Perspektywa Diany:
Wstałam wcześniej,burdel był niesamowity,jakby ktoś nie sprzątał z rok.Wzięłam prysznic,przebrałam się i zjadłam śniadanie.Od wczoraj mam dziwne wrażenie,że to nie jest mój dom.Przecież mieszkam w nim rok,jakieś głupie myśli.A jednak...tak jakby mi czegoś brakowało.Jakbym żyła nie swoim życiem.Szczerze to mam już trochę dość.Ludzie to skurwisyny ale,żeby od razu ich zabijać?W sumie jak ja i ojciec przejmiemy władzę wreszcie będzie na świecie porządek,ale...-z rozmyślań wyrwał mnie sms od Cendrica.''Za 10 minut na strzelnicy''.Złapałam swojego I-phona,schowałam do torby i wyszłam z domu.Nagle zadzwonił do mnie obcy numer.
-Halo?
-Diana do cholery,kiedy wrócisz?!
-Po pierwsze-nie wiem o co chodzi,pod drugie-nie znam cię.
-Fajnie,co brałaś?Avengersi namieszali ci w głowie?
-Pan coś pomylił,Avengersi mieszkają w Nowym Yorku,a ja w Londynie,do widzenia.
-Pier...-rozłączyłam go.
Pewnie to był jakiś szpieg Avengersów.Chcą mnie znaleźć.10 minut później dotarłam już na strzelnicę.
-Myślałem,że nie przyjdziesz.
-To źle myślisz.Nie przegapiłabym okazji,żeby sobie postrzelać.
-Łap.-rzucił mi broń.
Postrzelałam sobie z pół godziny,później przyszli klienci umówieni na kursy.Poinstruowałam ich i doradziłam wybór broni.Kiedy skończyłam robotę,poszłam do pizzeri.Po pięciu minutach do stolika obok usiadła jakaś brunetka.Wyglądała na zdołowaną,rzuciła swoimi rzeczami o podłogę.Postanowiłam do niej zagadać.
-Czym zawiniły ci te rzeczy?
-One akurat niczym,sorry,że zrobiłam z siebie głupka.
-No wiesz,jakby ktoś miał problem zawsze mogę go zdjąć-pomachałam jej spluwą przed nosem.
-Jesteś z FBI czy coś?
-Nie zupełnie.Pracuję na strzelnicy,a tam jest od cholery broni.
-Taaa...ostatnio media wszędzie mówią o wampirach i czarownicach.
-A wierzysz w to?
-W czarownice nie,a w wampiry to może...
-Świat już staje na głowie.Jeszcze ci Avengersi...to już w ogóle fotomontaż.-popatrzyłyśmy na artykuł z wcześniej wspomnianymi.
-No wiesz,każdemu trudno uwierzyć,że oni istnieją,komiksy i filmy...ale jeśli to prawda?
-A co widziałaś jakiegoś?
-Nie.-odparła tardo.
-Spoko,a więc kto ci się naraził?
-Mój chłopak.
-Uuu,w takich sprawach jestem cienka,nigdy nie miałam chłopaka.
-Ciesz się.
-Diana!-w oknie pizzeri zobaczyłam ojca.
-A on?Wielbiciel?-zaśmiała się.
-Nie,mój tatusiek.Muszę już iść,nara-wyszłam z lokalu.
-Jest sprawa.
-Co znowu?
-Jesteś czarownicą,a właśnie mnie olśniło,że nie znasz prawie żadnych zaklęć.
-I?
-Masz-podał mi złoto-srebrną księgę z twardą okładką.
Popatrzyłam na niego z wyrazem twarzy ''Gadaj wreszcie,nic nie kumam''
-Księga czarów,wszystkie zaklęcia opanuj na pamięć.
-TYLE?!Chyba śnisz.
-Jeśli chcesz rządzić,musisz być silna,mięczaki nie mogą władać światem.
-No dobra-powiedziałam z wyraźną niechęcią w głosie.
Wróciłam do swojego domu,zjadłam jakąś zupkę chińską i odpaliłam kompa.Pokazała mi się dziwna wiadomość.Treść była jeszcze dziwniejsza ''Jeśli za dwa dni nie otrzymam artykułu o pierwszych dwóch koncertach One Direction-wywalę cię Davis''
Głowa zaczęła mi niemiłosiernie napierdzielać.Dlaczego znają mnie osoby,których JA w życiu nie widziałam.Jaki artykuł?Co to One Direction?
Perspektywa Nialla:
Wczorajszy koncert był super!Piosenki te co zwykle,ale jakaś fanka wbiegła na scenę i oświadczyła się Harremu.To była najlepsza część występu.O mało nie padłem ze śmiechu.Nadal jednak nie mogę otrząsnąć się po tym,że spotkałem Avengersa.Teraz jestem strasznie niewyspany,ciekawe co porabiała wczoraj Alicia.Przebrałem się,zjadłem śniadanie(był mój ulubiony stół szwedzki)
-Hej wam.
Wszyscy odpowiedzieli oprócz Zayna,który był strasznie wkurzony.
-Co mu?
-Diana.
-Dobra...
Po 12 jedziemy do Rzymu,koncert jest o 18,a następnego dnia rano wracamy do Londynu.Szybko zleciała ta pierwsza część trasy.Postanowiłem,że pójdę z Alicią na pizzę.Gdy dotarliśmy już to kawiarni,złożyliśmy swoje zamówienie.Nagle jakaś dziewczyna w nas wbiegła,wywaliła stolik i krzesło na ziemię.
-Wszystko okej?
-Tak,szukam mojego przyjaciela z dzieciństwa,podobno tu jest.
-A jak wygląda?
-Nie wiem dokładnie,dawno go widziałam,jedyną informacją jaką posiadam jest to,że gra w One Direction.
-Serio?Ja gram w One Direction.
-Weź,jesteś Niall Horan?
-Tak.
-Boziu,to ty!-przytuliła mnie.
-A kim jesteś jeśli można spytać?
-Julie,przyjaciółka z podwórka.
-O to ty!Jak mnie znalazłaś?
-Przeglądałam internet i zobaczyłam,że wczoraj graliście tu koncert,a mama kiedyś powiedziała mi,że właśnie grasz w 1D.
-Tak,pani Dawson.
-Ja powinnam już iść-wyjąkała zakłopotana Alicia i odeszła.
Chciałem za nią pobiec,ale z Julie nie widziałem się kilka lat,trzeba to nadrobić.
-Jak tam życie?
-Ty w zespole,a ja w filmach.
-Jesteś reżyserem?
-Noo,znasz serial ''Krwawiące Uczucie'' ?
-Tak,oglądam czasami jak mi się nudzi.
-To moje dzieło.
-Serio?Wow.
-A skoro mowa o One Direction...
-Chcesz autograf?-zaśmiałem się.
-Wyreżyseruję o was show.
-Jak?!
-Twój manager ci wszystko powie,zaczynam od jutra.-uśmiechnęła się-Widzimy się jutro-odeszła.
Postanowiłem,że dogonię Alicię i spytam o co jej znów chodzi.Siedziała na ławce w parku.
-O co ci chodziło w sytuacji z Julie?
-Nie rozumiem.
-Zniknęłaś tak szybko,jeszcze się jąkałaś,a normalnie się tak nie zachowujesz.
-Podobasz się jej.
-Hahahaha,no napewno.
-Niall ja to widzę.
-Błagam cię,przyjaźniliśmy się i nic więcej.Poza tym ona będzie kręcić o nas show,będzie musiała przebywać z nami każdą chwilę,to normalne.
-Bardzo!
-To jej praca,co ma się zwolnić z tego powodu?
-Dobra nieważne!
-Ale nie musisz się bulwersować.Wiesz,że podobasz mi się tylko ty.
-Co nie zmienia faktu,że jestem zazdrosna.
-Dobra,nie ważne,pamiętasz tą sytuację wczoraj na plaży?
-Kiedy?
-Dziewczyna z mocami-zacharczałem.
-I co z nią?
-Ona jest Avengersem.
-Wiem.
-Oni są niebezpieczni,nie możemy się z nimi zadawać.
-Daj spokój.
-Jacyś nienormalni są,omamili dziewczynę Zayna.
-Spoko nie będę z nimi rozmawiała bo ty mi zakazujesz,taki sam jak Shasa,tylko ty pozwalasz mi z domu wyjść.
-Nie porównuj mnie do tego psychicznego debila.
-W porządku,idę nara.
-Wiesz co,nie mam już na to siły.Jeśli tak bardzo tęsknisz za Shasą,droga wolna.
-Nawet nie wiesz co z nim przeszłam żeby teraz tu stać!-zniknęła.
Było mi przykro,może chłopaki serio mają rację,że Alicia nie jest dla mnie.Nawet jeśli,to i tak ją kocham,chyba powinienem się pogodzić z tym,że mnie nie chce...
Perspektywa Farley:
Zaszedł mnie od tyłu objął i pocałował w tył głowy.
-Zawsze głowiłem się nad pewną zagwostką, moja miła-wyszeptał.
-Słucham najdroższy.
-Wiesz co robię, zabijam i karmię się przypadkowymi jegomościami, dlaczego więc mnie miłujesz?
-Mój miły twa zagwostka,nie jest ciężka. Zabijasz bo jest ci to nakazane, nie ty wybrać mogłeś czy będziesz zabijać musiał. Taka jest kolej, byś mógł przetrwać, nakazane jest tobie zabijać, czy gatunek ludzki nie morduje zwierzów by móc je spożyć? A miłuję cię za to jakim jesteś, nikt nie nakazuje być tobie takim jakim jesteś-obrócił mnie i pocałował.
-Dziękuję.
Wciągnęłam ostro powietrze w płuca i odkaszlnęłam. Gwałtownie otworzyłam oczy i podskoczyłam. Zobaczyłam swoje odbicie w lustrze, w miejscu serca, mieściła się ogromna dziura. Zakryłam ją dłońmi i zrobiłam parę kroków do tyłu. Umarłam? Ktoś mnie zabił? Ale kołek w serce jest śmiertelny nawet dla mnie. Usłyszałam śmiganie ołówka po papierze. Gdzie ja właściwie jestem? Pchnęłam delikatnie drzwi i odskoczyłam na bok. Otóż moje "delikatne" pchnięcie, wyrwało drzwi z zawiasów i złamało je na pół. usłyszałam kroki z sąsiedniego pokoju, no człowiek, który przez nie przeszedł, potrafił poprawnie otworzyć drzwi.
-Farley!-rozejrzałam się po pomieszczeniu, to chyba było do mnie. Podszedł do mnie i objął, pocałował mnie w czoło, potem dosłownie milimetr od siebie odsunął, ujął moją twarz w dłonie i spojrzał mi głęboko w oczy, jakby powstrzymując się od łez.
Złapał mnie za rękę i poprowadził przed siebie. Moje oczy były zawiązane jakąś bardzo miękką tkaniną, więc zdałam się na niego.
-Dobra stój tu i nie rozwiązuj sobie oczu, do póki nie dam ci sygnału, dobrze?
-Dobrze-uśmiechnęłam się sama do siebie. Czułam zapach świerków i innych iglastych drzew.
-Dobra,już-złapałam tkaninę i rozejrzałam się po miejscu, w którym się znajdowaliśmy. Las kończący się przepaścią, tak jak myślałam iglasty, akurat zachodziło słońce. Odwróciłam się by zobaczyć dalszą część lasu, ale zobaczyłam Klausa, klęczał przede mną, a w wyciągniętych w moją stronę rękach błyszczał pierścionek
-Farley O'Haro czy zechciałabyś wyjść za mnie?-oczy napływały mi do oczu, jedyne co zrobiłam to pomachałam głową na tak i wyciągnęłam rękę w jego stronę. Złapał moją dłoń, ręce miał jak zawsze ciepłe i wsadził pierścionek na jeden z moich palców. Potem wstał, a rzuciłam mu się na szyję.
-Klaus.-znowu miałam ochotę się popłakać-Tęskniłam-przytuliłam go tak mocno jak tylko mogłam.
-Ja też.-pocałował mnie w czoło i pogłaskał po włosach-Ale posłuchaj mnie uważnie, dobrze? Nie wolno wychodzić ci z domu, dopóki nie przyjedzie wóz przeprowadzkowy, myślą, że nie żyjesz, więc to jest szansa, żeby uciec...
-Nie chcę uciekać.-przerwałam mu w połowie zdania.
-A ja nie chcę znów cie stracić. Dlatego teraz grzecznie zejdziesz na dół i napijesz się krwi-jego ton zabrzmiał ostro, więc nie miałam się co sprzeciwiać-Przepraszam cię, że to tak musi wyglądać, ale obiecałem twojemu bratu, że będę cie chronił, a właśnie zawiodłem, nie chce by to się powtórzyło.
-Wiem, że chcesz dobrze, ale trzymanie mnie w domu na siłę, nie ma sensu. Miałam ci nie mówić i odejść, ale nie potrafię.Shasa po mnie przyjdzie i zabije mnie, aby pozbyć się wszystkich wampirów.
-Nie pozwolę mu na to.
-Jesteś za słaby, możesz sobie być jednym z pierwszych, ale to twój ojciec i zawsze będzie od ciebie o krok dalej!
-Jesteś pewna?-puścił mnie i odsunął jeden z paneli, wyciągnął coś, zawiniętego w jedwabną chustkę, podał mi to i namówił do rozwinięcia...sztylet z białego dębu...jedyna rzecz, która może zabić pierwszego...
-Nie ważne ile razy chciałam to poprawić lub napisać dobrze podkreślało się na czerwono, więc jeśli jest jakiś błąd to bardzo przepraszam.
**************************************************************************
Czytasz=komentujesz.
To bardzo motywuje ;)
SoMe&LenaX
Czemu Cendric jest ojcem Diany?Fajnie razem wyglądają jako para XDD
OdpowiedzUsuń