poniedziałek, 4 maja 2015

Rozdział 25

Perspektywa Zayna:
Od rana poszliśmy na próbę,ponieważ Simon stwierdził,że przez wakacje zapomnieliśmy jak się śpiewa i robi karierę.Mało tego ta kuzynka Liama jest wredną gówniarą.Zaśpiewaliśmy What Makes You Beautiful i Change My Mind.
-Świetnie wam idzie. - wparował Cowell-Mam dla was pewną wiadomość.
-Jaką?
-Dziennikarka z BBC News będzie relacjonować wasze koncerty i pojedzie z wami w trasę.Miała to być Diana Davis ale zniknęła w niewyjaśnionych okolicznościach,więc zrobi to Stella Adams.
-Jak to zniknęła?
-Normalnie.Tak powiedział jej szef.Nie odbiera telefonu,w hotelu jej nie ma i nie przyszła do pracy.
-Dziwne ale co mnie to...
-Zayn nie udawaj już.Wszyscy wiemy,że ją kochasz ! - krzyknął Horan.
-Tą szmatę?! Błagam cię nie rozmieszaj mnie.
-Nie wiem jak wy ale ja z nią byłem,to moja przyjaciółka i znajdę ją,a ty mi pomożesz Malik.
-Taa ciekawe jak?Wyprowadziła się i tyle.
-Zadzwonisz do jej przyjaciółki Farley,a ja poszukam jej na mieście.Wybacz Simon ale zerwiemy się na chwilę.
-Dobrze ale za godzinę macie być z powrotem.Reszta - zaśpiewajcie Up All Night.
Wyszliśmy z sali prób.Wyjąłem telefon i zadzwoniłem do O'Hary.
-Farley O'Hara?
-Tak,z kim rozmawiam?
-Zayn Malik.Liam kazał mi do ciebie zadzwonić.
-Ciekawe.
-Szef Diany powiedział,że zniknęła.
-Nie pomogę ci,sama nie wiem gdzie jest.
-Może dzwoniła do ciebie?
-Nie.
-Okej - rozłączyłem się.
Poszedłem do kafejki.Miałem szczęście,bo Payne tam był.
-Pobawiłem się trochę w detektywa i popytałem ludzi.Mówią,że Diana się wyprowadziła.
-No widzisz.To typowa suka.Ma gdzieś wszystko i wszystkich.Chodźmy już.
-Dobra.
Oczywiście zatrzymała nas lawina fanów.Gdy dotarliśmy do studia widok był zaskakujący.Kartki na podłodze,przewrócony mikrofon i rozwalona gitara.
-Co jest kurwa?
-Jak widać Harry nie wie kiedy zaśpiewać twój kawałek,bo przerywa mi! - Tomlinson nawalał Stylesa.
-Oni tak już od trzydziestu minut - syknął Horan zza kanapy.
-Nie ważne wrócił...- mój telefon zadzwonił - Sorry muszę na chwilę wyjść.
Poszedłem do kibla i odebrałem telefon.
-Halo?
-Malik?
-Taa co znów?
-Ottawa aktualna?
-Jak myślisz?Nie dzwoń,w pracy jestem. - warknąłem.
-Takiego cię lubię - rozłączył się.
Co ten debil sobie myśli?! Ktoś się dowie i już po mnie.
Perspektywa Diany:
Nie spałam całą noc.Nawet się nie przebrałam.W ciągu kilku godzin moje życie zmieniło się o 360 stopni.Postanowiłam,że zadzwonię do Farley.
-Cześć,właśnie o tobie myślałam.
-Dzwoniłam do ciebie wczoraj ale byłaś napita.
-Ahha - zaśmiała się - To dla tego niczego nie pamiętam.
-Mam problem.
-Jaki?
-Nikt oprócz ciebie nie może wiedzieć.Mój ojciec nie żyje.
-Co przecież on,jak?
-Jest czarnoksiężnikiem.Chciał i nadal chce mnie zabić bo jestem silniejszą od niego czarownicą.
-Ty jesteś czarownicą? Wow.
-Wow? Shasa mnie porwał i kazał mi was zniszczyć.
-Nie sądzisz, że powinnam się zdziwić, na wieść, że jesteś czarownicą? Wybacz, bardziej nie mogę. Na Shasę trzeba zdobyć sztylet.
-To nie wszystko.Jestem w Nowym Yorku z Czarną Wdową i Kapitanem Ameryką.
-Hahahaha ten żart ci się udał.
Nagle pojawił się Ameryka i zabrał mi telefon.
-Co ty odpierdalasz?!
-Halo?Diana?
-Jestem Arnold Harner,narzeczony Diany,która cię wkręciła.
-Diana by mnie nie okłamała.
-Kochanie,podejdź do telefonu.
-Farley to prawda.Wkręciłam cię.
-Coś kręcisz.
-Serio?Wyjechałaś sobie z Quinncim Srincim do Australii i jest git,a jak mi się ułożyło to,że niby kręcę?!
-Myślałam...dobra nie ważne.
-To tyle nie myśl.-Rogers wyrwał mi telefon.
-Spokojnie.
-Hajtamy się,a ty nigdy nie zobaczysz Davis.
-Ale...-rozłączył się.
-I co chciałaś jej wszystko powiedzieć?!
-Tak,a co?!
-Przestańcie! - do pokoju weszła Romanoff - Wracamy Lonydnu.Dziewczyna zamieszka z nami w bazie,którą wyczaił nam Nick.Shasa i Cendric będą nas szukać tutaj.
-O nie!Ja z tą dziwką nie zamieszkam.
-To masz problem!Kiedy samolot?
-Za godzinę.
Perspektywa Damona:
Wracałem spokojnie do domu,zjadłem po drodze trzy laski,a zwłoki porzuciłem w krzaki.Nagle zobaczyłem Klausa,był kompletnie pijany,co mu się nie zdaża,Farley już dawno zabroniła,mu się tak upijać. Podszedłem do niego.
-Stary co ty sobie zrobiłeś?-podszedłem bliżej i podparłem na sobie kolegę. Od razu uderzyła mnie od niego fala gorącego, powietrza przesiąkniętego alkoholem.
-Zostawiła mnie-wymamrotał-Farley mnie zostawiła-nie dziewie jej się,chętnie bym go tu zostawił,ale cóż kiedyś się przyjaźniliśmy.
-Chodź,nie będziesz chodził w takim stanie po ulicy-powiedziałem i zabrałem go do siebie, porzuciłem go na kanapie i poszedłem do kuchni.Wyciągnąłem z lodówki świeży worek krwi i zaniosłem mu.
-Pamiętasz jeszcze co to jest krew, czy jesteś tak zajebiście nachlany?-wlałem ją do szklanki i pomachałem nieprzytomnemu nią pod nosem-Hej,Klaus,czujesz?To postawi cię na nogi,pij-wyrwał mi z ręki szklankę i jednym łykiem opróżnił jej zawartość.Oblizał wargi i opadł bezwładnie na kanpe, po chwili zeskoczył z niej.
-Więcej-wyszeptał.
-Było od razu,że idziemy na polowanie-naciągnąłem na siebie kurtkę,którą chwilę temu rzuciłem na fotel-Mam ci pomóc wstać czy sam dasz radę?
-Ha.Ha.Ha-powiedział i posłał mi złośliwy uśmieszek.
-Znam takie świet...
-Cichaj, znam lepsze-stary Klaus się odezwał.
-No, cóż jak chcesz-nie będę się sprzeczał z pijanym krwiopijcą.Wskazał jakieś miejsce przy lesie, jeździ tędy mało aut, idealnie. Schowaliśmy się za jednym z drzwem i wypatrywaliśmy ofiar, nagle jakaś babka pojawiła się na horyzoncie. Uprawiała jogging,skaleczyła się wczoraj,w nogę, krew bijąca od rany orzeźwiła nas oboje.Klaus wypadł na nią.
-Cześć kochanie-złapał ją za nadgarstki.Zaczęła się szarpać i krzyczeć,niestety nikt oprócz nas nie słyszał jej błagań o zachowanie życia.Wyswobodziła ręce,odwróciła się i wpadła na mnie.
-Czyżbyś chciała uciec?-pchnąłem ją na Klausa.On sparalizował jej ciało,delikatnie przechylił głowę na bok, pazurami zaznaczył dwa punkty na jej szyji,a następnie nadgarstku.
-Wybieraj przyjacielu-uśmiechnąłem się do niego i złapałem rękę i uniosłem do góry, obnażyłem kły i wbiłem się w rękę dziewczyny.Powoli sączyłem krew z jej ciała, każda kropla, świeżutkiej krwi. Wsłuchiwałem się w to jak powoli przestawało bić jej serce,uwielbiałem to,zabawa w Boga,ja zdecyduję czy przeżyjesz czy umrzesz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz