wtorek, 5 maja 2015

Rozdział 26

Perspektywa Liama:
Obudził mnie telefon od Simona.Podobno załatwił nam zwiedzanie planu filmowego.Poznamy aktorów filmu "Strach nocy".Jutro już jedziemy w trasę,więc trochę rozrywki się przyda.W salonie panował istny bajzel.
-No nasz królewicz się obudził.
-To ci się udało Stark-zaśmiał się Styles.
-Nie podlizuj się Harry.
-Ja?
-Tak ty.Wychodzę.
-Gdzie niby?
-Gdzieś.-zatrzasnęła drzwi i wyszła.
-Co za szmata.
-Teraz się skapnąłeś?Ej podobno mamy nowych sąsiadów.Ktoś idzie ich odwiedzić?
-Jeśli to ładne laski to ja.-powiedział Malik.
-El?
-Ma sesję zdjęciową.Spokojnie na koncercie w Berlinie będzie.
-Idę z tobą.-wyszliśmy.
Zadzwoniłem dzwonkiem.Moim oczom ukazała się Diana.
-Davis?!
-Ooo witajcie.Chyba widzimy się jutro w trasie.
-Kto przylazł -zza drzwi wyłonił się jakiś gościu.
-Sorry,że przerwałem.-warknął Zayn-Pójdę już na ten plan.
-Ta widzimy się jutro Davis.
Poszedłem z chłopakami do studia i opowiedziałem im o zaistniałej sytuacji.
-Oh to wy!Jestem Adam Bowie-reżyser.
-Miło nam-powiedział Louis.
-Proszę rozejrzyjcie się.Może chcecie poznać aktorów?
-Z chęcią.
-To jest Ena.Gra główną bohaterkę.
-Cześć.Ena Hayes jestem-popatrzyła mi w oczy.
-Liam Payne.Reszta to Harry,Louis,Zayn,Niall.
-Powinnam już iść.
-Czekaj!Dałabyś zaprosić się do kina?
-Nie,przepraszam muszę już iść-wyszła z pomieszczenia.
Wydała mi się dziwna,więc postanowiłem za nią iść.
-Co ci mówiłam?!Masz się do niego nie zbliżać!
-Ciekawe jak?Jest sto razy silniejszy,a my nie potrafimy dać mu rady.
-Wiesz,że niszczysz mi tym życie?Ile razy ci mówiłam?Jak ktoś się dowie o waszych planach,chociażby jakiś dziennikarz to pozamiatane.
-Taa,przecież uważam tak?
-Nie wydaje mi się.
-No tak bo ja jestem ta zła,a ty ta święta jak zawsze !-zniknęła.
-Zabiję ją.Przysięgam.
Od dziś pobawię się w detektywa.Muszę wiedzieć więcej o tej dziewczynie.Gdy tylko będzie przerwa w trasie...dowiem się wszystkiego.
Perspektywa Ameryki :
Ledwie przenieśliśmy bazę tutaj i już mamy gości.Zajebiście.
-To wszystko przez ciebie.
-Co znowu?
-Likwidowalibyśmy sobie złoczyńców w spokoju,nikt by o nas nie wiedział,ale musiałaś wplątać nas w sprawę z Shasą.
-Nikt nie karze ci nam pomagać.
-Oj przestań już.
Przechodziłem obok pokoju Davis i postanowiłem ją podsłuchać.
-Halo?
-Miałaś rację.Mój narzeczony nie istnieje.To był Kapitan Ameryka.
-Kapitan Ameryka?Hahaha dobre żarty.
-Ale on istnieje!
-Serio,świetny żart,lecz nie nabiorę się na to.
-Co ci mówiłem?!Nikomu,ani słowa!-wparowałem do jej pokoju i popchnąłem na podłogę.
-Ała!Wypierdalaj stąd!
-Diana,co się dzieje?Diana!
-Kolejna lalunia z porcelany.Wstawaj.Namierzyłem Albiona.
-Diana!-zabrałem jej telefon.
-Oddawaj to.
-Bo co?!
-Twoja przyjaciółka jest bardzo wrażliwa.
-Ona i wrażliwość?Śmieszny jesteś.
-Ja?Kochana nawet nie wiesz kim jestem.
-Nie i średnio mnie to obchodzi,oddaj Dianie telefon,chcę z nią porozmawiać.
-Nie oddam.
-Boże kiedy ja i Diana normalnie rozmawiałyśmy przez telefon bez żadnego przerywania osób trzecich?
-Zapomnij o niej i o tej rozmowie.
-Ta łatwo ci mówić,to moja przyjaciółka,o takich osobach nie wolno zapomnieć.
-Skoro to twoja przyjaciółka to czemu jej nie wierzysz?
-Kapitan Ameryka? Tę postać widziałam w komiksach, jej istnienie jest dla mnie dość sprzeczne...ale teraz z nim rozmawiam-blondynka stanęła w drzwiach.
-Idź stąd.
-Diana wszyscy się o ciebie martwią.
-Przecież wróciłam do Londynu.Wszyscy?Ciekawe kto?!
-Zayn.
-Taa napewno.Jakoś dzisiaj tego nie okazał.Sorry moje życie od dziś to magia,a teraz muszę zająć się wiadomością od mojego dziadka,więc lepiej nie wpierdalaj się w nieswoje sprawy!
-Dzięki,przyjaciółko! - zniknęła.
-Mam nadzieję,że nikomu nie powie.
-Jest mięczakiem,nie piśnie ani słowa.
-Mamy wiadomość od Albiona!Szybko!
Zbiegliśmy do piwnicy czyli naszej bazy komputerowej.
-Co przekazał?
-Napisał,że ukrywa się w Alpach i szuka ksiąg.Mało tego masz unikać swojej przyjaciółki Farley.Shasa na nią poluje i jeśli zobaczy was razem to kaplica.
-O to nie musi się martwić.
-Dobra,zajmij się tym co zawsze,a my pobawimy się w śledczych - pojawiliśmy się w kościele Shasy.
-Chodź za ławki-szepnęła.
-No kogo my tu mamy?
-Jessica Kendell,28 lat,a wampir od ośmiu.
-Czyli nie będę potrzebował waszej mocy,przywiążcie ją do ołtarza,a ja zajmę się resztą.
-Znowu kogoś złapał.
-Mieliśmy Albiona jak na dłoni,a on znów uciekł!-w drzwiach pojawił się Cendric - Jak mi to wyjaśnisz?
-Czyli mam ci wyjaśnić jak twój ojciec uciekł?Ja poszedłem po Alicię,ty miałeś go pilnować,powiedź mi jeszcze,że to moja wina.
-Tak.A co z moją córką?Przez z nią zostałem ranny.Jak dopadnę tą rudą sukę...
-Przecież jesteś potężnym czarnoksiężnikiem,powinieneś to przewidzieć.
-Argh nie miałem czasu.Wiem co mój ojciec planuje.Chce przesłać tej gówniarze księgę czarów.Jeśli ona ją dostatnie już po nas!Chwila...ktoś tu jest!
-Czekaj-wbił kołek w serce kobiety-Chyba nie chcesz się nawalać w kościele?
-Ej Cendric!-wyjęła broń i wymierzyła w niego-Ostatnie życzenie?
-Przestań!-złapałem ją za ramię i zniknęliśmy.
Perspektywa Farley:
Po rozmowie z Dianą, wsadziłam telefon do kieszeni,złapałam walizkę i chwilę później, znaleźlismy na promie płynącym do Australii,po wielu godzinach,stanęliśmy przed domem Quinna
-Chodź do klubu, proszę-zaproponował,kiedy już weszliśmy do środka.
-Co? O tej godzinie?
-A dlaczego nie? Dochodzi 22,dawno nie byłaś na dyskotece,z resztą sama mi to powiedziałaś.
-W sumie masz rację, przebiorę się i możemy iść-złapałam walizkę i poszłam do łazienki, wyciągnęłam to:



i włożyłam na siebie.
-I co?Jak wyglądam?
-Jak milion dolarów,chodź już.
-No dobra, dobra.
Po chwili stanęliśmy przed wejściem do klubu, usłyszałam https://www.youtube.com/watch?v=sdbyG2MrBHk i od razu chciało mi się podrygiwać w rytm muzyki. Quinncy spojrzał na mnie,kiedy próbowałam się powstrzymać od tańczenia w wejściu, uśmiechnął się i zaśmiał. Zawsze lubiłam tańczyć,ale jakoś nigdy nie poszłabym na jakąś dyskotekę,gdzie wszyscy by na mnie patrzyli. Weszliśmy do środka,wszyscy tańczyli,albo stali przy barze,dookoła świeciło mnóstwo kolorowych światełek,a podłoga trzęsła się od wielkich głośników,które strasznie głośno grały.
-To ja pójdę po drinki-powiedział mój brat,a ja ledwo go usłyszałam.Rzuciłam się między tańczących ludzi i sama też zaczęłam tańczyć,nie wiem czy mi to wychodziło,szczerze? Miałam to gdzieś,liczyła się tylko muzyka i parkiet. W pewnym momencie potknęłam się o własne nogi i przewróciłam się na jakiegoś gościa.
-Widzę,że lecisz na mnie-zaśmiał się i pomógł mi wstać,a następnie sam wstał-Christoff jestem-wyciągnął rękę.
-Farley-podałam mu rekę i uśmiechnęłam się.
-Świetnie tańczysz.
-Dzięki-odpowiedziałam sarkastycznie i zaśmiałam się-Królowa parkietu.
-Nie,mówię serio.
-Na prawdę?Dzięki.
-Jesteś stąd? Ja i mój brat przyjechaliśmy tu na weekend i nikogo tu nie znamy.
-O to witaj w klubie,też nikogo tu nie znam i jestem z bratem.
-Farley,twój drink-przyszedł Quinncy i podał mi kieliszek-Kto to?
-To jest Christoff -powiedziałam i jednym łykiem pochłonęłam zawartość kieliszka-To jest mój starszy brat Quinncy.
-Miło mi-podali sobie ręce,
a ja poszłam po kolejnego drinka.
Przy barze stał chłopak,popatrzył na mnie, podszedł do niego barman, szpnął mu coś na ucho i chwilę później dostałam darmowego drinka.
-Drink, na koszt tego pana-wzięłam kieliszek do ręki,spojrzałam na mężczyznę,uniosłam wódkę do góry i przybiłam z nim "oddalony" toast.Uśmiechnęłam się,wypiłam i podeszłam do niego.
-Cześć-powiedziałam.
-Cześć jestem Kai-wyciągnął do niej rekę, podałam mu swoją i jeszcze raz się uśmiechnęłam.
-Farley.
-Masz śliczne imię,ale nie tutejsze.
-Dziękuję, pochodzę z Irlandii.
-Wszystkie dziewczyny w Irlandii są takie piękne?
-Nie słódź mi,nie lubię tego.
-Przepraszam,może chcesz zatańczyć Farley?
-Nie, musisz przepraszać,każda kobieta lubi czasem usłyszeć komplement-zaśmiałam się-Oczywiście,że z tobą zatańczę.
-Dobra zaczekaj tu.
-Ok-odszedł, w między czasie DJ zaczął grać https://www.youtube.com/watch?v=Q0-omvd2u1s,Kai wrócił.
-Teraz możemy zatańczyć.
-Widzę że pomyślałeś o wszystkim-zaśmiałam się i zarzuciłam mu ręce na szyję, a on złapał mnie w pasie, oboje zaczęliśmy się "bujać".
-Jesteś najpiękniejszą dziewczyną jaką spotkałem wiesz?
-Przestań, znamy się dobre 5 minut.
-I co z tego?-złapał mnie za tyłek, a ja go od siebie odepchnęłam.
-Co ty robisz!?
-No chodź lala, co ci szkodzi?-złapał mnie za nadgarstki i przyciągnął do siebie.
-Puszczaj mnie!-wrzasnęłam i odepchnęłam go z taką siłą, że uderzył twardo w równoległą ścianę. Podeszłam do niego, złpałam za podbródek i uniosłam tak, żeby patrzył mi prosto w oczy-Nigdy, sobie na to nie pozwalaj, nigdy-kopnęłam go w brzuch i wyszłam z kubu.
-Farley!-usłyszałam za sobą i mechanicznie się obróciłam-Farley stój-podbiegł do mnie Christoff-Przepraszam cię za niego.
-Aha, czyli to był twój brat?
-Tak i jest mi strasznie za niego wstyd.
-I dobrze, wracam do domu. Pa-wróciłam do domu Quinnciego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz