Perspektywa Nelly :
Czekałam w hali przylotów na mojego
kuzyna.Zjawił się oczywiście spóźniony.Założę się,że jest nachlany po
wczorajszej imprezie.Ale cóż...Gówno Direction wolno wszystko.
- Hej Stark.Dawno się nie widzieliśmy - uśmiechnął się.
- Taa pięć lat temu kiedy wziąłeś udział w X-factorze czyli programie dla pedałów.
- Szczera do bólu.Nie chcę się kłócić pierwszego dnia.
- Mam nadzieję,że moi rodzice szybko oprzytomnieją i zabiorą mnie stąd!
- Ja też mam taką nadzieję.Czekaj tu,wracam za pięć minut.
Wykorzystałam
to i zwinęłam paczkę papierosów jakiemuś oblechowi.Rodzice zakazali mi
palić ale mam to w dupie.Od dziś robię to co chcę...w sumie zawsze tak
było.Wyszłam na powietrze i zapaliłam.Spostrzegłam tłum debilek czyli
Directionerek,które lubią taki chłam jak 1D oraz dziennikarzy.
-Kogo szukacie ? - spytałam.
-Słuchaj gówniaro tu się robi telewizję,więc złaź nam z drogi.
-Ja byłam dla was w miarę miła ale jak nie chcecie wiedzieć gdzie jest Liam Payne...
-Wiesz coś o tym młoda damo ? - od razu ludzie zmieniają podejście,gdy słyszą imię tego idioty.
-W hali przylotów - po tych słowach rzucili się do budynku.
Matko myślałam,że mnie staranują ! Zamówiłam sobie taksówkę i udałam się to ich willi.Otworzyłam drzwi,weszłam do środka.
- Siema,autografy przyjmuję później.
Nikt
mi nie odpowiedział ale za to zastałam mega demolkę.Wszędzie puszki po
piwie,cicho grająca muzyka,DJ w objęciach trzech dziewczyn,jedzenie na
podłodze.Zajebiście.Zamiast domu mam jeden wielki chlew.Pobiegłam na
górę i weszłam do pokoju o,którym opowiadał mi Liam.Szarpnęłam za
klamkę,a moim oczom ukazał się taki widok :
Usłyszałam dźwięk otwierania drzwi.To pewnie Payne wrócił.Zbiegłam na dół.
- Co tam mój drogi ? - zaśmiałam się szyderczo.
- Bardzo zabaw...Diana ?! - spojrzał się na brunetkę przytuloną do Malika.
- Liam przepraszam ale muszę z tobą porozmawiać.
Zwinęłam
się jak najszybciej.Pewnie będzie grubo...no nie ważne.Wyjęłam
skradzionego papierosa,zapaliłam,założyłam słuchawki i zaczęłam słuchać
tego https://www.youtube.com/watch?v=kXYiU_JCYtU
Stwierdziłam,że
nie mogę przegapić awantury pomiędzy szmatą,a pedałem,więc ruszyłam w
stronę domu.Nagle wpadłam na jakiegoś imbecyla.
- Uważaj dziewczynko.
- Dziewczynkę to sobie załatw pod latarnią.
-Nie mam czasu, żeby się przekomarzać z jakąś szesnastką.
-To patrz jak łazisz oblechu,a nie teraz pretensje masz do mnie.Mam siedemnaście lat!
-Odpowiedziałbym ci coś, ale nie mam czasu, ani ochoty, żegnam -zniknął
-Co za pojeb.
Wróciłam do willi 1D.Wszyscy goście z wczorajszej imprezy się zmyli.
- Ej gdzie ty się wybierasz ? - złapał mnie za rękę Liam.
- Do pokoju.
- Musimy ustalić zasady,siadaj.
Cała piątka gapiła się na mnie jak na jakiegoś kosmitę,aż w końcu przerwałam milczenie.
- Produkuj się profesorze.
- Znam cię dość dobrze.Masz zakaz picia,palenia,uciekania,wszczynania bójek.Po 22 masz być w domu,a od 2 września będziesz miała prywatne nauczanie.Ze względu na naszą trasę pojedziesz z nami,a twoja nauczycielka,również.
- Zajebiście coś jeszcze? Przedstawiać mnie chyba nie musisz.Pedał Malik,pedał Styles,pedał Horan,pedał Tomlinson.
- Dziwka Stark? Miło cię poznać - powiedział wrednie Zayn.
- A ciebie nie - poszłam do swojego pokoju i zatrzasnęłam drzwi.
Wszyscy w tym Londynie to debile.Na ulicy,w domu wszędzie !
Perspektywa Klausa:
Zabrałem Farley do domu i położyłem do łóżka, usiadłem obok niej, momentalnie się obudziła.
-Nie dotykaj mnie-wyszeptała i odsunęła się.
-Nie dotykaj mnie.
-Farli, dobrze się czujesz?
-Nie dotykaj mnie.
-Dobrze, spokojnie, zdrzemnij się czy coś, może ci przejdzie-chciałem pogładzić ją po włosach, lubiła to, wyciągnąłem rękę, ale ona odsunęła się jeszcze dalej. Zrezygnowałem z prób skontakowania się z nią, wstałem i wyszedłem. Usiadłem na kanapie w salonie i włączyłem telewizor, nagle zadzwonił telefon. Złapałem go i zobaczyłam na nim znajomy numer mojego brata, zastanowiłem się chwilę czy odebrać, ale w końcu to zrobiłem.
-Halo?
-Klaus, chodź na piwo.
-Serio? Która znowu cię rzuciła?
-Wypraszam to sobie! Uciekła, kiedy usłyszała, że zabiłem jej siostrę, czy to jest powód rozstania?
-Yyyyy...tak.
-Nieważne, chodź na piwo.
-Kiedy?
-Za pięć minut, w Lashontelle.
-Dobra, nara-rzuciłem telefon na stolik za mną, dźwignąłem się na nogi i wyszedłem.
Perspektywa Farley:
Usłyszałam trzaśnięcie drzwi i stanęłam jak wryta, wsłuchiwałam się we wszystkie dźwięki jakie mogłam wyłapać, chciałam być pewna,że Klaus wyszedł. Otworzyłam drzwi zbiegłam na dół i złapałam telefon, wykręciłam numer mojego brata i zamknęłam się w łazience.
-Halo, Farley? Wszystko w porządku?
-Nie, nic nie jest w porządku-szeptałam do słuchawki, jakby ktoś mnie podsłuchiwał -Wyjeżdżasz jutro do Australii, tak? Proszę, błagam zabierz mnie ze sobą.
-Farley o czym ty mówisz? Co się dzieje?
-Zabierz mnie ze sobą, błagam-mój głos zamienił się w rozpacz-Proszę, Quinncy, nie zostawiaj mnie tu z NIM.
-Będę za chwilę-powiedział i rozłączył się.
Tak jak powiedział, chwile później wkroczył do mojego domu.
-Farley, gdzie jesteś!?-wypadłam z łazienki i rzuciłam się w ramiona brata-Far, co się z tobą dzieje?
-Zabierz mnie stąd proszę-objął mnie i pocałował w czoło.
-Co się dzieje, proszę powiedź mi.
-Bo...Klaus..-głos mi się łamał-Bo Klaus mnie bije!-wyrzuciłam, przez zaciśnięte zęby-Proszę zabierz mnie stąd-nic, nie odpowiedział, wziął mnie na ręce i zabrał do hotelu. Potem wrócił po moje rzeczy i zostawił coś, czego nie zdejmowałam przez 300 ostatnich lat, moją obrączkę.
Perspektywa Diany :
-Masz rację Liam.
-Przyjaciele ?
-Tak - przytuliłam go.
Przebrałam się w to:
i pobiegłam na górę.Nie chciałam się natknąć na tą gówniarę,więc spakowałam swoje rzeczy i wyszłam do ogrodu.
-Już nas opuszczasz ? - spytał głupkowato Malik.
-Nie,urządzam sobie cmentarz w ogrodzie.
-Spier...-przerwał mu dzwonek telefonu.
Okazało się,że dzwonił mój szef i mam się u niego zjawić za 10 minut.Zamówiłam taksówkę i dotarłam na miejsce.Szefuńcio kazał mi pojechać w trasę z One Direction!Mówił,iż napiszę artykuł o ich wszystkich koncertach.Gorzej być nie mogło!Zadzwonię do Farley.Pewnie jest wściekła za to,że wczoraj ją oblałam verbeną.
- Halo?
- Chcę cię przeprosić za wczoraj.
-W porządku, nie gniewam się.
-Nie chciałam oblać ciebie tylko twojego brata.
-Wiem.
-A tak w ogóle co u ciebie ?
-Wyjeżdżam z Quinnem do Australii.
-Co z Klausem ?
- Zostawiłam go.
- Super.Ja rozeszłam się z Liamem.Stwierdził,że ja nadal coś czuję do Zayna i cierpię będąc z nim więc się rozeszliśmy.Ale to z debilem Malikiem to kłamstwo !
-Muszę kończyć, zaraz wyruszamy.Pa.
-Nie czekaj!Chcesz zostawić to wszystko w cholerę tylko dla tego,żeby uwolnić się od Klausa?A co ze mną?
-Przecież nie przestaniemy się przyjaźnić, prawda? Z resztą dla mnie z Australii do Londynu to kilka minut. -Dla ciebie tak ale dla mnie nie...kurwa jak łazisz gościu ?!- wpadłam na jakiegoś idiotę.
-Spadaj dziewuszko mam ważniejsze sprawy.
-Jestem Diana,a nie dziewuszka debilu.
-A ja Cendric i co? Gówno.Wybacz śpieszę się.
Co za zbieg okoliczności.Ten upośledzony umysłowo człowiek miał tak samo na imię jak mój ojciec.Nie sądziłam,że ktoś jeszcze ma takie celtyckie imię no ale cóż.Nagle moim oczom ukazał się...Shasa?! Podszedł do tego delikwenta i zaczął z nim rozmawiać.
-Masz już kolejną czarownicę?
-Jestem na tropie pewnej dziennikarki.Nie wiem kim ona jest ale wyczuwam tu jej obecność.
-Nie wiem jak to zrobisz ale potrzebujemy jeszcze co najmniej 240 wiedźm i mamy coraz mniej czasu.
-A co z twoją częścią umowy ? Znalazłeś już Albiona ?
-Wiesz,że do nowiu zostało jeszcze 3 lata? Tych dziadostw jest coraz więcej! Tiara jest już na jego tropie. -No mam nadzieję.Czekaj! Mówiłem ci,że coś wyczuwam ! Jakąś czarownicę na tej ulicy.Bardzo potężną.
-To schwytaj ją, ja muszę iść na spotkanie z Tiarą i Jevahi.
-Nie możesz chwilę poczekać ?Zaraz ją schwytam i będziesz miał kolejny eksponat.
- Już jestem spóźniony, zabierz ją do reszty zanim ucieknie.
-Jesteś cierpliwy i nieśmiertelny? Ja nie więc poczekaj chwilę.
-Jeśli będą się czepiać, zrzucę to na ciebie i będziesz miał nad sobą dwie wściekłe kobiety, które mogą zniszczyć świat, dobrze poczekam.
-Wiesz,przecież,że jestem najsilniejszym czarnoksiężnikiem od kąt mój ojciec zaginął i jak coś to ja mogę zniszczyć je.
-Jeśli je zniszczysz, paskudztwo się rozejdzie po całym świecie i normalni ludzie, będą rzadkością, spróbuj je ruszyć.
-Zawsze mi pozostaje drugi wymiar drogi Shaso.
-Tobie, to pozostanie, ale twojemu ojcu i córce, nie.
-Ojciec mnie nie obchodzi,a córka tym bardziej. Wiesz,że chcę się ich pozbyć.
-I tą bezduszność w tobie lubię, lecę nara.
Pewnie znów poluje na jakieś istoty.Far jest w Australii,więc to nie na nią czai się ten debil.Resztę mam gdzieś.Wynajęłam pokój w hotelu i kierowałam się w jego stronę.Nagle ktoś uderzył mnie czymś w głowę i zemdlałam.
*********************************************************************
Czytasz=komentujesz. To bardzo motywuje ;)
SoMe&LenaX
czwartek, 30 kwietnia 2015
piątek, 24 kwietnia 2015
Rozdział 22
Perspektywa Harrego :
Dziś nadszedł ten dzień.29 sierpnia.Urodziny Liama.Zbudził mnie Louis. A taki był spokój...
- Znów ci odbiło ?
- Eleanor wychodzi ze szpitala i znów jesteśmy razem.
- Fajnie ale daj mi spać.
- Nie.W trasie się wyśpisz królewno.
- Wal się.
- Chciałbyś - zrzucił mnie z łóżka.
- Kurde...co ci to da, że wstanę ?
- Satysfakcję, że cię wkurzyłem !
- Ha,ha,ha.
Zirytowany udałem się na dół gdzie jebało goframi.Czy Niall raz może zrobić dzień w którym nie zje prawie nic ? Ah no tak to Niall Horan i on nie wie co to znaczy dość.
- Gdzie jest Payne ? - spytałem zachrypniętym głosem.
- Spokojnie.Wyszedł.Zajmę się wszystkim - w pokoju pojawiła się Davis.No tak.Zapomniałem,że mieszka z nami od tygodnia.
- Jak wróci zabiorę go na pizzę !
- Ogarnij się Horan.Ty tylko o jedzeniu myślisz - syknął zirytowany Malik - Nie wiem jak wy ale nie idę na imprezę.
- Co?! Będą wszyscy! Ja,Farley,Styles,Tomlinson,Andy,Horan,Eleanor - o ile Louis po nią pojedzie, Danielle - jego przyjaciółka (była dziewczyna) i parę innych gwiazd,a ty nie ?!
- Parę ? Chyba cały dom.Nie bawię się w to.
- Liamowi będzie przykro !
- Chyba nie tylko jemu - puścił jej oczko.
- Nie chcesz to nie przychodź o jednego debila mniej.
- Pa - wyszedł z domu.
Dokończyłem śniadanie i postanowiłem iść na miasto.Wolałbym być z dala od tych wszystkich przygotowań tak samo jak Niall,który wyszedł razem ze mną.
- Mam sprawę - powiedział całkiem poważnie.
- Jesteś głody i chcesz iść się najeść do restauracji !
- Nie.Jest taka dziewczyna...
- Ooo Horan podejmuje się tematu dziewczyn ! Słucham.
- Ma na imię Alicia i jest wolontariuszką w szpitalu ale nie chce mnie znać.
- Ta Alicia ? Patrzcie jaki świat jest mały.Też ją znam.Nie mów,że się w niej zakochałeś.
- Tak tyle,że ona mnie nienawidzi.
- Masz jej numer ?
- Niestety nie.
- Zakradnij się do szpitala i zwiń.Pewnie musi być w pokoju lekarzy.Mogę iść z tobą jak chcesz.
- A co będzie jak nas złapie ochrona i nie zdążymy na imprezę urodzinową Liama ?
- Nie dramatyzuj.Simon coś załatwi.
- Okej.
Udaliśmy się do szpitala.Niall zaczaił się jak gepard i wleciał do pokoju lekarzy,a ja oparłem się o ścianę przy recepcji i czekałem.
- Cześć Harry - od tyłu zaszła mnie Alicia.
- O hej,gdzie się wybierasz ?
-No do pokoju lekarzy, pacjent spod 30 skarży się na bóle brzucha, powinny tam być jakieś przeciw bólowe - złapała za klamkę.
- Nie możesz tam wejść !
- Dlaczego ?
- Bo tak.
- Nie wygłupiaj się.
- Ja ? Lepiej ty się nie wygłupiaj i zostaw te drzwi w spokoju...
- Ale muszę wziąć przeciwbólowe.
- Trudno.Pacjent przeżyje.
-Weź przestań-nacisnęła klamkę i pchnęła drzwi -Niall?!
- Em jaa.
- Co ty robisz ? Tu nie wolno wchodzić !
- No wiesz od dziś pracujemy razem ! - gorszej ściemy w życiu nie słyszałem.
-Słucham?! I ja mam uwierzyć,że pani Downkins przyjęła cię po tym jak na nią nawrzucałeś?!
-Co tu się dzieje? Co pan robi w pokoju lekarzy?
- On już wychodzi proszę panią.
- Ja tu pracuje.
-Nie przypominam sobie, żeby ktoś mnie o panu informował, proszę wyjść.
- Ale Alicia daj mi swój numer telefonu myślisz,że po co się tutaj zakradałem z Harrym ! - wygadał się.Teraz jestem u niej spalony.
-Ty i Harry, się tu włamaliście, żeby zdobyć mój numer?! Wynoś się stąd.
- Ale proszę daj mi szansę ! Widzisz jak się dla ciebie poświęciłem ! Zakradłem się tu choć ochrona mogła mnie złapać i wsadzić do pudła,a dziś są urodziny Liama i nie mogę ryzykować,a to zrobiłem.Dla ciebie ! Prawda Hazza ?
- Harry pomogłeś mu?
- No...
- To on wymyślił ten plan.
- Słucham?!
- Prawdę mówię.
- Niall idioto przymknij się !
- Dzięki ! - wrzasnęła i wyszła.
Niall wybiegł z pokoju i zatrzymał ją.
- Proszę,daj mi szansę !
-Niall, proszę zostaw mnie, muszę coś przemyśleć.
-Wiem,że twoja sytuacja jest trudna ale zrozum mnie !
-Proszę, daj mi chwilę.
- Dobrze ile będzie trwała ta chwila ?
-Idź już, proszę.
- Alicia proszę pójdę ale daj mi szansę !
-Niall błagam-padła na kolana, a łzy zaczęły spływać po jej policzkach, niczym wodospad.
- Co ci jest ? - uklęknął obok niej,a ja stanąłem obok lady recepcyjnej.
-Idź już błagam, nie może ci się nic stać, błagam.
- Ale co ma mi się stać ?
- Idź stąd!Teraz,błagam.
- Nie pójdę dopóki nie powiesz mi o co chodzi.
-Nie możesz wiedzieć, błagam idź stąd, natychmiast błagam.
-Skoro dotyczy mnie chcę wiedzieć.Nawet najgorszą prawdę !
-Niall chodźmy już.Nie rozumiesz ?! - wrzasnąłem.
- Odczep się.Alicia...powiedz mi.
- Nie,proszę idź.
- Chcę wiedzieć.
- Nie możesz.
- Mogę.
- Nie! - wrzasnęła i zniknęła.
- Idziemy - złapałem go za koszulkę i wyciągnąłem siłą ze szpitala.
- O co jej chodziło ?
- Nikomu nie powiesz ?
- Nie.
- Alicia jest syreną.
- Co?!
Perspektywa Farley :
Otworzyłam szeroko oczy, szybko zamrugałam przyzwyczajając oczy do ostrego światła. Miałam wrażenie, jakby moje ręce się paliły, nic dziwnego, były przywiązane grubymi sznurami, nasączonymi verbeną i tojadem. kręciło mi się w głowie, ale doskonale znałam ten swąd. Próbowałam się uwolnić, co pogorszyło moją sytuację, poczułam, jakby dłonie miał mi zaraz odpaść i jeszcze do tego zbierało się na wymioty.
-Dzień dobry O'Hara, długo spałaś wiesz?-powiedziała Rebecca, wyłaniając się z ciemności. nie potrafiłam nic odpowiedzieć, tak jakbym musiała na nowo uczyć się mówić.
-Nic mi nie odpowiesz? No tak, wypiłaś sporo tego-pomachał mi butelką po verbenie przed nosem, już wiem dlaczego czuję się jak wyrzuta guma, złapał mój podbródek, popatrzyłam na nią tępym wzrokiem-Teraz posłuchasz, wszystkiego co powiem dobrze?-poruszyła moją głową, w górę i w dół, w geście, że się zgadzam.
-Świetnie, no więc słuchaj-popatrzyła mi głęboko w oczy, nie, ona chce mnie hipnotyzować, nie, nie mogę się przeciwstawić, jestem za słaba. Klaus, Diana, Quinn przepraszam, jeśli to jej rozkazy będą mną kierować, przepraszam -Klaus jest dla ciebie okropny, bije cię, boisz się go, on zmusza cię do tego żebyś z nim była i grozi, że jeśli tego nie zrobisz zabije twojego brata -starciłam grunt pod nogami, powoli zataczałam się w ciemność.
-Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!-usłyszałam krzyk i szeroko otworzyłam oczy. Znalazłam się na chodniku, szybko wstałam, rozejrzałam dookoła, poprawiłam sobie bluzkę i złapałam telefon, właśnie dzwoniła Diana.
Perspektywa Diany :
Goście - są,napoje - są,przekąski - są,tort - jest,wino - jest,muzyka - jest,Farley - nie ma!Przecież obiecywała,że mi pomoże ! Impreza zaczyna się za 20 minut.
- Hej kogoś szukasz - spytała Peazer.
- O cześć Danielle.Szukam mojej przyjaciółki.Ona też miała przyjść.
- Przykro mi,nie pomogę ci.Bardzo przejęłaś się imprezą dla Liama.Z początku myślałam,że jesteś wredna ale najwyraźniej myliłam się.
- Taa każdy tak o mnie myśli.Lepiej pójdę ją znaleźć.
- Okej.O siema Andy - zaszedł ją od tyłu i poszli do ogrodu.
Podeszłam do DJ i kazałam mu zabawić gości.
- Dobra ludziska słuchajcie ! Zaczynamy zabawę ! - puścił to https://www.youtube.com/watch?v=ABhDiXbUaBE
Wyciągnęłam komórkę i zadzwoniłam do Far.
- Halo ?
- Kiedy pojawisz się na imprezie? Zaczyna się za 20 minut,a to ty pomagałaś mi wszystko zorganizować.
- Kurde zapomniałam! Przepraszam ! Zaraz będę - rozłączyła się.
Gdy wróciłam do środka leciało Animals https://www.youtube.com/watch?v=qpgTC9MDx1o
Nagle do pokoju wszedł Liam.
- Co tu się dzieje ? - spytał zszokowany.
- Wszystkiego najlepszego Payne ! - krzyknęliśmy.
Następnie były życzenia,prezenty i inne duperele.
W tle leciały takie piosenki : https://www.youtube.com/watch?v=e82VE8UtW8A https://www.youtube.com/watch?v=iP6XpLQM2Cs https://www.youtube.com/watch?v=6XbIuSLaCnk https://www.youtube.com/watch?v=Bznxx12Ptl0,a nawet piosenka Cher Lloyd (przyjaciółki Liama z X-factora) https://www.youtube.com/watch?v=sdbyG2MrBHk
W pewnym momencie wpadłam na Quinnciego.
- Co ty tu kurwa robisz ?!
- Jak ładna to pozdrów.
- Nikt cię tu nie zapraszał.
- Moja ukochana siostra, zobaczyła jak bardzo nudzi mi się w domu i mnie zaprosiła, coś jeszcze?
- Nie masz zaproszenia tak? Wypad stąd w tej chwili.
- Nie,dziękuję.Czekam moja droga.
- Słyszałam,że okna myjesz w kopalni.
- Były wyjątkowo brudne.
-Twoja matka pewnie musiała dużo zjeść śniegu,żeby takiego bałwana urodzić.
-Ostatnio widziałem buraka, na polu twój ojciec?
- Mój ojciec nie żyje ! - momentalnie zaczęły mi spływać łzy po policzkach.
-Ojej księżniczce się smutno zrobiło, idź się mamusi wypłakać, co? Zaraz nawet ona cię nie lubi.
-Biła mnie,piła,paliła i wyrzuciła z domu dosłownie przed maturą pod most.Znasz takie uczucie księciuniu ? - rozpłakałam się.
-Oj przepraszam, chyba cię uraziłem, zaraz Diana Mary Davis nigdy nie płacze, a co to? Jesteś słaba i masz bardzo mięciutkie serce kochanie, wiesz co lubię z takimi robić prawda?-oblizał wargi -Pa, pa-zniknął.
-Istniejesz,również w wersji z mózgiem czy to jest twój najlepszy model ?! - upadłam we łzach na podłogę.
Wyjęłam verbenę.Miałam wielką ochotę wylać ją temu debilowi na łeb.Gdy odwróciłam się butelka wypadła mi z rąk i oblałam nią Farley.
-Aaaaaaaaaaaaaaa!-wrzasnęła i upadła na kolana.
- Przepraszam ! Nie widziałam cię !
-Moja twarz,aaaaa- łzy leciały po jej policzkach.
-Far?!-usłyszałam od drzwi wejściowych-Boże Farley!
-Przepraszam Klaus to ja ją oblałam.Wejdź.
-Matko Farli -wziął ją na ręce-Już zabiorę cię do domu-spojrzał w moją stronę -Ty ją oblałaś?!
-Potem jeszcze powiedź mi, że jej życie bez ciebie nie byłoby piękniejsze!-zniknął.
Wszyscy goście się na nas gapili ale po chwili wrócili do swoich zajęć.W płaczu pobiegłam do Liama.
- Coś się stało ? - spytał.
- W-wszystkiego najlepszego - powiedziałam przez łzy.
- Nie udawaj,że...-złapał go Andy z flaszką wina.
Chciałam jak najszybciej opuścić tą imprezę.Przed domem wpadłam na Malika.
- Ooo księżniczce impreza się znudziła ? - spytał wrednie.
- Daj mi spokój!
- Hej...co jest ?
- Mam tego dosyć - przytuliłam go mocno.
********************************************************************
Czytasz=komentujesz. To bardzo motywuje ;)
SoMe&LenaX
Dziś nadszedł ten dzień.29 sierpnia.Urodziny Liama.Zbudził mnie Louis. A taki był spokój...
- Znów ci odbiło ?
- Eleanor wychodzi ze szpitala i znów jesteśmy razem.
- Fajnie ale daj mi spać.
- Nie.W trasie się wyśpisz królewno.
- Wal się.
- Chciałbyś - zrzucił mnie z łóżka.
- Kurde...co ci to da, że wstanę ?
- Satysfakcję, że cię wkurzyłem !
- Ha,ha,ha.
Zirytowany udałem się na dół gdzie jebało goframi.Czy Niall raz może zrobić dzień w którym nie zje prawie nic ? Ah no tak to Niall Horan i on nie wie co to znaczy dość.
- Gdzie jest Payne ? - spytałem zachrypniętym głosem.
- Spokojnie.Wyszedł.Zajmę się wszystkim - w pokoju pojawiła się Davis.No tak.Zapomniałem,że mieszka z nami od tygodnia.
- Jak wróci zabiorę go na pizzę !
- Ogarnij się Horan.Ty tylko o jedzeniu myślisz - syknął zirytowany Malik - Nie wiem jak wy ale nie idę na imprezę.
- Co?! Będą wszyscy! Ja,Farley,Styles,Tomlinson,Andy,Horan,Eleanor - o ile Louis po nią pojedzie, Danielle - jego przyjaciółka (była dziewczyna) i parę innych gwiazd,a ty nie ?!
- Parę ? Chyba cały dom.Nie bawię się w to.
- Liamowi będzie przykro !
- Chyba nie tylko jemu - puścił jej oczko.
- Nie chcesz to nie przychodź o jednego debila mniej.
- Pa - wyszedł z domu.
Dokończyłem śniadanie i postanowiłem iść na miasto.Wolałbym być z dala od tych wszystkich przygotowań tak samo jak Niall,który wyszedł razem ze mną.
- Mam sprawę - powiedział całkiem poważnie.
- Jesteś głody i chcesz iść się najeść do restauracji !
- Nie.Jest taka dziewczyna...
- Ooo Horan podejmuje się tematu dziewczyn ! Słucham.
- Ma na imię Alicia i jest wolontariuszką w szpitalu ale nie chce mnie znać.
- Ta Alicia ? Patrzcie jaki świat jest mały.Też ją znam.Nie mów,że się w niej zakochałeś.
- Tak tyle,że ona mnie nienawidzi.
- Masz jej numer ?
- Niestety nie.
- Zakradnij się do szpitala i zwiń.Pewnie musi być w pokoju lekarzy.Mogę iść z tobą jak chcesz.
- A co będzie jak nas złapie ochrona i nie zdążymy na imprezę urodzinową Liama ?
- Nie dramatyzuj.Simon coś załatwi.
- Okej.
Udaliśmy się do szpitala.Niall zaczaił się jak gepard i wleciał do pokoju lekarzy,a ja oparłem się o ścianę przy recepcji i czekałem.
- Cześć Harry - od tyłu zaszła mnie Alicia.
- O hej,gdzie się wybierasz ?
-No do pokoju lekarzy, pacjent spod 30 skarży się na bóle brzucha, powinny tam być jakieś przeciw bólowe - złapała za klamkę.
- Nie możesz tam wejść !
- Dlaczego ?
- Bo tak.
- Nie wygłupiaj się.
- Ja ? Lepiej ty się nie wygłupiaj i zostaw te drzwi w spokoju...
- Ale muszę wziąć przeciwbólowe.
- Trudno.Pacjent przeżyje.
-Weź przestań-nacisnęła klamkę i pchnęła drzwi -Niall?!
- Em jaa.
- Co ty robisz ? Tu nie wolno wchodzić !
- No wiesz od dziś pracujemy razem ! - gorszej ściemy w życiu nie słyszałem.
-Słucham?! I ja mam uwierzyć,że pani Downkins przyjęła cię po tym jak na nią nawrzucałeś?!
-Co tu się dzieje? Co pan robi w pokoju lekarzy?
- On już wychodzi proszę panią.
- Ja tu pracuje.
-Nie przypominam sobie, żeby ktoś mnie o panu informował, proszę wyjść.
- Ale Alicia daj mi swój numer telefonu myślisz,że po co się tutaj zakradałem z Harrym ! - wygadał się.Teraz jestem u niej spalony.
-Ty i Harry, się tu włamaliście, żeby zdobyć mój numer?! Wynoś się stąd.
- Ale proszę daj mi szansę ! Widzisz jak się dla ciebie poświęciłem ! Zakradłem się tu choć ochrona mogła mnie złapać i wsadzić do pudła,a dziś są urodziny Liama i nie mogę ryzykować,a to zrobiłem.Dla ciebie ! Prawda Hazza ?
- Harry pomogłeś mu?
- No...
- To on wymyślił ten plan.
- Słucham?!
- Prawdę mówię.
- Niall idioto przymknij się !
- Dzięki ! - wrzasnęła i wyszła.
Niall wybiegł z pokoju i zatrzymał ją.
- Proszę,daj mi szansę !
-Niall, proszę zostaw mnie, muszę coś przemyśleć.
-Wiem,że twoja sytuacja jest trudna ale zrozum mnie !
-Proszę, daj mi chwilę.
- Dobrze ile będzie trwała ta chwila ?
-Idź już, proszę.
- Alicia proszę pójdę ale daj mi szansę !
-Niall błagam-padła na kolana, a łzy zaczęły spływać po jej policzkach, niczym wodospad.
- Co ci jest ? - uklęknął obok niej,a ja stanąłem obok lady recepcyjnej.
-Idź już błagam, nie może ci się nic stać, błagam.
- Ale co ma mi się stać ?
- Idź stąd!Teraz,błagam.
- Nie pójdę dopóki nie powiesz mi o co chodzi.
-Nie możesz wiedzieć, błagam idź stąd, natychmiast błagam.
-Skoro dotyczy mnie chcę wiedzieć.Nawet najgorszą prawdę !
-Niall chodźmy już.Nie rozumiesz ?! - wrzasnąłem.
- Odczep się.Alicia...powiedz mi.
- Nie,proszę idź.
- Chcę wiedzieć.
- Nie możesz.
- Mogę.
- Nie! - wrzasnęła i zniknęła.
- Idziemy - złapałem go za koszulkę i wyciągnąłem siłą ze szpitala.
- O co jej chodziło ?
- Nikomu nie powiesz ?
- Nie.
- Alicia jest syreną.
- Co?!
Perspektywa Farley :
Otworzyłam szeroko oczy, szybko zamrugałam przyzwyczajając oczy do ostrego światła. Miałam wrażenie, jakby moje ręce się paliły, nic dziwnego, były przywiązane grubymi sznurami, nasączonymi verbeną i tojadem. kręciło mi się w głowie, ale doskonale znałam ten swąd. Próbowałam się uwolnić, co pogorszyło moją sytuację, poczułam, jakby dłonie miał mi zaraz odpaść i jeszcze do tego zbierało się na wymioty.
-Dzień dobry O'Hara, długo spałaś wiesz?-powiedziała Rebecca, wyłaniając się z ciemności. nie potrafiłam nic odpowiedzieć, tak jakbym musiała na nowo uczyć się mówić.
-Nic mi nie odpowiesz? No tak, wypiłaś sporo tego-pomachał mi butelką po verbenie przed nosem, już wiem dlaczego czuję się jak wyrzuta guma, złapał mój podbródek, popatrzyłam na nią tępym wzrokiem-Teraz posłuchasz, wszystkiego co powiem dobrze?-poruszyła moją głową, w górę i w dół, w geście, że się zgadzam.
-Świetnie, no więc słuchaj-popatrzyła mi głęboko w oczy, nie, ona chce mnie hipnotyzować, nie, nie mogę się przeciwstawić, jestem za słaba. Klaus, Diana, Quinn przepraszam, jeśli to jej rozkazy będą mną kierować, przepraszam -Klaus jest dla ciebie okropny, bije cię, boisz się go, on zmusza cię do tego żebyś z nim była i grozi, że jeśli tego nie zrobisz zabije twojego brata -starciłam grunt pod nogami, powoli zataczałam się w ciemność.
-Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!-usłyszałam krzyk i szeroko otworzyłam oczy. Znalazłam się na chodniku, szybko wstałam, rozejrzałam dookoła, poprawiłam sobie bluzkę i złapałam telefon, właśnie dzwoniła Diana.
Perspektywa Diany :
Goście - są,napoje - są,przekąski - są,tort - jest,wino - jest,muzyka - jest,Farley - nie ma!Przecież obiecywała,że mi pomoże ! Impreza zaczyna się za 20 minut.
- Hej kogoś szukasz - spytała Peazer.
- O cześć Danielle.Szukam mojej przyjaciółki.Ona też miała przyjść.
- Przykro mi,nie pomogę ci.Bardzo przejęłaś się imprezą dla Liama.Z początku myślałam,że jesteś wredna ale najwyraźniej myliłam się.
- Taa każdy tak o mnie myśli.Lepiej pójdę ją znaleźć.
- Okej.O siema Andy - zaszedł ją od tyłu i poszli do ogrodu.
Podeszłam do DJ i kazałam mu zabawić gości.
- Dobra ludziska słuchajcie ! Zaczynamy zabawę ! - puścił to https://www.youtube.com/watch?v=ABhDiXbUaBE
Wyciągnęłam komórkę i zadzwoniłam do Far.
- Halo ?
- Kiedy pojawisz się na imprezie? Zaczyna się za 20 minut,a to ty pomagałaś mi wszystko zorganizować.
- Kurde zapomniałam! Przepraszam ! Zaraz będę - rozłączyła się.
Gdy wróciłam do środka leciało Animals https://www.youtube.com/watch?v=qpgTC9MDx1o
Nagle do pokoju wszedł Liam.
- Co tu się dzieje ? - spytał zszokowany.
- Wszystkiego najlepszego Payne ! - krzyknęliśmy.
Następnie były życzenia,prezenty i inne duperele.
W tle leciały takie piosenki : https://www.youtube.com/watch?v=e82VE8UtW8A https://www.youtube.com/watch?v=iP6XpLQM2Cs https://www.youtube.com/watch?v=6XbIuSLaCnk https://www.youtube.com/watch?v=Bznxx12Ptl0,a nawet piosenka Cher Lloyd (przyjaciółki Liama z X-factora) https://www.youtube.com/watch?v=sdbyG2MrBHk
W pewnym momencie wpadłam na Quinnciego.
- Co ty tu kurwa robisz ?!
- Jak ładna to pozdrów.
- Nikt cię tu nie zapraszał.
- Moja ukochana siostra, zobaczyła jak bardzo nudzi mi się w domu i mnie zaprosiła, coś jeszcze?
- Nie masz zaproszenia tak? Wypad stąd w tej chwili.
- Nie,dziękuję.Czekam moja droga.
- Słyszałam,że okna myjesz w kopalni.
- Były wyjątkowo brudne.
-Twoja matka pewnie musiała dużo zjeść śniegu,żeby takiego bałwana urodzić.
-Ostatnio widziałem buraka, na polu twój ojciec?
- Mój ojciec nie żyje ! - momentalnie zaczęły mi spływać łzy po policzkach.
-Ojej księżniczce się smutno zrobiło, idź się mamusi wypłakać, co? Zaraz nawet ona cię nie lubi.
-Biła mnie,piła,paliła i wyrzuciła z domu dosłownie przed maturą pod most.Znasz takie uczucie księciuniu ? - rozpłakałam się.
-Oj przepraszam, chyba cię uraziłem, zaraz Diana Mary Davis nigdy nie płacze, a co to? Jesteś słaba i masz bardzo mięciutkie serce kochanie, wiesz co lubię z takimi robić prawda?-oblizał wargi -Pa, pa-zniknął.
-Istniejesz,również w wersji z mózgiem czy to jest twój najlepszy model ?! - upadłam we łzach na podłogę.
Wyjęłam verbenę.Miałam wielką ochotę wylać ją temu debilowi na łeb.Gdy odwróciłam się butelka wypadła mi z rąk i oblałam nią Farley.
-Aaaaaaaaaaaaaaa!-wrzasnęła i upadła na kolana.
- Przepraszam ! Nie widziałam cię !
-Moja twarz,aaaaa- łzy leciały po jej policzkach.
-Far?!-usłyszałam od drzwi wejściowych-Boże Farley!
-Przepraszam Klaus to ja ją oblałam.Wejdź.
-Matko Farli -wziął ją na ręce-Już zabiorę cię do domu-spojrzał w moją stronę -Ty ją oblałaś?!
-Potem jeszcze powiedź mi, że jej życie bez ciebie nie byłoby piękniejsze!-zniknął.
Wszyscy goście się na nas gapili ale po chwili wrócili do swoich zajęć.W płaczu pobiegłam do Liama.
- Coś się stało ? - spytał.
- W-wszystkiego najlepszego - powiedziałam przez łzy.
- Nie udawaj,że...-złapał go Andy z flaszką wina.
Chciałam jak najszybciej opuścić tą imprezę.Przed domem wpadłam na Malika.
- Ooo księżniczce impreza się znudziła ? - spytał wrednie.
- Daj mi spokój!
- Hej...co jest ?
- Mam tego dosyć - przytuliłam go mocno.
********************************************************************
Czytasz=komentujesz. To bardzo motywuje ;)
SoMe&LenaX
Rozdział 21
Perspektywa Nialla :
Obudziłem się wcześnie rano. Zjadłem naleśniki i postanowiłem odwiedzić Alicię w szpitalu. Czemu musi pracować w tak strasznym miejscu ? Chłopaki nie mogą nic wiedzieć bo mnie zabiją jak się dowiedzą, ,że ona jest syreną. Mam pomysł ! Udam, iż coś mi się stało, aby mnie przyjęli ! Gdy udałem się do budynku zaczęło się przedstawienie.
- Witam jestem Niall Horan i coś mi dolega.
-A co panu dokładnie dolega?
- Tak jakby mi słabo.
-O cześć Niall-zza rogu wyłoniła się Alicia.
- Hej jakoś tu gorąco - osunąłem się na ziemię ,żeby lekarze uwierzyli, że coś mi jest.
-Czekaj- podbiegła do mnie i przyłożyła rękę do czoła -Ale z ciebie kłamca.
- Ze mnie?! To poważne oskarżenia !
-Jakby było ci gorąco, sam też byłbyś gorący.
- O jednak jest mi letnio.
-Ok wstawaj, ja się przebiorę i idziemy.
- Mogę ci pomóc jak chcesz- zaśmiałem się.
-Dam radę, jestem dużą dziewczynką!-także się zaśmiała.
- Mam pewność? Dowodzik poproszę.
-Zostawiłam w pokoju lekarzy.
- Dobra idź się przebrać, poczekam o ile fanki mnie nie porwą.
-Dziękuję panie komendancie, wrócę za pięć minut-zasalutowała i odeszła.
W międzyczasie zabrałem uniform jakiegoś lekarza. W tym stroju na pewno nikt mnie nie rozpozna !
- Patrz co zwinąłem !
-Niall ściągaj to! To doktora Reynolldsa jeśli zwiną cię na jakąś operacje to uduszę cię własnymi rękami!
- Spokojnie. Idziemy ?
-Panie doktorze, czas na operację pacjenta! Gdzie pan był! – skierowała się w moją stronę kobieta wyglądem i sylwetką przypominająca pączka w czekoladzie.
- Emm na kawę musiałem wyjść.
-No panie Reynollds idziemy-złapała go za rękę i zabrała na salę operacyjną.
- Z czym mamy do czynienia proszę panią?
-Wycinanie wyrostka robaczkowego.
- Proszę wyciąć nerkę i będzie po sprawie.Albo migdałki. Zależy co tam pacjent chce.
-Ale to pan ma dokonać operacji.
- Ja się na tym nie znam.
-Przecież ukończył pan dwukrotnie medycynę!
- Ja śpiewam w One Direction i ukończyłem X-factora z trzecim miejscem na koncie !
- Jak to ?
-Niall! Co ty odwalasz!? Przepraszam panią za niego, to nie jest doktor Reynollds.
-Wiesz chłopcze, że za podszywanie się pod lekarza można trafić do więzienie, dzwonię na policję.
- Nie proszę tego nie robić bo nasz manager mnie zabije !
-Proszę natychmiast zdjąć uniform doktora Reynolldsa i zmiatać z mojego szpitala.
- To chyba nie jest pani szpital.
-Otóż mój drogi ten szpital jest własnością moją i mojego męża.
- Dobrze,dobrze pani pączek.
-Dzięki Niall,wrócę do domu sama!-wrzasnęła i wybiegła ze szpitala.
- Czekaj ! – dogoniłem ją i zatrzymałem.
-Nie wiem czy wiesz, ale ten wolontariat jest dla mnie ważny ,a ty obrażasz moją przełożoną!
- To co? Przecież nie wyrzuci cię bezpodstawnie.
-Może mnie nie wyrzucą, ale będę miała gorzej, bo pokazałam się tam z kimś kto nie okaże skruchy, choćby miał iść do więzienia!
- I tak bym tam nie trafił bo Simon by na to nie pozwolił.
-Najmądrzejszy, sorry spadam-odeszła od niego.
- Miliony dziewczyn na świecie chciałoby spotkać mnie na żywo, ba porozmawiać, a ty się jeszcze obrażasz!
-Masz milion, wybierz sobie jedną z nich!
-Ciekawe, powodzenia życzę!
- Ciebie.
-Brawo, udało ci się-zniknęła za zakrętem.
Smutny wróciłem do domu.
Perspektywa Rebbecki :
Ja i Elijah wracaliśmy z kolejnego spotkania z Klausem, na prawdę nie umie przestać trąbić o tym, jaka to Farley jest cudowna i nigdy jej nie zostawi. Zawsze robi nam na złość, nie widzi tego jaka jest, jest łasa na jego pieniądze i ta ciąża, złożę się,że Klaus się nią znudził i chce ją zostawić, a ona wymyśliła sobie te dzieci.
-Mam plan-odezwał się mój brat i zatrzymaliśmy się.
-Ciekawe, znowu idziemy przebić sobie ręce kołkami, iść do szpitala i straszyć pacjentów?
-Nie, wiem jak pozbyć się O'Hary.
-To dobrze, bo ostatnim razem wzywali egzorcystę.
-Zapłacimy tej cize, przecież nie jest z nim z miłości, rzygać mi się chcę jak tylko to słyszę.
-Ile?
-Nie wiem, z 20 tysięcy?
-A masz tyle?
-Nie rozśmieszaj mnie, zbieramy kasę od tysięcy lat, wiesz ile dadzą za kwintona?
-Masz kwintony, i się nie chwaliłeś!
-Wydałabyś wszystko na zakupy!
-Jak ty mnie dobrze znasz -uśmiechnęłam się, poklepałam po ramieniu i wyciągnęłam telefon.
-Halo?
-Bez zbędnych ceregieli jesteśmy gotowi dać ci 20 tysięcy, ale masz zostawić Klausa.
-Yyyy...nie ma mowy, kocham go.
-Nie rozśmieszaj mnie moja droga, jesteś z nim bo nasza rodzina jest bogata, kiedy w końcu to przyznasz?
-Kocham Klausa i w przeciwieństwie do ciebie, nie jestem materialistką!-rozłączyła się.
-I co? Twój genialny plan zawiódł, co teraz?
-Czekaj, droga siostrzyczko, ona oddzwoni. Mam nadzieję, że nie będę musiał usuwać Klausa z jej pamięci.
-Dawno już mogliśmy to zrobić!
-Trzeba najpierw ją złapać mądralo, nie zostaliśmy zaproszeni do domu Klausa.
-Cierpliwość złotem,tak? Wiesz, że jestem z natury nie cierpliwa. Sama to załatwię, też potrafię bawić się w hipnozę!-wrzasnęłam i pobiegłam pod dom mojego drugiego brata, stanęłam przed drzwiami, poprawiłam spódniczkę i zapukałam. Otworzyła zaspana Farley.
-Czego chcesz?
-Chodź.
-Gdzie?
-No tutaj.
-No chyba nie.
-Chodź tutaj!-stanęłam bliżej bariery.
-Czy jeśli to zrobię to przestaniesz wrzeszczeć pod moim domem?
-Tak-wyszła stanęła przede mną, złapałam ją za rękę, zrzuciłam ze schodów, wyciągnęłam wcześniej przygotowaną butelkę z verbeną i oblałam nią Farley, po minucie może dwóch, straciła przytomność.
-No kochanieńka, było nie wychodzić -Elijah przerzucił ją przez ramię i odeszliśmy.
Perspektywa Eleanor :
Wczoraj wybudziłam się ze śpiączki i wróciłam do Louisa.Lepiej być nie mogło prawda ? Nagle do mojej sali wszedł Tomlinson.
- Witaj piękna.
- Spadaj brzydki - zaśmialiśmy się.
W pewnym momencie przypomniałam sobie o Quinnie.Złapałam za telefon i wybrałam jego numer.
- Halo ?
- Hej tu Eleanor.
-Eleanor? Boże, wszystko w porządku, jak się czujesz? Martwiłem się o ciebie.
- Dobrze.Chciałabym cię przeprosić za sytuację.Pogodziłam się z Louisem.
- Aha...to świetnie.
-Wybacz.Wiem,że liczyłeś na coś więcej...- Louis wybuchł śmiechem - Lou uspokój się ! -Przepraszam cię za Tomlinsona.Straszny z niego dzieciak.
-Widziałem jego zachowanie, uwierz mi doskonale to wiem.
-Widzisz Louis zachowujesz się gorzej niż dziecko !
- Gdybyś nie była tutaj udowodniłbym ci co potrafię - zrobił minę pedofila
-Powiedź mu żeby przestał tak na ciebie patrzeć, bo wygląda jak idiota.
- Zaraz skąd wiesz jak na mnie patrzy?
-Dzień dobry-wszedł do pokoju-Mój znajomy trafił do szpitala i postanowiłem go odwiedzić.
- Cześć.Lou błagam wyglądasz jak niewyżyty seksualnie szesnastolatek.
Quinn klepnął go w tył głowy, uśmiechnął się i usiadł na łóżku Eleanor.
- Hola,hola ja tu jestem niewyżyty?
-Dokładnie-wziął rękę Eleanor-kiedy cię wypiszą?
- Jutro- przytuliłam Quinnciego na złość Tomlinsonowi i posłałam mu złośliwy uśmieszek.
- Mógłbym przyjść po ciebie, jeśli oczywiście sobie tego życzysz, moja droga.
-Oczywiście...- Louis odepchnął go i sam usiadł obok mnie.
- Wybacz ale El wprowadza się do mnie.
- Kto by pomyślał, ja wracam do Australii - zepchnął Lou z łóżka i przysunął się bliżej mnie.
- Kiedy będziesz ze mną mieszkała będę miał cię na oku i będziemy mieli więcej czasu dla siebie,a zawsze tego chciałaś. - popatrzył się wrednie na Quinnciego.
-Słyszałem,że zerwaliście.
- To się przesłyszałeś. - popchnął go.
-Tacy się tylko bić umieją, jak powiedziałem mu że umówiliśmy się na kawę, to rzucił się na mnie z pięściami.mi
- Witam pani Calder - do pokoju weszła pielęgniarka - Ooo dwóch tatusiów,jedna mama ?
- Słucham?
- N-nie,a o czym?
- Przecież pani jest w trzecim miesiącu ciąży !
- Ej, serio?
- Co? - zrobiło mi się słabo,a Tommo całkowicie zbladł.
- To jak pani myśli? Chłopiec czy dziewczynka?
- Ja pierdolę.
- Nie pierdol przy moim dziecku - uniósł się.
- To nie możliwe !
- Czekaj,dlaczego pani kłamie ?
- Na żartach się nie znacie - zaśmiała się i wyszła.
- To był żart ?!
- Ta baba jest nienormalna - rzuciłam wazonem z kwiatami o podłogę tak,że roztrzaskał się na części.
-Ej, bez przesady-podniósł kwiaty i pozbierał największe kawałki szkła-Ważne że to był żart, a ty nie będziesz mieć dzieci, póki co.
- Ale ja chciałem mieć dzieci ! Wyobrażasz sobie Louiska Juniora i Little Direction ?
- Hahaha,nie.
- Dobra muszę spadać bo zaraz mam wywiad - wyszedł i zamknął drzwi.
Wrzucił kawałki szkła do kosza -Louisek Junior-wyszeptał pod nosem i zaśmiał się
Louis był nienormalny no ale cóż poradzić.
-Ty i on..wróciliście do siebie?
-Tak.Wiesz trudno zapomnieć o tych trzech latach razem.
-Aha...fajnie...to pa-wyszedł.
Zdziwiona jego zachowaniem wróciłam do przeglądania jakiś bzdur w internecie.
***************************************************************************
Czytasz=komentujesz. To bardzo motywuje ;)
SoMe&LenaX
Obudziłem się wcześnie rano. Zjadłem naleśniki i postanowiłem odwiedzić Alicię w szpitalu. Czemu musi pracować w tak strasznym miejscu ? Chłopaki nie mogą nic wiedzieć bo mnie zabiją jak się dowiedzą, ,że ona jest syreną. Mam pomysł ! Udam, iż coś mi się stało, aby mnie przyjęli ! Gdy udałem się do budynku zaczęło się przedstawienie.
- Witam jestem Niall Horan i coś mi dolega.
-A co panu dokładnie dolega?
- Tak jakby mi słabo.
-O cześć Niall-zza rogu wyłoniła się Alicia.
- Hej jakoś tu gorąco - osunąłem się na ziemię ,żeby lekarze uwierzyli, że coś mi jest.
-Czekaj- podbiegła do mnie i przyłożyła rękę do czoła -Ale z ciebie kłamca.
- Ze mnie?! To poważne oskarżenia !
-Jakby było ci gorąco, sam też byłbyś gorący.
- O jednak jest mi letnio.
-Ok wstawaj, ja się przebiorę i idziemy.
- Mogę ci pomóc jak chcesz- zaśmiałem się.
-Dam radę, jestem dużą dziewczynką!-także się zaśmiała.
- Mam pewność? Dowodzik poproszę.
-Zostawiłam w pokoju lekarzy.
- Dobra idź się przebrać, poczekam o ile fanki mnie nie porwą.
-Dziękuję panie komendancie, wrócę za pięć minut-zasalutowała i odeszła.
W międzyczasie zabrałem uniform jakiegoś lekarza. W tym stroju na pewno nikt mnie nie rozpozna !
- Patrz co zwinąłem !
-Niall ściągaj to! To doktora Reynolldsa jeśli zwiną cię na jakąś operacje to uduszę cię własnymi rękami!
- Spokojnie. Idziemy ?
-Panie doktorze, czas na operację pacjenta! Gdzie pan był! – skierowała się w moją stronę kobieta wyglądem i sylwetką przypominająca pączka w czekoladzie.
- Emm na kawę musiałem wyjść.
-No panie Reynollds idziemy-złapała go za rękę i zabrała na salę operacyjną.
- Z czym mamy do czynienia proszę panią?
-Wycinanie wyrostka robaczkowego.
- Proszę wyciąć nerkę i będzie po sprawie.Albo migdałki. Zależy co tam pacjent chce.
-Ale to pan ma dokonać operacji.
- Ja się na tym nie znam.
-Przecież ukończył pan dwukrotnie medycynę!
- Ja śpiewam w One Direction i ukończyłem X-factora z trzecim miejscem na koncie !
- Jak to ?
-Niall! Co ty odwalasz!? Przepraszam panią za niego, to nie jest doktor Reynollds.
-Wiesz chłopcze, że za podszywanie się pod lekarza można trafić do więzienie, dzwonię na policję.
- Nie proszę tego nie robić bo nasz manager mnie zabije !
-Proszę natychmiast zdjąć uniform doktora Reynolldsa i zmiatać z mojego szpitala.
- To chyba nie jest pani szpital.
-Otóż mój drogi ten szpital jest własnością moją i mojego męża.
- Dobrze,dobrze pani pączek.
-Dzięki Niall,wrócę do domu sama!-wrzasnęła i wybiegła ze szpitala.
- Czekaj ! – dogoniłem ją i zatrzymałem.
-Nie wiem czy wiesz, ale ten wolontariat jest dla mnie ważny ,a ty obrażasz moją przełożoną!
- To co? Przecież nie wyrzuci cię bezpodstawnie.
-Może mnie nie wyrzucą, ale będę miała gorzej, bo pokazałam się tam z kimś kto nie okaże skruchy, choćby miał iść do więzienia!
- I tak bym tam nie trafił bo Simon by na to nie pozwolił.
-Najmądrzejszy, sorry spadam-odeszła od niego.
- Miliony dziewczyn na świecie chciałoby spotkać mnie na żywo, ba porozmawiać, a ty się jeszcze obrażasz!
-Masz milion, wybierz sobie jedną z nich!
-Ciekawe, powodzenia życzę!
- Ciebie.
-Brawo, udało ci się-zniknęła za zakrętem.
Smutny wróciłem do domu.
Perspektywa Rebbecki :
Ja i Elijah wracaliśmy z kolejnego spotkania z Klausem, na prawdę nie umie przestać trąbić o tym, jaka to Farley jest cudowna i nigdy jej nie zostawi. Zawsze robi nam na złość, nie widzi tego jaka jest, jest łasa na jego pieniądze i ta ciąża, złożę się,że Klaus się nią znudził i chce ją zostawić, a ona wymyśliła sobie te dzieci.
-Mam plan-odezwał się mój brat i zatrzymaliśmy się.
-Ciekawe, znowu idziemy przebić sobie ręce kołkami, iść do szpitala i straszyć pacjentów?
-Nie, wiem jak pozbyć się O'Hary.
-To dobrze, bo ostatnim razem wzywali egzorcystę.
-Zapłacimy tej cize, przecież nie jest z nim z miłości, rzygać mi się chcę jak tylko to słyszę.
-Ile?
-Nie wiem, z 20 tysięcy?
-A masz tyle?
-Nie rozśmieszaj mnie, zbieramy kasę od tysięcy lat, wiesz ile dadzą za kwintona?
-Masz kwintony, i się nie chwaliłeś!
-Wydałabyś wszystko na zakupy!
-Jak ty mnie dobrze znasz -uśmiechnęłam się, poklepałam po ramieniu i wyciągnęłam telefon.
-Halo?
-Bez zbędnych ceregieli jesteśmy gotowi dać ci 20 tysięcy, ale masz zostawić Klausa.
-Yyyy...nie ma mowy, kocham go.
-Nie rozśmieszaj mnie moja droga, jesteś z nim bo nasza rodzina jest bogata, kiedy w końcu to przyznasz?
-Kocham Klausa i w przeciwieństwie do ciebie, nie jestem materialistką!-rozłączyła się.
-I co? Twój genialny plan zawiódł, co teraz?
-Czekaj, droga siostrzyczko, ona oddzwoni. Mam nadzieję, że nie będę musiał usuwać Klausa z jej pamięci.
-Dawno już mogliśmy to zrobić!
-Trzeba najpierw ją złapać mądralo, nie zostaliśmy zaproszeni do domu Klausa.
-Cierpliwość złotem,tak? Wiesz, że jestem z natury nie cierpliwa. Sama to załatwię, też potrafię bawić się w hipnozę!-wrzasnęłam i pobiegłam pod dom mojego drugiego brata, stanęłam przed drzwiami, poprawiłam spódniczkę i zapukałam. Otworzyła zaspana Farley.
-Czego chcesz?
-Chodź.
-Gdzie?
-No tutaj.
-No chyba nie.
-Chodź tutaj!-stanęłam bliżej bariery.
-Czy jeśli to zrobię to przestaniesz wrzeszczeć pod moim domem?
-Tak-wyszła stanęła przede mną, złapałam ją za rękę, zrzuciłam ze schodów, wyciągnęłam wcześniej przygotowaną butelkę z verbeną i oblałam nią Farley, po minucie może dwóch, straciła przytomność.
-No kochanieńka, było nie wychodzić -Elijah przerzucił ją przez ramię i odeszliśmy.
Perspektywa Eleanor :
Wczoraj wybudziłam się ze śpiączki i wróciłam do Louisa.Lepiej być nie mogło prawda ? Nagle do mojej sali wszedł Tomlinson.
- Witaj piękna.
- Spadaj brzydki - zaśmialiśmy się.
W pewnym momencie przypomniałam sobie o Quinnie.Złapałam za telefon i wybrałam jego numer.
- Halo ?
- Hej tu Eleanor.
-Eleanor? Boże, wszystko w porządku, jak się czujesz? Martwiłem się o ciebie.
- Dobrze.Chciałabym cię przeprosić za sytuację.Pogodziłam się z Louisem.
- Aha...to świetnie.
-Wybacz.Wiem,że liczyłeś na coś więcej...- Louis wybuchł śmiechem - Lou uspokój się ! -Przepraszam cię za Tomlinsona.Straszny z niego dzieciak.
-Widziałem jego zachowanie, uwierz mi doskonale to wiem.
-Widzisz Louis zachowujesz się gorzej niż dziecko !
- Gdybyś nie była tutaj udowodniłbym ci co potrafię - zrobił minę pedofila
-Powiedź mu żeby przestał tak na ciebie patrzeć, bo wygląda jak idiota.
- Zaraz skąd wiesz jak na mnie patrzy?
-Dzień dobry-wszedł do pokoju-Mój znajomy trafił do szpitala i postanowiłem go odwiedzić.
- Cześć.Lou błagam wyglądasz jak niewyżyty seksualnie szesnastolatek.
Quinn klepnął go w tył głowy, uśmiechnął się i usiadł na łóżku Eleanor.
- Hola,hola ja tu jestem niewyżyty?
-Dokładnie-wziął rękę Eleanor-kiedy cię wypiszą?
- Jutro- przytuliłam Quinnciego na złość Tomlinsonowi i posłałam mu złośliwy uśmieszek.
- Mógłbym przyjść po ciebie, jeśli oczywiście sobie tego życzysz, moja droga.
-Oczywiście...- Louis odepchnął go i sam usiadł obok mnie.
- Wybacz ale El wprowadza się do mnie.
- Kto by pomyślał, ja wracam do Australii - zepchnął Lou z łóżka i przysunął się bliżej mnie.
- Kiedy będziesz ze mną mieszkała będę miał cię na oku i będziemy mieli więcej czasu dla siebie,a zawsze tego chciałaś. - popatrzył się wrednie na Quinnciego.
-Słyszałem,że zerwaliście.
- To się przesłyszałeś. - popchnął go.
-Tacy się tylko bić umieją, jak powiedziałem mu że umówiliśmy się na kawę, to rzucił się na mnie z pięściami.mi
- Witam pani Calder - do pokoju weszła pielęgniarka - Ooo dwóch tatusiów,jedna mama ?
- Słucham?
- N-nie,a o czym?
- Przecież pani jest w trzecim miesiącu ciąży !
- Ej, serio?
- Co? - zrobiło mi się słabo,a Tommo całkowicie zbladł.
- To jak pani myśli? Chłopiec czy dziewczynka?
- Ja pierdolę.
- Nie pierdol przy moim dziecku - uniósł się.
- To nie możliwe !
- Czekaj,dlaczego pani kłamie ?
- Na żartach się nie znacie - zaśmiała się i wyszła.
- To był żart ?!
- Ta baba jest nienormalna - rzuciłam wazonem z kwiatami o podłogę tak,że roztrzaskał się na części.
-Ej, bez przesady-podniósł kwiaty i pozbierał największe kawałki szkła-Ważne że to był żart, a ty nie będziesz mieć dzieci, póki co.
- Ale ja chciałem mieć dzieci ! Wyobrażasz sobie Louiska Juniora i Little Direction ?
- Hahaha,nie.
- Dobra muszę spadać bo zaraz mam wywiad - wyszedł i zamknął drzwi.
Wrzucił kawałki szkła do kosza -Louisek Junior-wyszeptał pod nosem i zaśmiał się
Louis był nienormalny no ale cóż poradzić.
-Ty i on..wróciliście do siebie?
-Tak.Wiesz trudno zapomnieć o tych trzech latach razem.
-Aha...fajnie...to pa-wyszedł.
Zdziwiona jego zachowaniem wróciłam do przeglądania jakiś bzdur w internecie.
***************************************************************************
Czytasz=komentujesz. To bardzo motywuje ;)
SoMe&LenaX
wtorek, 21 kwietnia 2015
Rozdział 20
Perspektywa Diany :
Całą noc pisałam artykuł do wiadomości.Teraz mam okazję poszukać mieszkania bo przecież nie będę mieszkać całe życie w hotelu. Spojrzałam na kalendarz... zaraz dziś jest 20 sierpnia ! Liam ma urodziny za dziewięć dni ! Jestem jego dziewczyną i raczej wypadałoby zorganizować imprezę niespodziankę. Spytam się w tej sprawie Farley. Ona wie najwięcej na ten temat. Ubrałam się w to :
I wyszłam.Udałam się do mojej ulubionej kafejki i wybrałam numer Far.
-Cześć.
- Hej mam sprawę.
-Coś się stało?
- Możemy spotkać się w naszej ulubionej kafejce?
-Jasne.
-Okej jakby coś to jestem na miejscu.
-Ubiorę się i już do ciebie lecę.
Nagle stanęła za mną.
-Witam.
- Jesteś bardzo szybka jak na wiekową osobę - zaśmiałam się.
- Dzięki-uśmiechnęła się.
- Więc pomożesz mi zorganizować imprezę urodzinową dla mojego chłopaka.
- Masz chłopaka? Nasza przerwa trwała zdecydowanie za długo.
W korytarzu zobaczyłam Louisa i powiedziałam mu, że wszystko będzie dobrze i takie rzeczy.O dziwo nie było Nialla...kurde zaraz muszę spadać bo muszę poszukać mieszkania ! Oczywiście zatrzymał mnie Liam.
- Już idziesz ? - spytał
- Taaa... gdzie Niall ?
- Ma robione badania bo dzisiaj go wypuszczają po akcji z dniem ''Jedz ile chcesz''
- Hah mogłam się domyśleć.
- Czemu się tak bardzo śpieszysz ?
- Muszę poszukać mieszkania.
- Hahaha mogłaś tak od razu.
- Aha ??
- Możesz zamieszkać ze mną...to znaczy z 1D.
- Oszalałeś ?! Chyba tak. Nie sądzę, aby wasz manager się zgodził.
- Proszę.
- No dobrze. Mogę to zrobić ale tylko na chwilę. Jak znajdę coś dla siebie to wyprowadzam się.
- Poinformuję chłopaków.
- Okej. To ja jadę po swoje rzeczy.
Po drodze wpadłam na Quinnciego.
- Sorry - odpowiedziałam lekceważąco.
- Dzięki - powiedział sarkastycznie
- Nie mam humoru szopie.
- Szopie ? Tylko na taki pocisk cię stać ?
- Mój drogi gdybym chciała ci pocisnąć inaczej by to wyglądało.
- Od kiedy jestem twój ? I czekałem, aż to zrobisz.
- Powtórz bo się nie równo oplułeś.
- No dziękuję na to czekałem,pa pa - odwrócił się
- Cieszysz się jak żyd z pejasów.
- Dzięki jeszcze raz - usłyszałam za plecami.
Co za debil. Aż się dziwię, że go ze szpitala wypuścili bez operacji plastycznej ryja. Wbiegłam do hotelu, wzięłam swoje rzeczy i nagle zobaczyłam w gazecie artykuł ''Morderstwo w Central Parku'', a na okładce ciało Stephana...
Perspektywa Liama :
Zaproponowałem Dianie, aby się do nas wprowadziła. Mój prywatny dom jest w Stanach, więc sytuacja jest kiepska. Mam to gdzieś czy chłopaki zaprzeczą. Harry,Louis i Niall nie powinni mieć problemów, gorzej z Malikiem.
- Diana się do nas wprowadza.
- Co?! - huknął.
- To co słyszysz.
- Nie zgadzam się.
- Mam to gdzieś. A wy chłopcy macie jakiś problem ?
- Nie. Tylko jak Simon...
- Bla,bla,bla to, że Cowell zrobił z nas zespół to jedno ale to my ustalamy gdzie,jak i z kim mieszkamy - stwierdził Harry.
- No właśnie. Mi to nie przeszkadza zresztą jakby El chciała się wprowadzić do nas to by była taka sama sprawa.
- W takim razie ja mogę też mieszkać z kim chce - syknął Zayn.
- Nikt ci nie broni.
Po chwili przyszedł lekarz i rozmawiał z Louisem.Niall dostawał wypis, Harry wyszedł przed szpital dać wywiad, a z Malikiem nie chciałem rozmawiać. Coś za często odwiedzam ten szpital. Nie miałem co robić więc udałem się do kafejki. Zastałem Farley, więc skorzystałem z okazji, aby z nią porozmawiać.
- Cześć.
- Hej.Mogę się dosiąść ?
- Jasne,siadaj.
- Mam sprawę do ciebie i twojego narzeczonego.
- Ciekawe,słucham.
- Oboje wiemy, że życie wampira jest niebezpieczne.
- I?
- Nie chciałbym,aby coś stało się Dianie. Wczoraj Eleanor została postrzelona przez Stephana.
- Steph zginął, więc raczej nic jej nie grozi.
- Klaus?
- Jest wdzięczny, że mnie uratowała.
- A ty ?
- Jestem jej przyjaciółką, myślisz, iż coś bym jej zrobiła ?!
- Ja nie myślę tylko pytam.
- Nie.
- Dobrze. Przepraszam, że zabrałem ci czas.Żegnaj.
- Mam jeszcze mnóstwo czasu.Wiesz nieśmiertelność, do zobaczenia.
Powoli kończą się wakacje, a ja kocham lato. Zadzwoniłem do Andiego i spytałem czy chce iść ze mną do klubu ale jest wiecznie zajęty.Nagle wyświetlił mi się numer mojej ciotki. Zawsze dzwoni, gdy czegoś chce.
- Cześć Liamku, mój ulubiony siostrzeńcu !
- Cześć ciociu. Nie musisz się trudzić. Czego chcesz ?
- Trzy słowa. Nelly Stark Payne. Twoja kochana kuzynka.
- Nel ? Co w związku z nią ?
- Ja i mój mąż mamy jej dość. Wiecznie obrażona, ubiera się jak przestępca, demoluje szkołę, bije się ze swoimi rówieśnikami oraz wdaje się w kłopoty z prawem.
- I ?
- I zamieszka z tobą.
- CO ?! To jest jakiś żart.
- Przyjeżdża w twoje urodziny, baw się dobrze. - rozłączyła się.
Mam nadzieję, iż to tylko zły sen...
Perspektywa Any :
Mój szef kategorycznie zabronił mi dyskutować w sprawie Stylesa. Niby czemu ja mam być jego stylistką ? Wdałam się w trans moich myśli ale przerwał mi e-mail od Justina Biebera. ''Moja droga masz zjawić się w mojej posiadłości dokładnie o 20.45 jasne ?''. Co za idiota ! Dobra nie ma co.Zrobiło się chłodno więc ubrałam się w to :
Szłam jakąś obleśną,ciemną uliczką.Był już koniec sierpnia,a o tej porze zawsze zaczęło się ściemniać.W pewnym momencie podszedł do mnie jakiś dziwak i złapał za rękę.
- Co ty robisz ? - splunęłam mu w twarz.
-Taka ładna dziewczyna i taka niegrzeczna - uderzył mnie w brzuch.
Zwijałam się z bólu,a on wyjął z kieszeni nóż.Myślałam,że już po mnie ale nagle zjawił się jakiś koleś i ostro zaczął go nawalać.
- Ktoś cię manier nie nauczył ? - warknął i kopnął go w ryja - Jak mi przykro - zadzwonił na policję.
Starałam się dokładnie przyjrzeć mojemu ''wybawcy'' ale w ciemnościach nic nie widziałam.
- Nic ci nie jest ? - spytał.
O kurwa. To Harry Styles.
- TY ?!
-Tak.
-Hahaha super.
-Szczerze ? Wolałabym już zginąć niż patrzeć znów na ciebie.O ile się nie mylę zwolniłeś mnie,a mój szef dzwoni do mnie i informuje mnie o tym,iż nadal jestem twoją stylistką!
- Życie.Idziesz gdzieś czy mam ci pomóc ? - spytał ironicznie.
- Odwal się - rzuciłam mu wściekłe spojrzenie i zamówiłam taksówkę.
To był początek wspaniałego wieczoru w towarzystwie pana Biebera...
**************************************************************************
Czytasz = komentujesz. To bardzo motywuje ;)
Some&LenaX
Całą noc pisałam artykuł do wiadomości.Teraz mam okazję poszukać mieszkania bo przecież nie będę mieszkać całe życie w hotelu. Spojrzałam na kalendarz... zaraz dziś jest 20 sierpnia ! Liam ma urodziny za dziewięć dni ! Jestem jego dziewczyną i raczej wypadałoby zorganizować imprezę niespodziankę. Spytam się w tej sprawie Farley. Ona wie najwięcej na ten temat. Ubrałam się w to :
I wyszłam.Udałam się do mojej ulubionej kafejki i wybrałam numer Far.
-Cześć.
- Hej mam sprawę.
-Coś się stało?
- Możemy spotkać się w naszej ulubionej kafejce?
-Jasne.
-Okej jakby coś to jestem na miejscu.
-Ubiorę się i już do ciebie lecę.
Nagle stanęła za mną.
-Witam.
- Jesteś bardzo szybka jak na wiekową osobę - zaśmiałam się.
- Dzięki-uśmiechnęła się.
- Więc pomożesz mi zorganizować imprezę urodzinową dla mojego chłopaka.
- Masz chłopaka? Nasza przerwa trwała zdecydowanie za długo.
- Tak to Liam Payne.
- Ten wokalista ? Wow nasza przerwa trwała zdecydowanie długo.
- Tylko jego kocham.Niech Zayn wraca sobie do Perrie.
- Patrzcie...więc co do przyjęcia w jakim stylu mają być dekoracje ?
- Toy Story. On bardzo lubi ten film.
- Toy... serio ? Dobra coś wykombinuję.
-
Taaa to totalny dzieciak -nagle dostałam wiadomość - Czekaj dostałam
sms od Liama...Eleanor została postrzelona i Louis się załamał! Wybacz
później porozmawiamy muszę jechać do szpitala.
- Okej to ja już lecę , pa.
Pojechałam do szpitala i wpadłam oczywiście na tego debila Malika.
- I co ?
- Nico - odparł ozięble.
- Dobra nie chcesz to nie mów. Liam mi powie.
- Tak on zrobi to co ty mu zagrasz, przecież inaczej by nie było.
-Dałabym ci banana ale mama zakazała dokarmiać małpy - rzuciłam mu w twarz i poszłam dalej.W korytarzu zobaczyłam Louisa i powiedziałam mu, że wszystko będzie dobrze i takie rzeczy.O dziwo nie było Nialla...kurde zaraz muszę spadać bo muszę poszukać mieszkania ! Oczywiście zatrzymał mnie Liam.
- Już idziesz ? - spytał
- Taaa... gdzie Niall ?
- Ma robione badania bo dzisiaj go wypuszczają po akcji z dniem ''Jedz ile chcesz''
- Hah mogłam się domyśleć.
- Czemu się tak bardzo śpieszysz ?
- Muszę poszukać mieszkania.
- Hahaha mogłaś tak od razu.
- Aha ??
- Możesz zamieszkać ze mną...to znaczy z 1D.
- Oszalałeś ?! Chyba tak. Nie sądzę, aby wasz manager się zgodził.
- Proszę.
- No dobrze. Mogę to zrobić ale tylko na chwilę. Jak znajdę coś dla siebie to wyprowadzam się.
- Poinformuję chłopaków.
- Okej. To ja jadę po swoje rzeczy.
Po drodze wpadłam na Quinnciego.
- Sorry - odpowiedziałam lekceważąco.
- Dzięki - powiedział sarkastycznie
- Nie mam humoru szopie.
- Szopie ? Tylko na taki pocisk cię stać ?
- Mój drogi gdybym chciała ci pocisnąć inaczej by to wyglądało.
- Od kiedy jestem twój ? I czekałem, aż to zrobisz.
- Powtórz bo się nie równo oplułeś.
- No dziękuję na to czekałem,pa pa - odwrócił się
- Cieszysz się jak żyd z pejasów.
- Dzięki jeszcze raz - usłyszałam za plecami.
Co za debil. Aż się dziwię, że go ze szpitala wypuścili bez operacji plastycznej ryja. Wbiegłam do hotelu, wzięłam swoje rzeczy i nagle zobaczyłam w gazecie artykuł ''Morderstwo w Central Parku'', a na okładce ciało Stephana...
Perspektywa Liama :
Zaproponowałem Dianie, aby się do nas wprowadziła. Mój prywatny dom jest w Stanach, więc sytuacja jest kiepska. Mam to gdzieś czy chłopaki zaprzeczą. Harry,Louis i Niall nie powinni mieć problemów, gorzej z Malikiem.
- Diana się do nas wprowadza.
- Co?! - huknął.
- To co słyszysz.
- Nie zgadzam się.
- Mam to gdzieś. A wy chłopcy macie jakiś problem ?
- Nie. Tylko jak Simon...
- Bla,bla,bla to, że Cowell zrobił z nas zespół to jedno ale to my ustalamy gdzie,jak i z kim mieszkamy - stwierdził Harry.
- No właśnie. Mi to nie przeszkadza zresztą jakby El chciała się wprowadzić do nas to by była taka sama sprawa.
- W takim razie ja mogę też mieszkać z kim chce - syknął Zayn.
- Nikt ci nie broni.
Po chwili przyszedł lekarz i rozmawiał z Louisem.Niall dostawał wypis, Harry wyszedł przed szpital dać wywiad, a z Malikiem nie chciałem rozmawiać. Coś za często odwiedzam ten szpital. Nie miałem co robić więc udałem się do kafejki. Zastałem Farley, więc skorzystałem z okazji, aby z nią porozmawiać.
- Cześć.
- Hej.Mogę się dosiąść ?
- Jasne,siadaj.
- Mam sprawę do ciebie i twojego narzeczonego.
- Ciekawe,słucham.
- Oboje wiemy, że życie wampira jest niebezpieczne.
- I?
- Nie chciałbym,aby coś stało się Dianie. Wczoraj Eleanor została postrzelona przez Stephana.
- Steph zginął, więc raczej nic jej nie grozi.
- Klaus?
- Jest wdzięczny, że mnie uratowała.
- A ty ?
- Jestem jej przyjaciółką, myślisz, iż coś bym jej zrobiła ?!
- Ja nie myślę tylko pytam.
- Nie.
- Dobrze. Przepraszam, że zabrałem ci czas.Żegnaj.
- Mam jeszcze mnóstwo czasu.Wiesz nieśmiertelność, do zobaczenia.
Powoli kończą się wakacje, a ja kocham lato. Zadzwoniłem do Andiego i spytałem czy chce iść ze mną do klubu ale jest wiecznie zajęty.Nagle wyświetlił mi się numer mojej ciotki. Zawsze dzwoni, gdy czegoś chce.
- Cześć Liamku, mój ulubiony siostrzeńcu !
- Cześć ciociu. Nie musisz się trudzić. Czego chcesz ?
- Trzy słowa. Nelly Stark Payne. Twoja kochana kuzynka.
- Nel ? Co w związku z nią ?
- Ja i mój mąż mamy jej dość. Wiecznie obrażona, ubiera się jak przestępca, demoluje szkołę, bije się ze swoimi rówieśnikami oraz wdaje się w kłopoty z prawem.
- I ?
- I zamieszka z tobą.
- CO ?! To jest jakiś żart.
- Przyjeżdża w twoje urodziny, baw się dobrze. - rozłączyła się.
Mam nadzieję, iż to tylko zły sen...
Perspektywa Any :
Mój szef kategorycznie zabronił mi dyskutować w sprawie Stylesa. Niby czemu ja mam być jego stylistką ? Wdałam się w trans moich myśli ale przerwał mi e-mail od Justina Biebera. ''Moja droga masz zjawić się w mojej posiadłości dokładnie o 20.45 jasne ?''. Co za idiota ! Dobra nie ma co.Zrobiło się chłodno więc ubrałam się w to :
Szłam jakąś obleśną,ciemną uliczką.Był już koniec sierpnia,a o tej porze zawsze zaczęło się ściemniać.W pewnym momencie podszedł do mnie jakiś dziwak i złapał za rękę.
- Co ty robisz ? - splunęłam mu w twarz.
-Taka ładna dziewczyna i taka niegrzeczna - uderzył mnie w brzuch.
Zwijałam się z bólu,a on wyjął z kieszeni nóż.Myślałam,że już po mnie ale nagle zjawił się jakiś koleś i ostro zaczął go nawalać.
- Ktoś cię manier nie nauczył ? - warknął i kopnął go w ryja - Jak mi przykro - zadzwonił na policję.
Starałam się dokładnie przyjrzeć mojemu ''wybawcy'' ale w ciemnościach nic nie widziałam.
- Nic ci nie jest ? - spytał.
O kurwa. To Harry Styles.
- TY ?!
-Tak.
-Hahaha super.
-Szczerze ? Wolałabym już zginąć niż patrzeć znów na ciebie.O ile się nie mylę zwolniłeś mnie,a mój szef dzwoni do mnie i informuje mnie o tym,iż nadal jestem twoją stylistką!
- Życie.Idziesz gdzieś czy mam ci pomóc ? - spytał ironicznie.
- Odwal się - rzuciłam mu wściekłe spojrzenie i zamówiłam taksówkę.
To był początek wspaniałego wieczoru w towarzystwie pana Biebera...
**************************************************************************
Czytasz = komentujesz. To bardzo motywuje ;)
Some&LenaX
czwartek, 16 kwietnia 2015
Rozdział 19
Perspektywa Eleanor :
Od kąt rozstałam się z Louisem nareszcie jestem wolna. Było po szesnastej więc udałam się do galerii handlowej. Muszę kupić coś nowego. W pewnym momencie wpadłam na Farley.
- Wybacz...
-Nie szkodzi...
- Głupio wyszło wtedy z Tomlinsonem. Na szczęście zerwałam z tym kłamcą.
-Szkoda, wyglądaliście na szczęśliwych.
- Nigdy nie byliśmy szczęśliwi. Powiedział, że byłam z nim tylko dla kasy i sławy, a z takim kolesiem zadawać się nie będę więc wykrzyczałam mu co o nim myślę to się obraził. Idiota
-Życie, znajdziesz innego.
- Nie sądzę. Poza tym Louis pewnie nastawia wszystkich przeciwko mnie. Tania zagrywka.
-Far idziemy już, bo...cześć-nagle pojawił się jakiś blondyn i zaniemówił.
- Ty też jesteś wampirem ?
-Zacznijmy od tego że nazywam się Quinncy i jestem bratem Farley -złapał moją rękę i ucałował dłoń.
- Witam jestem Eleanor Calder ale nie przesadzaj nie jestem damą w średniowieczu. Wystarczy zwykłe siema.
-Ale tak piękna panna zasługuje na godne powitanie-promiennie się do niej uśmiechnął.
- Hahaha i na godne zerwanie.
-Może to za wcześnie, ale chciałbym zaprosić cię na kawę, czy pozwoli pani?-wyciągnął do mnie rękę
Mów mi El. Zgoda.
-Oczywiście El.
- To o której godzinie i gdzie ?
-A kiedy masz czas?
- Dziś o 19 ? Taka późna kawa - zaśmiałam się i poszłam.
Wstąpiłam jeszcze do cukierni na ciastko. Dochodziła już 19. O nie ! Teraz na pewno się spóźnię. Złapałam torebkę i wybiegłam na ulicę. Postanowiłam, że zadzwonię do Quinnciego i powiadomić go, że przybędę trochę później.
- Halo ? Tu El mam pewien problem.
-Tak? Co się stało?
- Będę za dziesięć minut bo....- ktoś uderzył mnie w głowę i upadłam. Jednak wszystko słyszałam.
-Eleanor?!
- Kto mówi ? - warknął do mojego telefonu jakiś facet.
-Ktoś kto właśnie umówił się z Eleanor, kim jesteś i co zrobiłeś El ?!
- Słuchaj jestem Stephan Salvatore. Jeśli chcesz,aby przeżyła mam dla ciebie parę wskazówek.
-Te jak cię znajdę to masz przesrane!
- Przesrane to będzie miała ta laska bo zaraz ją zarżnę jak będziesz hojraczył. Lepiej zrób to co ci karzę albo przyjdziesz na jej pogrzeb.
-Nie obiecuję, że będę grzeczny, czego chcesz?!
- Pójdziesz do Louisa Tomlinsona. Jest członkiem One Direction,które chcę rozpieprzyć więc lepiej się przyłóż. Powiedz mu,że mam jego dziewczynę i czekam na niego. O i przekaż pozdrowienia. Pewnie bardzo się ucieszy.
-To jego dziewczyna?
-Tak to jego dziewczyna i chcę rozwalić 1D.Jeśli się postarasz to nic jej się nie stanie. A jeśli nie...chyba nie muszę kończyć.
-Ja jeszcze nie skończyłem! Zrób jej coś tylko...-rozłączył się.
Nie miałam już więcej sił i usnęłam.
Obudziłam się w jakimś dziwnym miejscu.
- Kim jesteś ? – spytałam.
- Lepiej módl się, aby twój chłopak przyszedł w umówione miejsce. – wyjął nóż.
- Nie mam chłopaka, a ty jesteś idiotą jeśli myślisz, że zwrócisz w ten sposób jego uwagę.
- Hahaha ja fanem ? Błagam cię. Jestem porywaczem.
- Taaa na pewno.
- Nie wierzysz ? –przyłożył mi nóż do twarzy – To uwierz.
Następnie uderzył mnie kijem w głowę i zemdlałam.
Perspektywa Quinnciego :
Dlatego rzadko chodzę na randki, coś zawsze musi iść nie tak. Dobra nieważne, musze iść do tego Louisa i kazać mu iść do Salvatore, kiedy Eleanor będzie bezpieczna, własnoręcznie go przebiję. Stanąłem przed drzwiami dużego, bardzo dużego domu i zapukałem.
-Tak ?
-Jest Tomlinson? Muszę z nim porozmawiać.
-Hola,hola to ja jestem Tommo.W czymś ci pomóc?
-Chodzi o twoją dziewczynę, jakiś Stephan ją porwał i karze ci po nią przyjść.
-To ja mam dziewczynę?
-No Eleanor, nie jest twoją dziewczyną?
-El? Nie chcę mieć z nią nic do czynienia.
-On chce ją zabić, musisz jej pomóc.
-Zaraz kto chce ją zabić?!!
-No Stephan, kazał ci po nią iść!
-Ten co chciał zabić Zayna?I gdzie mam po nią iść?
-Nie wiem! Ten debil tego nie powiedział.
-Czemu tobie to powiedział?
-A ja mam wiedzieć? Daj mi jakąś jej rzecz, moja siostra ją wytropi.
-Kim jest twoja siostra? Nie mów,że wilkołakiem.
-Dokładnie.
-Wszystko wyrzuciłem w tym problem.
-Świetnie!
-A ty skąd znasz Eleanor ?!
-Umówiłem się z nią!
Louis rzucił się na mnie z pięściami, zrzuciłem go z siebie zrzucił i sam zacząłem go prać.
-Oszalałeś debilu?! Nie dość,że umawiasz się z moją laską to teraz jeszcze się ze mną nawalasz ! To ty powinieneś dostać w ryja nie ja !
-Jesteś pewien? Tak się zdaje że nic mi nie zrobisz-chwyciłem kamień rozciąłem sobie nim rękę i wmgnieniu oka rana zgoiła się-po co będziesz mnie bił skoro nie czuję bólu?
-Wy wampiry nie powinniście panoszyć się się tutaj.Wy tylko potraficie straszyć,mordować i hojraczyć,a w rzeczywistości jesteście tchórzami ! Zamiast rozwiązać problem, zabijacie bo tak wam wygodnie !
-Czy przyszedłem cię zabić!? Martwię się o Eleanor i ty mi pomożesz!
-To raczej ty mi pomożesz i pamiętaj El jest moja !
-Ktoś z nią chyba zerwał, tak? Dobra wisi mi to, sam ją znajdę!
-Nie to ja ją znajdę i mam do tego pomoc, a ty nie !
-Tak? Świetnie, idę stąd, nara.
-Tylko spróbuj ją podrywać!
-Już to zrobiłem.
-Pożałujesz...
-Powiedziała że nie byliście szczęśliwi, teraz masz szanse to naprawić, nie spieprz tego!
-Ty mi nie mów co ja mam robić!
-Dawaj, znajdź ją, uratuj.
-Żebyś wiedział.
-To byś się kurwa ruszył, a nie z tym pajacem rozmawiasz!
-Czyli z tobą? Nie mów mi co mam robić powtarzam po raz drugi!
-Jakbym sam siebie nie mógł nazwać pajacem-rzuciłem i wyszedłem. Wykręciłem numer Eleanor, pewnie ten debil odbierze.
-Myślałeś,że odbierze ta laska? Hahaha śmieszny jesteś.
-Chciałem żebyś ty odebrał, poczucie humoru mam akurat kiepskie.
-A ja wręcz przeciwnie.Czy rozmawiałeś już z Tomlinsonem ?
-Taaaa, mądralo a gdzie on ma iść?
-Masz go przyprowadzić pod fontannę w Central Parku o 23.23,a jeśli nie ja i Eleanor zabawimy się.
-Było tak od razu, nara-rozłączyłem się.
Teraz musze wrócić do tego debila Tomlinsona, dobra zrobię to. Eleanor naprawdę mi się podoba. Wróciłem na posiadłość Louisa i zapukałem.
- Witam ? O nie kolejny fan ! Ochrona !
-Nie, nie nie. Przepraszam auto za rogiem załapało gumę, a telefon mi się rozładował, czy mógłbym zadzwonić?
-Kim pan w ogóle jest?
-John Lavigne, naprawdę muszę zadzwonić moja żona zaraz urodzi, a ja chciałbym przy tym być , mogę wejść?
-Dobrze proszę wejść
-Dobra, gdzie jest Tomlinson?
-Czekaj po co ci Louis ? Chciałeś przecież zadzwonić.
-Taaa, już nie gdzie on jest?-zaczął się rozglądać po domu.
-Powiem ci jak mi powiesz kim jesteś i czego od niego chcesz.
-Znasz Eleanor Calder? Umrze jeśli Louis po nią nie pójdzie.
-Co? Jest na górze.
-Hej Louis? Gdzie jesteś?-powiedziałem wchodząc po schodach i po kolei rozglądałem się po pokojach-wiem gdzie jest Calder.
-Znów ty? Dawaj.
-Znów ja, tęskniłeś?Fontanna w Central Parku, za...15 minut.
-Dobra - złapał telefon i pobiegł na dół.
-Ej czekaj, 500-letnie nogi, nie ta młodość.
Zbiegłem za nim i ruszyliśmy do wyznaczonego przez porywacza miejsca.
Perspektywa Louisa :
Wraz z tym idiotą pobiegłem do parku. Rozglądaliśmy się pięć minut i pojawił się Stephan z Eleanor.
- Witam moich drogich przyjaciół.
-Od kiedy jesteś taki miły?
- Uważaj bo mogę... - wyciągnął nóż z kieszeni i przyłożył do gardła El.
- Tylko ją tkniesz...
-Ale czy ja mówię, że to, iż jesteś miły mi przeszkadza?
- Lepiej go nie podpuszczajcie – szepnęła.
-Ależ mi wcale nie przeszkadza to ,że jesteś miły-ciągnął Quinn-Przyszliśmy tu, teraz oddawaj dziewczynę.
- Nie tak szybko. Ty Louis podejdź bliżej.
Wykonałem polecenie.
- Więc...jeśli chcesz, aby twoja dziewczyna uszła z życiem masz sprawić wszystko, aby Liam i Zayn odszedł z waszego zespołu.
- Nie pozostawiasz mi wyboru...
-Stój! On to zrobi.
- Dobrze zrobię to ale masz puścić Eleanor.
-Skąd mamy pewność? Puść ją teraz, zostałeś już zaproszony do ich domu, jeśli się nie wywiążemy możesz tam wejść w każdej chwili.
- Słuchaj gościu ciekawe co by zrobił świat, gdyby dowiedział się, że pewien pan o imieniu Stephan jest wampirem...- powiedziałem
-Louis przestań.
- Doigrałeś się Tomlinson - popchnął Eleanor na chodnik i wyjął rewolwer.
-Nie,nie,nie-podbiegł do niego-Słuchaj jakoś się dogadamy.
- Jeden krok, a po nich - wymierzył w nas bronią.
Pomogłem wstać El. Była strasznie przerażona i w sumie ja też.
-Czekaj co powiesz na...-nagle za Stephanem pojawił się Damon, złapał brata za kark i jednym ruchem mu go skręcił.
Stephan nacisnął rewolwer i postrzelił Eleanor. Złapałem ją i położyłem na ziemi.
-Ty...-Quinn się na niego rzucił - Rozszarpię cię własnymi zębami!
- Hahaha możesz mnie nawet zabić teraz mam satysfakcję !
-Bardzo chętnie, Louis daj kij.
- Nie El nie zostawiaj mnie ! - wybrałem numer na pogotowie i powiedziałem im o całym zajściu
-Dobra on jest bardziej zajęty-wbił mu rękę pod żebra i chwycił serce-Mogę?-Stephan zwijał się z bólu na chodniku.
- Jesteś żałosny.
Quinn szeroko się do niego uśmiechnął i jednym ruchem wyrwał mu serce i rzucił nim o chodnik. Po chwili pojawiła się karetka i zabrała Eleanor.
Lepiej nie jedź z nią i zostaw nas w spokoju - rzuciłem mu w twarz
-Det finns igen vännen , ke rata (Nie ma mowy, podoba mi się)
- Masz szczęście, że nie mam tendencji do zdolności językowych. Gdybym to rozumiał to miał byś problem.
-Titta på dina stora muskler – zaśmiał się (Patrząc na twoje umięśnienie duży)
-Ale ty jesteś śmieszny. Żegnam cię bo ja martwię się o Eleanor, a ty tu sobie stój i nawijaj, aż do jutra.
-Fallande (Spadaj)
Zamówiłem taksówkę i powiadomiłem chłopaków o zajściu. Niall już jest na miejscu, więc nawet lepiej. W szpitalu wpadła na mnie jakaś brunetka.
-Kurczę przepraszam, cały czas nie uważam i na kogoś wpadam.
- Hej ty nie wiesz co jest z Eleanor Clader ?!
-Teraz lekarze wyjmują jej kulę i zaszyją ranę.
- Dobra dzięki.
Następnie do szpitala wparował Zayn, Liam i Harry.
- Kto to zrobił – spytał Malik.
- Twój przyjaciel Stephan. Znasz takiego ?! – warknąłem.
- Uspokój się stary to nie moja wina !
Już miałem się na niego rzucić ale Liam mnie złapał.
- Wszyscy jesteśmy w ciężkiej sytuacji. Wampiry od dziś to temat bardzo ciężki. – dodał Payne
***************************************************************************
Czytasz=komentujesz. To bardzo motywuje :)
Some&LenaX
Od kąt rozstałam się z Louisem nareszcie jestem wolna. Było po szesnastej więc udałam się do galerii handlowej. Muszę kupić coś nowego. W pewnym momencie wpadłam na Farley.
- Wybacz...
-Nie szkodzi...
- Głupio wyszło wtedy z Tomlinsonem. Na szczęście zerwałam z tym kłamcą.
-Szkoda, wyglądaliście na szczęśliwych.
- Nigdy nie byliśmy szczęśliwi. Powiedział, że byłam z nim tylko dla kasy i sławy, a z takim kolesiem zadawać się nie będę więc wykrzyczałam mu co o nim myślę to się obraził. Idiota
-Życie, znajdziesz innego.
- Nie sądzę. Poza tym Louis pewnie nastawia wszystkich przeciwko mnie. Tania zagrywka.
-Far idziemy już, bo...cześć-nagle pojawił się jakiś blondyn i zaniemówił.
- Ty też jesteś wampirem ?
-Zacznijmy od tego że nazywam się Quinncy i jestem bratem Farley -złapał moją rękę i ucałował dłoń.
- Witam jestem Eleanor Calder ale nie przesadzaj nie jestem damą w średniowieczu. Wystarczy zwykłe siema.
-Ale tak piękna panna zasługuje na godne powitanie-promiennie się do niej uśmiechnął.
- Hahaha i na godne zerwanie.
-Może to za wcześnie, ale chciałbym zaprosić cię na kawę, czy pozwoli pani?-wyciągnął do mnie rękę
Mów mi El. Zgoda.
-Oczywiście El.
- To o której godzinie i gdzie ?
-A kiedy masz czas?
- Dziś o 19 ? Taka późna kawa - zaśmiałam się i poszłam.
Wstąpiłam jeszcze do cukierni na ciastko. Dochodziła już 19. O nie ! Teraz na pewno się spóźnię. Złapałam torebkę i wybiegłam na ulicę. Postanowiłam, że zadzwonię do Quinnciego i powiadomić go, że przybędę trochę później.
- Halo ? Tu El mam pewien problem.
-Tak? Co się stało?
- Będę za dziesięć minut bo....- ktoś uderzył mnie w głowę i upadłam. Jednak wszystko słyszałam.
-Eleanor?!
- Kto mówi ? - warknął do mojego telefonu jakiś facet.
-Ktoś kto właśnie umówił się z Eleanor, kim jesteś i co zrobiłeś El ?!
- Słuchaj jestem Stephan Salvatore. Jeśli chcesz,aby przeżyła mam dla ciebie parę wskazówek.
-Te jak cię znajdę to masz przesrane!
- Przesrane to będzie miała ta laska bo zaraz ją zarżnę jak będziesz hojraczył. Lepiej zrób to co ci karzę albo przyjdziesz na jej pogrzeb.
-Nie obiecuję, że będę grzeczny, czego chcesz?!
- Pójdziesz do Louisa Tomlinsona. Jest członkiem One Direction,które chcę rozpieprzyć więc lepiej się przyłóż. Powiedz mu,że mam jego dziewczynę i czekam na niego. O i przekaż pozdrowienia. Pewnie bardzo się ucieszy.
-To jego dziewczyna?
-Tak to jego dziewczyna i chcę rozwalić 1D.Jeśli się postarasz to nic jej się nie stanie. A jeśli nie...chyba nie muszę kończyć.
-Ja jeszcze nie skończyłem! Zrób jej coś tylko...-rozłączył się.
Nie miałam już więcej sił i usnęłam.
Obudziłam się w jakimś dziwnym miejscu.
- Kim jesteś ? – spytałam.
- Lepiej módl się, aby twój chłopak przyszedł w umówione miejsce. – wyjął nóż.
- Nie mam chłopaka, a ty jesteś idiotą jeśli myślisz, że zwrócisz w ten sposób jego uwagę.
- Hahaha ja fanem ? Błagam cię. Jestem porywaczem.
- Taaa na pewno.
- Nie wierzysz ? –przyłożył mi nóż do twarzy – To uwierz.
Następnie uderzył mnie kijem w głowę i zemdlałam.
Perspektywa Quinnciego :
Dlatego rzadko chodzę na randki, coś zawsze musi iść nie tak. Dobra nieważne, musze iść do tego Louisa i kazać mu iść do Salvatore, kiedy Eleanor będzie bezpieczna, własnoręcznie go przebiję. Stanąłem przed drzwiami dużego, bardzo dużego domu i zapukałem.
-Tak ?
-Jest Tomlinson? Muszę z nim porozmawiać.
-Hola,hola to ja jestem Tommo.W czymś ci pomóc?
-Chodzi o twoją dziewczynę, jakiś Stephan ją porwał i karze ci po nią przyjść.
-To ja mam dziewczynę?
-No Eleanor, nie jest twoją dziewczyną?
-El? Nie chcę mieć z nią nic do czynienia.
-On chce ją zabić, musisz jej pomóc.
-Zaraz kto chce ją zabić?!!
-No Stephan, kazał ci po nią iść!
-Ten co chciał zabić Zayna?I gdzie mam po nią iść?
-Nie wiem! Ten debil tego nie powiedział.
-Czemu tobie to powiedział?
-A ja mam wiedzieć? Daj mi jakąś jej rzecz, moja siostra ją wytropi.
-Kim jest twoja siostra? Nie mów,że wilkołakiem.
-Dokładnie.
-Wszystko wyrzuciłem w tym problem.
-Świetnie!
-A ty skąd znasz Eleanor ?!
-Umówiłem się z nią!
Louis rzucił się na mnie z pięściami, zrzuciłem go z siebie zrzucił i sam zacząłem go prać.
-Oszalałeś debilu?! Nie dość,że umawiasz się z moją laską to teraz jeszcze się ze mną nawalasz ! To ty powinieneś dostać w ryja nie ja !
-Jesteś pewien? Tak się zdaje że nic mi nie zrobisz-chwyciłem kamień rozciąłem sobie nim rękę i wmgnieniu oka rana zgoiła się-po co będziesz mnie bił skoro nie czuję bólu?
-Wy wampiry nie powinniście panoszyć się się tutaj.Wy tylko potraficie straszyć,mordować i hojraczyć,a w rzeczywistości jesteście tchórzami ! Zamiast rozwiązać problem, zabijacie bo tak wam wygodnie !
-Czy przyszedłem cię zabić!? Martwię się o Eleanor i ty mi pomożesz!
-To raczej ty mi pomożesz i pamiętaj El jest moja !
-Ktoś z nią chyba zerwał, tak? Dobra wisi mi to, sam ją znajdę!
-Nie to ja ją znajdę i mam do tego pomoc, a ty nie !
-Tak? Świetnie, idę stąd, nara.
-Tylko spróbuj ją podrywać!
-Już to zrobiłem.
-Pożałujesz...
-Powiedziała że nie byliście szczęśliwi, teraz masz szanse to naprawić, nie spieprz tego!
-Ty mi nie mów co ja mam robić!
-Dawaj, znajdź ją, uratuj.
-Żebyś wiedział.
-To byś się kurwa ruszył, a nie z tym pajacem rozmawiasz!
-Czyli z tobą? Nie mów mi co mam robić powtarzam po raz drugi!
-Jakbym sam siebie nie mógł nazwać pajacem-rzuciłem i wyszedłem. Wykręciłem numer Eleanor, pewnie ten debil odbierze.
-Myślałeś,że odbierze ta laska? Hahaha śmieszny jesteś.
-Chciałem żebyś ty odebrał, poczucie humoru mam akurat kiepskie.
-A ja wręcz przeciwnie.Czy rozmawiałeś już z Tomlinsonem ?
-Taaaa, mądralo a gdzie on ma iść?
-Masz go przyprowadzić pod fontannę w Central Parku o 23.23,a jeśli nie ja i Eleanor zabawimy się.
-Było tak od razu, nara-rozłączyłem się.
Teraz musze wrócić do tego debila Tomlinsona, dobra zrobię to. Eleanor naprawdę mi się podoba. Wróciłem na posiadłość Louisa i zapukałem.
- Witam ? O nie kolejny fan ! Ochrona !
-Nie, nie nie. Przepraszam auto za rogiem załapało gumę, a telefon mi się rozładował, czy mógłbym zadzwonić?
-Kim pan w ogóle jest?
-John Lavigne, naprawdę muszę zadzwonić moja żona zaraz urodzi, a ja chciałbym przy tym być , mogę wejść?
-Dobrze proszę wejść
-Dobra, gdzie jest Tomlinson?
-Czekaj po co ci Louis ? Chciałeś przecież zadzwonić.
-Taaa, już nie gdzie on jest?-zaczął się rozglądać po domu.
-Powiem ci jak mi powiesz kim jesteś i czego od niego chcesz.
-Znasz Eleanor Calder? Umrze jeśli Louis po nią nie pójdzie.
-Co? Jest na górze.
-Hej Louis? Gdzie jesteś?-powiedziałem wchodząc po schodach i po kolei rozglądałem się po pokojach-wiem gdzie jest Calder.
-Znów ty? Dawaj.
-Znów ja, tęskniłeś?Fontanna w Central Parku, za...15 minut.
-Dobra - złapał telefon i pobiegł na dół.
-Ej czekaj, 500-letnie nogi, nie ta młodość.
Zbiegłem za nim i ruszyliśmy do wyznaczonego przez porywacza miejsca.
Perspektywa Louisa :
Wraz z tym idiotą pobiegłem do parku. Rozglądaliśmy się pięć minut i pojawił się Stephan z Eleanor.
- Witam moich drogich przyjaciół.
-Od kiedy jesteś taki miły?
- Uważaj bo mogę... - wyciągnął nóż z kieszeni i przyłożył do gardła El.
- Tylko ją tkniesz...
-Ale czy ja mówię, że to, iż jesteś miły mi przeszkadza?
- Lepiej go nie podpuszczajcie – szepnęła.
-Ależ mi wcale nie przeszkadza to ,że jesteś miły-ciągnął Quinn-Przyszliśmy tu, teraz oddawaj dziewczynę.
- Nie tak szybko. Ty Louis podejdź bliżej.
Wykonałem polecenie.
- Więc...jeśli chcesz, aby twoja dziewczyna uszła z życiem masz sprawić wszystko, aby Liam i Zayn odszedł z waszego zespołu.
- Nie pozostawiasz mi wyboru...
-Stój! On to zrobi.
- Dobrze zrobię to ale masz puścić Eleanor.
-Skąd mamy pewność? Puść ją teraz, zostałeś już zaproszony do ich domu, jeśli się nie wywiążemy możesz tam wejść w każdej chwili.
- Słuchaj gościu ciekawe co by zrobił świat, gdyby dowiedział się, że pewien pan o imieniu Stephan jest wampirem...- powiedziałem
-Louis przestań.
- Doigrałeś się Tomlinson - popchnął Eleanor na chodnik i wyjął rewolwer.
-Nie,nie,nie-podbiegł do niego-Słuchaj jakoś się dogadamy.
- Jeden krok, a po nich - wymierzył w nas bronią.
Pomogłem wstać El. Była strasznie przerażona i w sumie ja też.
-Czekaj co powiesz na...-nagle za Stephanem pojawił się Damon, złapał brata za kark i jednym ruchem mu go skręcił.
Stephan nacisnął rewolwer i postrzelił Eleanor. Złapałem ją i położyłem na ziemi.
-Ty...-Quinn się na niego rzucił - Rozszarpię cię własnymi zębami!
- Hahaha możesz mnie nawet zabić teraz mam satysfakcję !
-Bardzo chętnie, Louis daj kij.
- Nie El nie zostawiaj mnie ! - wybrałem numer na pogotowie i powiedziałem im o całym zajściu
-Dobra on jest bardziej zajęty-wbił mu rękę pod żebra i chwycił serce-Mogę?-Stephan zwijał się z bólu na chodniku.
- Jesteś żałosny.
Quinn szeroko się do niego uśmiechnął i jednym ruchem wyrwał mu serce i rzucił nim o chodnik. Po chwili pojawiła się karetka i zabrała Eleanor.
Lepiej nie jedź z nią i zostaw nas w spokoju - rzuciłem mu w twarz
-Det finns igen vännen , ke rata (Nie ma mowy, podoba mi się)
- Masz szczęście, że nie mam tendencji do zdolności językowych. Gdybym to rozumiał to miał byś problem.
-Titta på dina stora muskler – zaśmiał się (Patrząc na twoje umięśnienie duży)
-Ale ty jesteś śmieszny. Żegnam cię bo ja martwię się o Eleanor, a ty tu sobie stój i nawijaj, aż do jutra.
-Fallande (Spadaj)
Zamówiłem taksówkę i powiadomiłem chłopaków o zajściu. Niall już jest na miejscu, więc nawet lepiej. W szpitalu wpadła na mnie jakaś brunetka.
-Kurczę przepraszam, cały czas nie uważam i na kogoś wpadam.
- Hej ty nie wiesz co jest z Eleanor Clader ?!
-Teraz lekarze wyjmują jej kulę i zaszyją ranę.
- Dobra dzięki.
Następnie do szpitala wparował Zayn, Liam i Harry.
- Kto to zrobił – spytał Malik.
- Twój przyjaciel Stephan. Znasz takiego ?! – warknąłem.
- Uspokój się stary to nie moja wina !
Już miałem się na niego rzucić ale Liam mnie złapał.
- Wszyscy jesteśmy w ciężkiej sytuacji. Wampiry od dziś to temat bardzo ciężki. – dodał Payne
***************************************************************************
Czytasz=komentujesz. To bardzo motywuje :)
Some&LenaX
środa, 15 kwietnia 2015
Rozdział 18
Perspektywa Nialla :
Wstałem dziś o piątej rano. To dziś ! 18 sierpnia czyli…. dzień ‘’Jedz Ile Chcesz’’ ustanowionym przez Nialla Jamesa Horana rok temu. Taa… to był kiepski dzień. Wylądowałem w szpitalu i lekarze mnie zamęczyli na śmierć. Pobiegłem do kuchni i złapałem się za pucharek lodów. Obok mnie siedział Harry układający sobie włosy oraz Liam czytający gazetę.
- Gdzie Louis – spytałem z pełną buzią.
- Od wczoraj siedzi na portalu randkowym. Chce dokopać Eleanor. Totalny idiota – warknął Payne.
- Ja tam jestem singlem i dobrze mi z tym no nie Niall ?
- Oczywiście.
2,3,4 pucharek – do pokoju przybył Zayn i Louis.
- Jak tam Liam ? Gdzie twoja dziewczyna – spytał łobuzersko.
- Mogłaby być twoja.
- Nie dzięki.
- Ja nadal szukam nowej laski. Eleanor to zwykła świnia i mam nadzieję, że nigdy więcej już jej nie spotkam.
- Każdy tak mówi.
5,6,7 pucharek – robi mi się nie dobrze.
- Ej Nialler czy ty nie przesadzasz ?
- Nie. Dziś jest ten dzień kiedy jem ile chcę.
- Pamiętasz bo było rok temu ?Ja nie dałbym rady zjeść dwa, a ty wcinasz już siódmy.
- Oj tam, oj tam.
8,9,10 – robi mi się ciemno przed oczami. Dalszej części już niestety nie pamiętam…
Obudziłem się w białej sali. Czy to…szpital ? Do mojego pokoju weszła ładna brunetka.
- Czy usuniecie mi żołądek ? - spytałem przerażony.
-Nie, tylko zszyją, ale wyglądasz na dzielnego chłopca-delikatnie się zaśmiała.
- O matko ale będę mógł jeść ile chcę ???
-Nie, nie będziesz mógł jeść.
- Moje życie w takim razie traci sens. To jest druga najważniejsza rzecz w moim życiu !
-Przecież żartowałam-zaśmiała się i rozczochrała mi czuprynę-Tylko zaszyją, raczej będziesz mógł, ale nie przesadź, tak jak teraz!
- To nie moja wina tylko kalendarza. Zawsze 18 sierpnia, lutego i maja mam dzień, że jem ile chcę.
-Hahhahah słodki jesteś-uśmiechnęła się do mnie.
- Słodkie to są lody, które zjadłem. Masz może paczkę żelków gdzieś na zapleczu ?
-Może mam. Ale po operacji!
- Proszę. Wyślij sms o treści Pomagam na numer mojego żołądka.
-Nie ma mowy! Zaraz trzeba będzie wyciąć ci żołądek!
- Dla żelków przeżyję. Członek One Direction musi być wytrzymały. Gdyby nie to byłbym już martwy przez te wszystkie psychofanki.
-Nie ma mowy, zaraz operacja, chyba dasz rade. Członek One Direction musi być wytrzymały.
- Jednak nie. Ja chcę żelki !!!
-Dasz radę, już zmykam, zobaczymy się po zabiegu -pomachała do mnie i wyszła.
- Czekaj !!! A wody mi chociaż trochę dasz ? Zaraz uschnę i zwiędnę jak roślinka !
-To mogę zrobić-usłyszałem zza drzwi -Zaraz przyjdę.
-Już jestem i mam wodę- weszła do pokoju ze szklanką w dłoni.
Już miała podać mi szklankę, gdy upadła jej i oblała się wodą.
-O nie,nie,nie,nie!
- To tylko woda. Chyba, że masz stracha jak Zayn.
Upadła na ziemię, a jej nogi zamieniły się w ogon.
-Proszę pomóż mi to jakoś wysuszyć...Proszę!
- Jesteś syreną ?! O matko nie wierzę ! Masz szczęście, że jesteśmy w tej sali sami.
-Nie mów mi nic o szczęściu, tylko mi pomóż!
- Ale jak ?
-No nie wiem daj mi ręczni...ściągaj koszulkę.
- Co ? Nie masz zbyt wielkich wymagań ? Znamy się tylko 10 minut - zaśmiałem się.
-To zamiast ręcznika! Mówiłam, że jesteś słodki,ale bez przesady!
- Dobra masz- podałem jej moją koszulkę. Wampiry,syreny.... co jeszcze ? Wiedźmy ? Czarownice ? Elfy ?
-Wiedźmy tak, a elfa nikt nie widział od 82.
- Ja chciałbym być wampirem bo żyją wiecznie. Wtedy mógłbym jeść w nieskończoność !
-Życie nie polega tylko na jedzeniu.
- Moje na jedzeniu,śpiewaniu i spaniu.
-Pływanie i uciekanie przed Shasą, zamienimy się?-jej nogi znów się pojawiły i rzuciła we mnie koszulką -Masz i ubieraj się.
- Ha, nie możesz ją zatrzymać - puściłem jej oczko.
-Hahahah , a ja chciałam dać ci żelka!-wytknęła mi język.
- O daj żelka !
Wyciągnęła paczkę żelków i pomachała mi nią przed nosem -mówiłam, po operacji!
-Bez żelków operacji mogę nie dożyć !
-Jeśli dam ci żelka, wytną ci żołądek i nie zjesz już niczego!
-Dzień dobry, pan Horan?
- Tak to ja.
-Czas na operację, panno Williams proszę przygotować leki dla pacjenta spod 30 znowu skarży się na bóle głowy – powiedział lekarz.
-Dobrze proszę pana -powiedziała i wyleciała z pokoju jak burza.
Perspektywa Katherine:
Wstała dzisiaj rano. Jest strasznie ciepło jak na sierpień w Londynie. Dobra jest normalnie, po prostu bez porannej kawy żyję w innej rzeczywistości. Zsunęłam się z mego łoża, związałam włosy i wsunęłam stopy w kapcie, jest 6 rano, o luju pierwszy raz tak wcześnie wstałam z własnej woli. Weszłam do kuchni i rzuciłam się na ekspres.
-Kath? Co ty robisz o tej porze na nogach?
-Elka daj spokój, kawę robię....czekaj Elka co ty tu robisz? Ty tu nie mieszkasz.
-Ale kiedyś dałaś mi klucze, sobowtóry powinny trzymać się razem, sama to powiedziałaś.
-Czego chcesz?
-Stephan, podobał ci się kiedyś, nie?
-No trochę go w sobie porozkochiwałam w 1887-zaśmiałam się i wyciągnęłam kubek.
-Mam plan, chcę żeby był cały mój. Miał rozstać się z Dianą i być ze mną, teraz chce ją odzyskać, a ja jestem panną, którą się woła z nudów. Chcę się z tobą zamienić.
-Co sugerujesz? Zamianka?
-Dokładnie, wcielisz się we mnie i znów rozkochasz Stephana we mnie.
-Chyba nie myślisz,że pomogę ci tylko dlatego że jesteś moim sobowtórem-wzięłam duży łyk kawy i od razu świat mi się rozjaśnił.
-Sobowtór...
-Nie mam pojęcia po co ci to powiedziałam!-trzasnęłam kubkiem o blat stołu.
-Dobrze że sprzedają kubki wzmacniane czystą stalą, nie rozwalisz ich sobie.
-Zamknij się i iść do salonu, po oglądaj telewizję czy coś.
-Czyli się zgadzasz?
-A mam wybór? Potem będzie że ci nie pomogłam i ja wyląduje w kompletnej dupie.
-Tak, jak z kryptą?
-Dokładnie, nie wierzę, że zabiłaś swoją przyjaciółkę,żeby mnie zniej wydostać.
-Kto powiedział że jestem miła?
-Ja! Pamiętasz ty i Stephanek? Mój były i mój sobowtór? Dla niego zabiłaś Elaijhę, ale po tem okazałaś się taką idiotką i go ożywiłaś!
-Zamknij się!
-Te Elena, bo ostatni raz ci pomagam! Sama sobie nie poradzisz z rozkochiwaniem w sobie faceta, mamy takie same ciała, ale ja umiem nim omotać!
-Dobra!-pobiegła do salonu i rzuciła się na kanapę.
Dopiłam kawę, wrzuciłam kubek do zlewu i poszłam do sypialni...mam wyglądać jak Elena...ona nie ma za grosz gustu! Wrrrr...Ubrałam się w to:
i wyszłam.
Szukałam Stephana z godzinę, może dwie. Nienawidzę jej.
-Hej Stephi- zaczepiłam go i pocałowałam w policzek.
-Odwal się.
-Ale Steph co ci się stało?
-Gówno.Przez ciebie Diana mnie zostawiła i teraz spotyka się z tym gejem z One Direction !
-Nie potrzebujesz jej, masz mnie. Nie wystarczam ci?
-Jesteś śmieszna. Lepiej spadaj chyba, że chcesz mnie wkurzyć.
-Ale Steph, pamiętasz jak zabrałeś mnie nad jezioro, do chaty moich rodziców i było tak romantycznie i miło-objęłam go.
-Weź te łapy i zostaw mnie.I nie nie pamiętam mam to gdzieś ! Zaloguj się na ''Jestem Singlem'' i znajdź sobie drugą połówkę, a mnie daj spokój !!!
-Debilu, Elka zapłaciła mi, żebym cie w sobie z powrotem rozkochała, ale ty jesteś strasznie ograniczony dla tej Diany!
-Katherine ? Taa... sama jesteś ograniczona ale chyba umysłowo.
-Nie pozwalaj sobie-odrzuciłam nonszalancko włosy do tyłu.
-Jesteś strasznie płytka. Sorry nie mam czasu.Nara.
-Jak chcesz-złapał go za gardło i uniosła do góry-Jak chcesz zostaw Elenę, ale nie masz prawa obrażać, mnie!-rzuciłam nim o ziemię i sobie poszłam.
-Idiotka.
-Powtórz-złapała gałąź jakiegoś drzewa i urwała ją.
-Słuchaj mam to gdzieś. Nie obchodzisz mnie ty i Elka. Chcę się zemścić na 1D i tylko to się dla mnie liczy.Dianę też mam w głębokim poważaniu. Dziś liczy się zemsta !
-Kiedyś zrobiłbyś dla mnie wszystko i nagle cię nie obchodzę-podeszłam do niego i zaostrzony kawałem przystawiła do jego brzucha-Pamiętasz? Zginąłeś bo chciałeś mnie ratować,więc następnym razem zastanów się co mówisz-wbiłam patyk w jego brzuch, odrzuciłam znowu włosy i zostawiłam tego idiotę leżącego na chodniku, dlaczego uczepił się tej Diany? Skoro mógłby mieć takie ciało? Przejrzałam się w witrynie sklepowej.
No cóż Elena musi się z tym pogodzić, wybrałam jej numer i weszłam do sklepu.
-Halo?
-Nie wyszło.
-Słucham?
-Stephan cię nie chce i nie będzie chciał.
-Kath co ty zrobiłaś!?
-Chciałam go znowu w tobie rozkochać, ale on ma cie gdzieś. O i pożyczyłam sobie twoją kartę kredytową, zajebiście gówniano chodzi się w twoich butach.
-Co!?
-Buziaczki papa.
Nie ma to jak praca stylistki. Muszę iść do pracy na szóstą rano bo Justin Bieber nie wie w co się ubrać. Mało tego szef przydzielił mi kolejną gwiazdę – Harry Styles . Nienawidzę popu! Sto razy bardziej wolałabym zająć się wyglądem Chestera z Linkin Park, niż jakiś gwiazdek na, których widok mdleje tysiące dziewcząt. Musiałam iść na elegancki bankiet bo odbywał się zjazd stylistów z całego świata, więc ubrałam się w to:
Przechodziłam obok szpitala jak spinka zsunęła mi się z włosów. Ukucnęłam, aby ją podnieść i jakiś gościu potknął się o mnie.
- Matko przepraszam ! Nic ci nie jest ?
- Oprócz tego, że krew mi leci z ryja to nic !!! – warknął.
O nie. To był Harry Styles z One Direction. Nie jestem zdziwiona, że mnie wezwali w sprawie jego wyglądu. Ubiera się fatalnie.
- Spokojnie panie gwiazdor. Przecież stoisz pod szpitalem i masz pod nosem lekarzy. Uspokój się trochę bo ci żyłka pęknie.
- Ogarnij się bo zajęty jestem i nie mam czasu na pogaduszki z rudymi morderczyniami i uzurpatorkami.
- Hahahaha. Jestem twoją nową stylistką.
- CO ?????!! W takim razie zwalniam cię.
- Miło mi się pracowało drogi szefie – powiedziałam z ironią.
- Wypowiedzenie dostaniesz jutro, a teraz żegnam.
- Ja, również. Ozięble i lekceważąco. Pasuje ?
- Jak najbardziej. Do nie zobaczenia.
Co za ułomny ciota. Wściekła biegłam to domu tego idioty Justina. Zapukałam,żeby nie było.
- Panie Bieber, gwiazdo najdroższa światowego formatu tu twoja stylistka o ile pamiętasz, że ją masz.
Cisza…
- Nie wygłupiaj się tylko mnie wypuść. Chyba, że chcesz iść w piżamie na spotkanie z prezydentem Obamą.
-Właź.
- W czym ci doradzić ?
-No chyba wiesz, nie mam się w co ubrać na spotkanie z Obamą.
- Co powiesz na zwykły, czarny garnitur z białą muszką ? Prezydent uwielbia skromność... uwierz.
-Może być.
- To ja wpadam na tego debila Stylesa, wstaję o siódmej rano abyś mi powiedział ''Może być'' ?!
-Tak, nie ma nic specjalnego w garniaku.
- Może lepiej załóż sukienkę. Będziesz się wyróżniać, a paparazzi chętnie się tobą zainteresują tego wieczoru.
-Hahahah.
- Mi nie jest do żartów. To wszystko na dziś z mojej strony. – trzasnęłam drzwiami i wyszłam.
Jak te idiotyczne gwiazdy pop mnie irytują. Jeszcze ten żałosny wieczór. No cóż jak trzeba to trzeba.
Perspektywa Alicii :
Ten blondyn jest całkiem uroczy i słodki, ale jak mógł pomyśleś o jedzeniu żelków z pękniętym żołądkiem. Złapałam przeciwbólowe i wyszłam z pokoju lekarzy, znowu się zamyśliłam i wpadłam na jakiegoś bruneta.
-Bardzo pana przepraszam, mam dzisiaj zły dzień, przepraszam.
-Jeśli jesteś stylistką to spadaj,jeśli fanką to masz autograf, a jak żadną z wyżej wymienionych to spoko też mam zły dzień.
-Jestem wolontariuszką i właśnie wysypałam wszystkie talbetki na podłogę, pomożesz mi?-rozejrzałam się po podłodze pełnej małych białych tabletek, które miałam zanieść pacjentowi.
-Ale mnie tak plecy boląąą i się uklęknąć nie mogę-zaśmiał się
-Hahaha, dawaj nie masz 60-sięciu lat.
-Jak ładnie poprosisz to może.
-Proszę-popatrzyłam na niego oczkami zbitego psiaka.
- Hahaha mam słabość do dziewczyn w różowym więc musisz się bardzie postarać
-Jak mi pomożesz, dam ci bilet na wycieczkę jachtem-zaproponowałam i jak zawsze promiennie się uśmiechnęłam.
-To raczej ja mogę dać ci bilet na wycieczkę jachtem ale mam coś lepszego.
-Co masz?
-Chcesz darmowy bilet na nasz koncert w Niemczech ?
-Aha czyli ty pomożesz mi i jeszcze dostane bilet na koncert?
-Nie możesz chyba opuścić takiej okazji, aby posłuchać One Direction na żywo - wybuchł śmiechem
-One Direction? Powiem ci że nigdy o tym nie słyszałam.
-Haha nie no w cale .
-Ej no serio mówię, to jakiś zespół? Albo może wokalista?
-Nie to fabryka czekolady.
-Hahaha, Alicia jestem-wyciągnęłam do niego łapkę-i nigdy nie słyszałam o One Direction.
-Harry. Szczerze też nigdy nie słyszałem o One Direction. Ten zespół to straszny chłam i nie polecam kupować płyty. Strasznie wieśniackie.
-Czekaj ten blondyn z pękniętym żołądkiem coś o tym wspominał.
-Żołądek raczej pęknąć nie może ale w przypadku Nialla to bardzo możliwe.
-Znasz go? Prawie się obraził bo nie chciałam dać mu żelka.
-Nie, nie znam go tylko mieszkam z nim 24 h na dobę.
-To co z tymi tabletkami? Pozwolimy im tak leżeć?-powiedziałam i zaczęłam je zbierać.
-Dobra -ukląkł na kolanach i pomógł mi w zbieraniu.
-To kiedy jest ten koncert w Niemczech?-zaczepiła go.
-No wiesz to koncert otwierający naszą trasę koncertową.
-Ale kiedy jest? Nie znam się na rozkładach koncertów.
-6 września.
-Ok chyba dam rade przyjść, dziękuję za zaproszenie.
-Przyjść ? O ile się nie mylę jesteśmy w Londynie, a na piechotę do Berlina nie dojdziesz tak szybko.
-Popły...nie ważne.
-Dlatego zjawiłem się ja i Niall !
-Słucham?
-Teraz masz jedyną okazję polecieć prywatnym odrzutowcem One Direction !
-Serio? Miły jesteś, ale nigdy jeszcze nie leciałam samolotem.
-Więc teraz polecisz po raz pierwszy.
-Tak szczerze trochę się tego obawiam.
-Czego ? No może raz jak lecieliśmy do Japonii prawie się rozbiliśmy ale,przecież nam nie pozwoliliby zginąć.
-Zawsze płynęłam...statkiem rzecz jasna.
-Noo to teraz zamiast statkiem polecisz samolotem. Dobra spadam do Nialla zaraz przyjdzie reszta chłopaków ale najpierw muszą odbyć rozmowę z właścicielem łodzi i Simonem.
-Za parę minut powinna się skończyć operacja, jak się obudzi daj mu to-wyciąnęła z kieszeni paczkę żelków-Obiecałam mu ją, a zaraz kończę zmianę.
-Okej. Nara.
-Do zobaczenia-zabrałam tabletki i ruszyłam do pokoju lekarzy, nie podam nikomu tabletek z podłogi!
Co do tej rozmowy, Harry wydaje się miły, zawsze gdy z kimś rozmawiam robię z siebie idiotkę, chcę powiedzieć o tym kim jestem, ale nie mogę się wychylać. To wszystko jest takie zagmatwane!
Wstałem dziś o piątej rano. To dziś ! 18 sierpnia czyli…. dzień ‘’Jedz Ile Chcesz’’ ustanowionym przez Nialla Jamesa Horana rok temu. Taa… to był kiepski dzień. Wylądowałem w szpitalu i lekarze mnie zamęczyli na śmierć. Pobiegłem do kuchni i złapałem się za pucharek lodów. Obok mnie siedział Harry układający sobie włosy oraz Liam czytający gazetę.
- Gdzie Louis – spytałem z pełną buzią.
- Od wczoraj siedzi na portalu randkowym. Chce dokopać Eleanor. Totalny idiota – warknął Payne.
- Ja tam jestem singlem i dobrze mi z tym no nie Niall ?
- Oczywiście.
2,3,4 pucharek – do pokoju przybył Zayn i Louis.
- Jak tam Liam ? Gdzie twoja dziewczyna – spytał łobuzersko.
- Mogłaby być twoja.
- Nie dzięki.
- Ja nadal szukam nowej laski. Eleanor to zwykła świnia i mam nadzieję, że nigdy więcej już jej nie spotkam.
- Każdy tak mówi.
5,6,7 pucharek – robi mi się nie dobrze.
- Ej Nialler czy ty nie przesadzasz ?
- Nie. Dziś jest ten dzień kiedy jem ile chcę.
- Pamiętasz bo było rok temu ?Ja nie dałbym rady zjeść dwa, a ty wcinasz już siódmy.
- Oj tam, oj tam.
8,9,10 – robi mi się ciemno przed oczami. Dalszej części już niestety nie pamiętam…
Obudziłem się w białej sali. Czy to…szpital ? Do mojego pokoju weszła ładna brunetka.
- Czy usuniecie mi żołądek ? - spytałem przerażony.
-Nie, tylko zszyją, ale wyglądasz na dzielnego chłopca-delikatnie się zaśmiała.
- O matko ale będę mógł jeść ile chcę ???
-Nie, nie będziesz mógł jeść.
- Moje życie w takim razie traci sens. To jest druga najważniejsza rzecz w moim życiu !
-Przecież żartowałam-zaśmiała się i rozczochrała mi czuprynę-Tylko zaszyją, raczej będziesz mógł, ale nie przesadź, tak jak teraz!
- To nie moja wina tylko kalendarza. Zawsze 18 sierpnia, lutego i maja mam dzień, że jem ile chcę.
-Hahhahah słodki jesteś-uśmiechnęła się do mnie.
- Słodkie to są lody, które zjadłem. Masz może paczkę żelków gdzieś na zapleczu ?
-Może mam. Ale po operacji!
- Proszę. Wyślij sms o treści Pomagam na numer mojego żołądka.
-Nie ma mowy! Zaraz trzeba będzie wyciąć ci żołądek!
- Dla żelków przeżyję. Członek One Direction musi być wytrzymały. Gdyby nie to byłbym już martwy przez te wszystkie psychofanki.
-Nie ma mowy, zaraz operacja, chyba dasz rade. Członek One Direction musi być wytrzymały.
- Jednak nie. Ja chcę żelki !!!
-Dasz radę, już zmykam, zobaczymy się po zabiegu -pomachała do mnie i wyszła.
- Czekaj !!! A wody mi chociaż trochę dasz ? Zaraz uschnę i zwiędnę jak roślinka !
-To mogę zrobić-usłyszałem zza drzwi -Zaraz przyjdę.
-Już jestem i mam wodę- weszła do pokoju ze szklanką w dłoni.
Już miała podać mi szklankę, gdy upadła jej i oblała się wodą.
-O nie,nie,nie,nie!
- To tylko woda. Chyba, że masz stracha jak Zayn.
Upadła na ziemię, a jej nogi zamieniły się w ogon.
-Proszę pomóż mi to jakoś wysuszyć...Proszę!
- Jesteś syreną ?! O matko nie wierzę ! Masz szczęście, że jesteśmy w tej sali sami.
-Nie mów mi nic o szczęściu, tylko mi pomóż!
- Ale jak ?
-No nie wiem daj mi ręczni...ściągaj koszulkę.
- Co ? Nie masz zbyt wielkich wymagań ? Znamy się tylko 10 minut - zaśmiałem się.
-To zamiast ręcznika! Mówiłam, że jesteś słodki,ale bez przesady!
- Dobra masz- podałem jej moją koszulkę. Wampiry,syreny.... co jeszcze ? Wiedźmy ? Czarownice ? Elfy ?
-Wiedźmy tak, a elfa nikt nie widział od 82.
- Ja chciałbym być wampirem bo żyją wiecznie. Wtedy mógłbym jeść w nieskończoność !
-Życie nie polega tylko na jedzeniu.
- Moje na jedzeniu,śpiewaniu i spaniu.
-Pływanie i uciekanie przed Shasą, zamienimy się?-jej nogi znów się pojawiły i rzuciła we mnie koszulką -Masz i ubieraj się.
- Ha, nie możesz ją zatrzymać - puściłem jej oczko.
-Hahahah , a ja chciałam dać ci żelka!-wytknęła mi język.
- O daj żelka !
Wyciągnęła paczkę żelków i pomachała mi nią przed nosem -mówiłam, po operacji!
-Bez żelków operacji mogę nie dożyć !
-Jeśli dam ci żelka, wytną ci żołądek i nie zjesz już niczego!
-Dzień dobry, pan Horan?
- Tak to ja.
-Czas na operację, panno Williams proszę przygotować leki dla pacjenta spod 30 znowu skarży się na bóle głowy – powiedział lekarz.
-Dobrze proszę pana -powiedziała i wyleciała z pokoju jak burza.
Perspektywa Katherine:
Wstała dzisiaj rano. Jest strasznie ciepło jak na sierpień w Londynie. Dobra jest normalnie, po prostu bez porannej kawy żyję w innej rzeczywistości. Zsunęłam się z mego łoża, związałam włosy i wsunęłam stopy w kapcie, jest 6 rano, o luju pierwszy raz tak wcześnie wstałam z własnej woli. Weszłam do kuchni i rzuciłam się na ekspres.
-Kath? Co ty robisz o tej porze na nogach?
-Elka daj spokój, kawę robię....czekaj Elka co ty tu robisz? Ty tu nie mieszkasz.
-Ale kiedyś dałaś mi klucze, sobowtóry powinny trzymać się razem, sama to powiedziałaś.
-Czego chcesz?
-Stephan, podobał ci się kiedyś, nie?
-No trochę go w sobie porozkochiwałam w 1887-zaśmiałam się i wyciągnęłam kubek.
-Mam plan, chcę żeby był cały mój. Miał rozstać się z Dianą i być ze mną, teraz chce ją odzyskać, a ja jestem panną, którą się woła z nudów. Chcę się z tobą zamienić.
-Co sugerujesz? Zamianka?
-Dokładnie, wcielisz się we mnie i znów rozkochasz Stephana we mnie.
-Chyba nie myślisz,że pomogę ci tylko dlatego że jesteś moim sobowtórem-wzięłam duży łyk kawy i od razu świat mi się rozjaśnił.
-Sobowtór...
-Nie mam pojęcia po co ci to powiedziałam!-trzasnęłam kubkiem o blat stołu.
-Dobrze że sprzedają kubki wzmacniane czystą stalą, nie rozwalisz ich sobie.
-Zamknij się i iść do salonu, po oglądaj telewizję czy coś.
-Czyli się zgadzasz?
-A mam wybór? Potem będzie że ci nie pomogłam i ja wyląduje w kompletnej dupie.
-Tak, jak z kryptą?
-Dokładnie, nie wierzę, że zabiłaś swoją przyjaciółkę,żeby mnie zniej wydostać.
-Kto powiedział że jestem miła?
-Ja! Pamiętasz ty i Stephanek? Mój były i mój sobowtór? Dla niego zabiłaś Elaijhę, ale po tem okazałaś się taką idiotką i go ożywiłaś!
-Zamknij się!
-Te Elena, bo ostatni raz ci pomagam! Sama sobie nie poradzisz z rozkochiwaniem w sobie faceta, mamy takie same ciała, ale ja umiem nim omotać!
-Dobra!-pobiegła do salonu i rzuciła się na kanapę.
Dopiłam kawę, wrzuciłam kubek do zlewu i poszłam do sypialni...mam wyglądać jak Elena...ona nie ma za grosz gustu! Wrrrr...Ubrałam się w to:
i wyszłam.
Szukałam Stephana z godzinę, może dwie. Nienawidzę jej.
-Hej Stephi- zaczepiłam go i pocałowałam w policzek.
-Odwal się.
-Ale Steph co ci się stało?
-Gówno.Przez ciebie Diana mnie zostawiła i teraz spotyka się z tym gejem z One Direction !
-Nie potrzebujesz jej, masz mnie. Nie wystarczam ci?
-Jesteś śmieszna. Lepiej spadaj chyba, że chcesz mnie wkurzyć.
-Ale Steph, pamiętasz jak zabrałeś mnie nad jezioro, do chaty moich rodziców i było tak romantycznie i miło-objęłam go.
-Weź te łapy i zostaw mnie.I nie nie pamiętam mam to gdzieś ! Zaloguj się na ''Jestem Singlem'' i znajdź sobie drugą połówkę, a mnie daj spokój !!!
-Debilu, Elka zapłaciła mi, żebym cie w sobie z powrotem rozkochała, ale ty jesteś strasznie ograniczony dla tej Diany!
-Katherine ? Taa... sama jesteś ograniczona ale chyba umysłowo.
-Nie pozwalaj sobie-odrzuciłam nonszalancko włosy do tyłu.
-Jesteś strasznie płytka. Sorry nie mam czasu.Nara.
-Jak chcesz-złapał go za gardło i uniosła do góry-Jak chcesz zostaw Elenę, ale nie masz prawa obrażać, mnie!-rzuciłam nim o ziemię i sobie poszłam.
-Idiotka.
-Powtórz-złapała gałąź jakiegoś drzewa i urwała ją.
-Słuchaj mam to gdzieś. Nie obchodzisz mnie ty i Elka. Chcę się zemścić na 1D i tylko to się dla mnie liczy.Dianę też mam w głębokim poważaniu. Dziś liczy się zemsta !
-Kiedyś zrobiłbyś dla mnie wszystko i nagle cię nie obchodzę-podeszłam do niego i zaostrzony kawałem przystawiła do jego brzucha-Pamiętasz? Zginąłeś bo chciałeś mnie ratować,więc następnym razem zastanów się co mówisz-wbiłam patyk w jego brzuch, odrzuciłam znowu włosy i zostawiłam tego idiotę leżącego na chodniku, dlaczego uczepił się tej Diany? Skoro mógłby mieć takie ciało? Przejrzałam się w witrynie sklepowej.
No cóż Elena musi się z tym pogodzić, wybrałam jej numer i weszłam do sklepu.
-Halo?
-Nie wyszło.
-Słucham?
-Stephan cię nie chce i nie będzie chciał.
-Kath co ty zrobiłaś!?
-Chciałam go znowu w tobie rozkochać, ale on ma cie gdzieś. O i pożyczyłam sobie twoją kartę kredytową, zajebiście gówniano chodzi się w twoich butach.
-Co!?
-Buziaczki papa.
Wybrałam to:
Perspektywa Anastasi :Nie ma to jak praca stylistki. Muszę iść do pracy na szóstą rano bo Justin Bieber nie wie w co się ubrać. Mało tego szef przydzielił mi kolejną gwiazdę – Harry Styles . Nienawidzę popu! Sto razy bardziej wolałabym zająć się wyglądem Chestera z Linkin Park, niż jakiś gwiazdek na, których widok mdleje tysiące dziewcząt. Musiałam iść na elegancki bankiet bo odbywał się zjazd stylistów z całego świata, więc ubrałam się w to:
Przechodziłam obok szpitala jak spinka zsunęła mi się z włosów. Ukucnęłam, aby ją podnieść i jakiś gościu potknął się o mnie.
- Matko przepraszam ! Nic ci nie jest ?
- Oprócz tego, że krew mi leci z ryja to nic !!! – warknął.
O nie. To był Harry Styles z One Direction. Nie jestem zdziwiona, że mnie wezwali w sprawie jego wyglądu. Ubiera się fatalnie.
- Spokojnie panie gwiazdor. Przecież stoisz pod szpitalem i masz pod nosem lekarzy. Uspokój się trochę bo ci żyłka pęknie.
- Ogarnij się bo zajęty jestem i nie mam czasu na pogaduszki z rudymi morderczyniami i uzurpatorkami.
- Hahahaha. Jestem twoją nową stylistką.
- CO ?????!! W takim razie zwalniam cię.
- Miło mi się pracowało drogi szefie – powiedziałam z ironią.
- Wypowiedzenie dostaniesz jutro, a teraz żegnam.
- Ja, również. Ozięble i lekceważąco. Pasuje ?
- Jak najbardziej. Do nie zobaczenia.
Co za ułomny ciota. Wściekła biegłam to domu tego idioty Justina. Zapukałam,żeby nie było.
- Panie Bieber, gwiazdo najdroższa światowego formatu tu twoja stylistka o ile pamiętasz, że ją masz.
Cisza…
- Nie wygłupiaj się tylko mnie wypuść. Chyba, że chcesz iść w piżamie na spotkanie z prezydentem Obamą.
-Właź.
- W czym ci doradzić ?
-No chyba wiesz, nie mam się w co ubrać na spotkanie z Obamą.
- Co powiesz na zwykły, czarny garnitur z białą muszką ? Prezydent uwielbia skromność... uwierz.
-Może być.
- To ja wpadam na tego debila Stylesa, wstaję o siódmej rano abyś mi powiedział ''Może być'' ?!
-Tak, nie ma nic specjalnego w garniaku.
- Może lepiej załóż sukienkę. Będziesz się wyróżniać, a paparazzi chętnie się tobą zainteresują tego wieczoru.
-Hahahah.
- Mi nie jest do żartów. To wszystko na dziś z mojej strony. – trzasnęłam drzwiami i wyszłam.
Jak te idiotyczne gwiazdy pop mnie irytują. Jeszcze ten żałosny wieczór. No cóż jak trzeba to trzeba.
Perspektywa Alicii :
Ten blondyn jest całkiem uroczy i słodki, ale jak mógł pomyśleś o jedzeniu żelków z pękniętym żołądkiem. Złapałam przeciwbólowe i wyszłam z pokoju lekarzy, znowu się zamyśliłam i wpadłam na jakiegoś bruneta.
-Bardzo pana przepraszam, mam dzisiaj zły dzień, przepraszam.
-Jeśli jesteś stylistką to spadaj,jeśli fanką to masz autograf, a jak żadną z wyżej wymienionych to spoko też mam zły dzień.
-Jestem wolontariuszką i właśnie wysypałam wszystkie talbetki na podłogę, pomożesz mi?-rozejrzałam się po podłodze pełnej małych białych tabletek, które miałam zanieść pacjentowi.
-Ale mnie tak plecy boląąą i się uklęknąć nie mogę-zaśmiał się
-Hahaha, dawaj nie masz 60-sięciu lat.
-Jak ładnie poprosisz to może.
-Proszę-popatrzyłam na niego oczkami zbitego psiaka.
- Hahaha mam słabość do dziewczyn w różowym więc musisz się bardzie postarać
-Jak mi pomożesz, dam ci bilet na wycieczkę jachtem-zaproponowałam i jak zawsze promiennie się uśmiechnęłam.
-To raczej ja mogę dać ci bilet na wycieczkę jachtem ale mam coś lepszego.
-Co masz?
-Chcesz darmowy bilet na nasz koncert w Niemczech ?
-Aha czyli ty pomożesz mi i jeszcze dostane bilet na koncert?
-Nie możesz chyba opuścić takiej okazji, aby posłuchać One Direction na żywo - wybuchł śmiechem
-One Direction? Powiem ci że nigdy o tym nie słyszałam.
-Haha nie no w cale .
-Ej no serio mówię, to jakiś zespół? Albo może wokalista?
-Nie to fabryka czekolady.
-Hahaha, Alicia jestem-wyciągnęłam do niego łapkę-i nigdy nie słyszałam o One Direction.
-Harry. Szczerze też nigdy nie słyszałem o One Direction. Ten zespół to straszny chłam i nie polecam kupować płyty. Strasznie wieśniackie.
-Czekaj ten blondyn z pękniętym żołądkiem coś o tym wspominał.
-Żołądek raczej pęknąć nie może ale w przypadku Nialla to bardzo możliwe.
-Znasz go? Prawie się obraził bo nie chciałam dać mu żelka.
-Nie, nie znam go tylko mieszkam z nim 24 h na dobę.
-To co z tymi tabletkami? Pozwolimy im tak leżeć?-powiedziałam i zaczęłam je zbierać.
-Dobra -ukląkł na kolanach i pomógł mi w zbieraniu.
-To kiedy jest ten koncert w Niemczech?-zaczepiła go.
-No wiesz to koncert otwierający naszą trasę koncertową.
-Ale kiedy jest? Nie znam się na rozkładach koncertów.
-6 września.
-Ok chyba dam rade przyjść, dziękuję za zaproszenie.
-Przyjść ? O ile się nie mylę jesteśmy w Londynie, a na piechotę do Berlina nie dojdziesz tak szybko.
-Popły...nie ważne.
-Dlatego zjawiłem się ja i Niall !
-Słucham?
-Teraz masz jedyną okazję polecieć prywatnym odrzutowcem One Direction !
-Serio? Miły jesteś, ale nigdy jeszcze nie leciałam samolotem.
-Więc teraz polecisz po raz pierwszy.
-Tak szczerze trochę się tego obawiam.
-Czego ? No może raz jak lecieliśmy do Japonii prawie się rozbiliśmy ale,przecież nam nie pozwoliliby zginąć.
-Zawsze płynęłam...statkiem rzecz jasna.
-Noo to teraz zamiast statkiem polecisz samolotem. Dobra spadam do Nialla zaraz przyjdzie reszta chłopaków ale najpierw muszą odbyć rozmowę z właścicielem łodzi i Simonem.
-Za parę minut powinna się skończyć operacja, jak się obudzi daj mu to-wyciąnęła z kieszeni paczkę żelków-Obiecałam mu ją, a zaraz kończę zmianę.
-Okej. Nara.
-Do zobaczenia-zabrałam tabletki i ruszyłam do pokoju lekarzy, nie podam nikomu tabletek z podłogi!
Co do tej rozmowy, Harry wydaje się miły, zawsze gdy z kimś rozmawiam robię z siebie idiotkę, chcę powiedzieć o tym kim jestem, ale nie mogę się wychylać. To wszystko jest takie zagmatwane!
wtorek, 14 kwietnia 2015
Rozdział 17
Perspektywa Zayna :
Wstałem po dziewiątej. Matko ten szpital mnie wykończył. Każdy pewnie powie – w szpitalu się odpoczywa ! No nie za bardzo. Od szóstej rano do dwudziestej drugiej w nocy dobijały się do mnie fanki. Masakra. Dzisiaj Tomlinson na szczęście nie świrował i mogłem spać do kiedy chcę. Pierwsze co zrobiłem to pozbyłem się prochów z mojej szafki. Zbyt dużo problemów. Ogarnąłem się i zbiegłem na dół. W salonie siedział wściekły Louis, Niall z naleśnikiem w gębie i Liam dyskutujący z Lou.
- Idioto ! Teraz na bank do ciebie nie wróci !
- Bardzo dobrze. Powiedziałem jej to co myślę.
- Co jest ?
- Eleanor zerwała z Louisem, a on powiedział jej, że była z nim tylko dla sławy i kasy, więc El nie chcę go znać i odwrotnie.
- Dziewczyny to same problemy. Gdzie Harry ?
- Poszedł do sklepu kupić nowe ciuchy.
- Taaa to ja idę do ogrodu. Tutaj raczej nie odpocznę.
- Mam pomysł ! – krzyknął Niall
- Jaki ?
- Pamiętacie jak zwinęliśmy wózek golfowy ?
- Tak i?
- Możemy teraz ukraść łódź podwodną !
- Po co ?
- Dla jaj. Dawno tego nie robiliśmy.
- Nie ma mowy. Simon nas zabije – odwarknął Payne.
- A ja się na to piszę. Jak masz problem Liam to idź do Diany. Ona z pewnością cię wysłucha.
- Zamknij się. Ja mogę iść z wami ale zostanę z boku. Nie chcę mieć problemu.
- Spoko. Czekamy na Harrego ?
- Po co ? Niech kupuje to co ma kupić, a my się zabawimy – zaśmiał się Lou.
- Świetnie.
Następnie pojechaliśmy moim samochodem nad przystań. Będzie niezły ubaw.
- Którą zwijamy ?
- Tą – Horan wskazał na niezłe cacko.
- Okej. Niall zagada właściciela łodzi, a ja i Tommo zajmiemy się zdobyczą.
Nie minęły cztery minuty i uciekaliśmy pojazdem wodnym przed glinami. Niestety nas złapali. Pech.
- Dzwonię do waszego managera ! – oznajmił policjant – A teraz jazda na komisariat.
- Mówiłem ale nikt nie chciał mnie słuchać.
- Ty też Payne. Wszyscy.
- Co ?! Nie miałem z tym nic wspólnego !
- Każdy tak mówi. No prędko do radiowozu.
- I co panie tato ? Chyba jedziemy na tym samym wózku – zaśmiałem się.
- To są chyba jakieś żarty.
Perspektywa Alicii:
Pierwszy dzień w szpitalu Świętego Pawła, pierwszy dzień w Londynie. Wszystko jest takie nowe, inne. Wyczuwam inną, weselszą, a nawet inną, dziwną atmosferę.Pamiętaj Alicia, głowa do góry i uważaj na wodę, nie mogę jej dotknąć, nikt nie może się dowiedzieć o mojej inności. Ubrałam swój nowy i całkiem uroczy uniform i ruszyłam do pacjentów. Weszłam do pokoju lekarzy, po leki.
-Dzień dobry-powiedziałam od przodu i szeroko się uśmiechnęłam.
-Ty pewnie jesteś nową wolontariuszką, tak?... Alicia Williams?
-Tak, to ja.
-Świetnie, tu masz krew, trzeba wymienić ją w kroplówce pacjentki w 16. Potem zaniesiesz obiad pacjentowi spod 19 i zmienisz opatrunek pacjentce w 14.
-Tak jest - uśmiechnęłam się, ale lekarz zbył mnie miną pełną powagi -To znaczy już się robi-złapałam woreczek z krwią i postanowiłam od razu zabrać ze sobą tackę z jedzeniem. Podeszłam pod salę numer 16 i radośnie zapukałam.
-Proszę-usłyszałam i weszłam do środka.
-Dzień dobry-powiedziałam i położyłam tackę na stoliku. Dziewczyna, mniej więcej w moim wieku oblana kwasem, aż przykro patrzeć, ale krew do kroplówki? Wampir-Jestem Alicia, nowa wolontariuszka-przedstawiłam się i dorwałam do kroplówki -Verbena tak?
-Dokładnie, Farley O'Hara- wyciągnęła do mnie rękę, a ja odwzajemniłam gest. Uścisk miała mocny i zdecydowany, wampir, miałam racje.
-Ok, już wymieniłam kroplówkę. Jakby się skończyła proszę wołać-złapałam za tackę i odwróciłam głowę w stronę stolika Farley - nowy Glamour? Myślałam że...-wtedy walnęłam w drzwi, cały obiad wylądował na mnie i były tam tabletki do połknięcia...butelka z wodą walnęła o ziemię i rozprysnęła się. Oooo nie. Jak zawsze w takich sytuacjach, dostałam ogon i twarde lądowanie na ziemi.
-Ojej, chyba jesteś straszną niezdarą-zaśmiała się Farley, wstała z łóżka i podeszła do mnie-czekaj, pomogę usiąść ci na krześle i pójdę po ręcznik, ok?
-Ale ty chyba nie powinnaś...
-Dam sobie radę, spokojnie, przecież nie umieram-uśmiechnęła się do mnie i wyszła. Wróciła po pięciu minutach i podała mi ręcznik, sama zajęła się wytarciem podłogi i zebrała resztki obiadu z podłogi. Już wytarłam ogon do sucha, w ciągu paru sekund znowu zyskałam nogi.
-Dzięki, kiepsko jak na pierwszy dzień-powiedziałam zabierając od niej tackę.
-Każdemu może się zdążyć-uśmiechnęła się, wróciła do łóżka i podłączyła znów kroplówkę.
-Niezła jesteś w te klocki, niewiele ludzi wie jak podłączyć kroplówkę.
-Trzy razy studiowałam medycynę, chyba musisz już iść.
-Masz rację pa- wyszłam z pokoju i zamknęłam drzwi. Mam nadzieję, że nikomu nie powie, jak na wampira jest całkiem miła.
Perspektywa Diany :
Obudziłam się w pokoju hotelowym.Powinnam coś w końcu kupić.Może willę?Haha niezły pomysł.Miałam zamiar przeleżeć cały dzień w łóżku ale dostałam wiadomość od Liama - ''Jestem na policji. Wpadniesz ? :D''. Matko. Co znów odwalił ? Nie chcę mi się ale pojadę. Zrobię na złość Malikowi.
Za nim jednak udam się po niego wypadałoby zadzwonić do Farley.No cóż...mus to mus.
- Hej O'Hara.Jak tam życie ?
- A jak myślisz ?
- Dziennikarz nie jest od myślenia tylko od zadawania pytań.
- Masz rację.Powinnam być milsza.Uratowałaś mnie. Dziękuję.
- Mogłaby być to niezła historia to TV. Dostałabym milion propozycji.
- A no widzisz.
- Ale tego nie zrobię bo nie jestem taką świnią. Słyszałam, że zostaniesz mamą.
- Taaaa nawet mi nie przypominaj.
- Nie cieszysz się ?
- Średnio. Jakby były planowane to bym się ucieszyła.
- Dobra muszę kończyć.Muszę pojechać po Payne'a bo jest na policji.
- Pa.
Uczesałam się,zjadłam śniadanie i ubrałam w to:
Po drodze natknęłam się na Perrie.O dziwo nie posłała mi żadnego wrogiego spojrzenia.Może jej przeszło?
Gdy dotarłam do budynku spotkałam jakiegoś policjanta.
- Przepraszam gdzie jest Liam Payne ?
- Kolejna psychofanka One Srakejszyn ?
- Nie.Dziennikarka z BBC News.Diana Davis.Jestem tu w sprawie służbowej - skłamałam.
- Dobrze. Proszę poczekać. Mają przesłuchanie i zaraz powinien być tu ich manager. O już jest - wskazał na Cowella.
- Co pani tu robi ? - spytał Simon.
- Witam.Ja jestem po Liama.
- Obyś była tylko po niego, a nie po jakieś nowe kłamstwa do prasy.
- Spokojnie.Czy pan wie o co chodzi ?
- Liam,Niall,Zayn i Louis ukradli łódź podwodną.
- Sława im totalnie odbija. A Harry ?
- Jest w sklepie. Jedyny mądry nie miesza się w takie rzeczy.
Nagle z pokoju wyszli winni.Oczywiście zaczęła się afera.
- Myślałem, że jesteś choć trochę mądrzejszy Liam !
- Mówiłem im, iż to zły pomysł, a ja nie kradłem tylko stałem na brzegu ! - bronił się Payne.
- Tylko winni się tłumaczą.
- Mam tego dość.
- Spokojnie - objęłam go na złość Malikowi.
- Idę stąd - powiedział wkurzony Zayn.
- Musimy porozmawiać.
- Dobrze.
Udałam się z Liamem do parku.
- Czy ty serio chcesz ze mną być ?
- Oczywiście. Gdybym nie chciała to nie zrobiłabym tego - pocałowałam go.
- Mam rozumieć, że jesteśmy parą ?
- Tak.
Perspektywa Damona:
Nigdy, prze nigdy o nikogo się tak nie martwiłem, Farley jest dla mnie mega ważna i właśnie dowiedziałem się, że jest w szpitalu. Przechadzałem się po szpitalnym korytarzu, szukając pokoju dziewczyny. Stanąłem przed jej drzwiami i dziarsko zapukałem. Złapałem klamkę i wszedłem do środka. Zobaczyłem jakiegoś no przystojnego, ale gejem nie jestem, blondyna patrzącego na śpiącą Farley. Podbiegłem do niego, złapałem za gardło i przycisnąłem do ściany.
-Facet co ty robisz?!
-A co ty robisz!?
-Pilnuję swojej młodszej siostry!
-Co?-postawiłem go-Co?
-Farley i ja jesteśmy rodzeństwem.
-Serio?Ten...Quinncy, tak?
-Dokładnie.
-Co z nią jest?-spojrzałem na blondynkę, teraz już wyraźniej było widać ślady na jej twarzy-Matko-podbiegłem do niej i jeszcze lepiej jej się przyjrzałem -Verbena?
-Dokładnie, zgadnij kto wrócił.
-Nie, nie mów że Shasa.
-Dokładnie on.
-Przepraszam panowie -odwróciliśmy do drzwi-pacjenta zasnęła i powinni już panowie iść, takie są zasady szpitala.
-Patrz rybka nas wyprasza.
-Słucham?
-Słonko doskonale czujemy twoją krew.
-Dobra, spadówa ok? Takie są zasady.
-Jeszcze nigdy nie piłem z hybrydy.
-Już wole rybkę, wynocha-otworzyła usta i wydobył się z nich piękny, delikatny, perlisty, słodki syreni śpiew. Nawet nie pamiętam kiedy ja i brat Farley staliśmy pod szpitalem.
-Kurde, syreni śpiew.
-Takiej babce się nie oprzesz, widziałeś jej tyłek?
-Serio? Nawet 16-sto wieczny wampir patrzy dziewczyną na tyłki?
-Eeee Da, w 16 wieku nie było na czym oka zawiesić.
-Daj spokój idę do domu
*************************************************************************
Czytasz=komentujesz. To bardzo motywuje :)
Some&LenaX
Wstałem po dziewiątej. Matko ten szpital mnie wykończył. Każdy pewnie powie – w szpitalu się odpoczywa ! No nie za bardzo. Od szóstej rano do dwudziestej drugiej w nocy dobijały się do mnie fanki. Masakra. Dzisiaj Tomlinson na szczęście nie świrował i mogłem spać do kiedy chcę. Pierwsze co zrobiłem to pozbyłem się prochów z mojej szafki. Zbyt dużo problemów. Ogarnąłem się i zbiegłem na dół. W salonie siedział wściekły Louis, Niall z naleśnikiem w gębie i Liam dyskutujący z Lou.
- Idioto ! Teraz na bank do ciebie nie wróci !
- Bardzo dobrze. Powiedziałem jej to co myślę.
- Co jest ?
- Eleanor zerwała z Louisem, a on powiedział jej, że była z nim tylko dla sławy i kasy, więc El nie chcę go znać i odwrotnie.
- Dziewczyny to same problemy. Gdzie Harry ?
- Poszedł do sklepu kupić nowe ciuchy.
- Taaa to ja idę do ogrodu. Tutaj raczej nie odpocznę.
- Mam pomysł ! – krzyknął Niall
- Jaki ?
- Pamiętacie jak zwinęliśmy wózek golfowy ?
- Tak i?
- Możemy teraz ukraść łódź podwodną !
- Po co ?
- Dla jaj. Dawno tego nie robiliśmy.
- Nie ma mowy. Simon nas zabije – odwarknął Payne.
- A ja się na to piszę. Jak masz problem Liam to idź do Diany. Ona z pewnością cię wysłucha.
- Zamknij się. Ja mogę iść z wami ale zostanę z boku. Nie chcę mieć problemu.
- Spoko. Czekamy na Harrego ?
- Po co ? Niech kupuje to co ma kupić, a my się zabawimy – zaśmiał się Lou.
- Świetnie.
Następnie pojechaliśmy moim samochodem nad przystań. Będzie niezły ubaw.
- Którą zwijamy ?
- Tą – Horan wskazał na niezłe cacko.
- Okej. Niall zagada właściciela łodzi, a ja i Tommo zajmiemy się zdobyczą.
Nie minęły cztery minuty i uciekaliśmy pojazdem wodnym przed glinami. Niestety nas złapali. Pech.
- Dzwonię do waszego managera ! – oznajmił policjant – A teraz jazda na komisariat.
- Mówiłem ale nikt nie chciał mnie słuchać.
- Ty też Payne. Wszyscy.
- Co ?! Nie miałem z tym nic wspólnego !
- Każdy tak mówi. No prędko do radiowozu.
- I co panie tato ? Chyba jedziemy na tym samym wózku – zaśmiałem się.
- To są chyba jakieś żarty.
Perspektywa Alicii:
Pierwszy dzień w szpitalu Świętego Pawła, pierwszy dzień w Londynie. Wszystko jest takie nowe, inne. Wyczuwam inną, weselszą, a nawet inną, dziwną atmosferę.Pamiętaj Alicia, głowa do góry i uważaj na wodę, nie mogę jej dotknąć, nikt nie może się dowiedzieć o mojej inności. Ubrałam swój nowy i całkiem uroczy uniform i ruszyłam do pacjentów. Weszłam do pokoju lekarzy, po leki.
-Dzień dobry-powiedziałam od przodu i szeroko się uśmiechnęłam.
-Ty pewnie jesteś nową wolontariuszką, tak?... Alicia Williams?
-Tak, to ja.
-Świetnie, tu masz krew, trzeba wymienić ją w kroplówce pacjentki w 16. Potem zaniesiesz obiad pacjentowi spod 19 i zmienisz opatrunek pacjentce w 14.
-Tak jest - uśmiechnęłam się, ale lekarz zbył mnie miną pełną powagi -To znaczy już się robi-złapałam woreczek z krwią i postanowiłam od razu zabrać ze sobą tackę z jedzeniem. Podeszłam pod salę numer 16 i radośnie zapukałam.
-Proszę-usłyszałam i weszłam do środka.
-Dzień dobry-powiedziałam i położyłam tackę na stoliku. Dziewczyna, mniej więcej w moim wieku oblana kwasem, aż przykro patrzeć, ale krew do kroplówki? Wampir-Jestem Alicia, nowa wolontariuszka-przedstawiłam się i dorwałam do kroplówki -Verbena tak?
-Dokładnie, Farley O'Hara- wyciągnęła do mnie rękę, a ja odwzajemniłam gest. Uścisk miała mocny i zdecydowany, wampir, miałam racje.
-Ok, już wymieniłam kroplówkę. Jakby się skończyła proszę wołać-złapałam za tackę i odwróciłam głowę w stronę stolika Farley - nowy Glamour? Myślałam że...-wtedy walnęłam w drzwi, cały obiad wylądował na mnie i były tam tabletki do połknięcia...butelka z wodą walnęła o ziemię i rozprysnęła się. Oooo nie. Jak zawsze w takich sytuacjach, dostałam ogon i twarde lądowanie na ziemi.
-Ojej, chyba jesteś straszną niezdarą-zaśmiała się Farley, wstała z łóżka i podeszła do mnie-czekaj, pomogę usiąść ci na krześle i pójdę po ręcznik, ok?
-Ale ty chyba nie powinnaś...
-Dam sobie radę, spokojnie, przecież nie umieram-uśmiechnęła się do mnie i wyszła. Wróciła po pięciu minutach i podała mi ręcznik, sama zajęła się wytarciem podłogi i zebrała resztki obiadu z podłogi. Już wytarłam ogon do sucha, w ciągu paru sekund znowu zyskałam nogi.
-Dzięki, kiepsko jak na pierwszy dzień-powiedziałam zabierając od niej tackę.
-Każdemu może się zdążyć-uśmiechnęła się, wróciła do łóżka i podłączyła znów kroplówkę.
-Niezła jesteś w te klocki, niewiele ludzi wie jak podłączyć kroplówkę.
-Trzy razy studiowałam medycynę, chyba musisz już iść.
-Masz rację pa- wyszłam z pokoju i zamknęłam drzwi. Mam nadzieję, że nikomu nie powie, jak na wampira jest całkiem miła.
Perspektywa Diany :
Obudziłam się w pokoju hotelowym.Powinnam coś w końcu kupić.Może willę?Haha niezły pomysł.Miałam zamiar przeleżeć cały dzień w łóżku ale dostałam wiadomość od Liama - ''Jestem na policji. Wpadniesz ? :D''. Matko. Co znów odwalił ? Nie chcę mi się ale pojadę. Zrobię na złość Malikowi.
Za nim jednak udam się po niego wypadałoby zadzwonić do Farley.No cóż...mus to mus.
- Hej O'Hara.Jak tam życie ?
- A jak myślisz ?
- Dziennikarz nie jest od myślenia tylko od zadawania pytań.
- Masz rację.Powinnam być milsza.Uratowałaś mnie. Dziękuję.
- Mogłaby być to niezła historia to TV. Dostałabym milion propozycji.
- A no widzisz.
- Ale tego nie zrobię bo nie jestem taką świnią. Słyszałam, że zostaniesz mamą.
- Taaaa nawet mi nie przypominaj.
- Nie cieszysz się ?
- Średnio. Jakby były planowane to bym się ucieszyła.
- Dobra muszę kończyć.Muszę pojechać po Payne'a bo jest na policji.
- Pa.
Uczesałam się,zjadłam śniadanie i ubrałam w to:
Po drodze natknęłam się na Perrie.O dziwo nie posłała mi żadnego wrogiego spojrzenia.Może jej przeszło?
Gdy dotarłam do budynku spotkałam jakiegoś policjanta.
- Przepraszam gdzie jest Liam Payne ?
- Kolejna psychofanka One Srakejszyn ?
- Nie.Dziennikarka z BBC News.Diana Davis.Jestem tu w sprawie służbowej - skłamałam.
- Dobrze. Proszę poczekać. Mają przesłuchanie i zaraz powinien być tu ich manager. O już jest - wskazał na Cowella.
- Co pani tu robi ? - spytał Simon.
- Witam.Ja jestem po Liama.
- Obyś była tylko po niego, a nie po jakieś nowe kłamstwa do prasy.
- Spokojnie.Czy pan wie o co chodzi ?
- Liam,Niall,Zayn i Louis ukradli łódź podwodną.
- Sława im totalnie odbija. A Harry ?
- Jest w sklepie. Jedyny mądry nie miesza się w takie rzeczy.
Nagle z pokoju wyszli winni.Oczywiście zaczęła się afera.
- Myślałem, że jesteś choć trochę mądrzejszy Liam !
- Mówiłem im, iż to zły pomysł, a ja nie kradłem tylko stałem na brzegu ! - bronił się Payne.
- Tylko winni się tłumaczą.
- Mam tego dość.
- Spokojnie - objęłam go na złość Malikowi.
- Idę stąd - powiedział wkurzony Zayn.
- Musimy porozmawiać.
- Dobrze.
Udałam się z Liamem do parku.
- Czy ty serio chcesz ze mną być ?
- Oczywiście. Gdybym nie chciała to nie zrobiłabym tego - pocałowałam go.
- Mam rozumieć, że jesteśmy parą ?
- Tak.
Perspektywa Damona:
Nigdy, prze nigdy o nikogo się tak nie martwiłem, Farley jest dla mnie mega ważna i właśnie dowiedziałem się, że jest w szpitalu. Przechadzałem się po szpitalnym korytarzu, szukając pokoju dziewczyny. Stanąłem przed jej drzwiami i dziarsko zapukałem. Złapałem klamkę i wszedłem do środka. Zobaczyłem jakiegoś no przystojnego, ale gejem nie jestem, blondyna patrzącego na śpiącą Farley. Podbiegłem do niego, złapałem za gardło i przycisnąłem do ściany.
-Facet co ty robisz?!
-A co ty robisz!?
-Pilnuję swojej młodszej siostry!
-Co?-postawiłem go-Co?
-Farley i ja jesteśmy rodzeństwem.
-Serio?Ten...Quinncy, tak?
-Dokładnie.
-Co z nią jest?-spojrzałem na blondynkę, teraz już wyraźniej było widać ślady na jej twarzy-Matko-podbiegłem do niej i jeszcze lepiej jej się przyjrzałem -Verbena?
-Dokładnie, zgadnij kto wrócił.
-Nie, nie mów że Shasa.
-Dokładnie on.
-Przepraszam panowie -odwróciliśmy do drzwi-pacjenta zasnęła i powinni już panowie iść, takie są zasady szpitala.
-Patrz rybka nas wyprasza.
-Słucham?
-Słonko doskonale czujemy twoją krew.
-Dobra, spadówa ok? Takie są zasady.
-Jeszcze nigdy nie piłem z hybrydy.
-Już wole rybkę, wynocha-otworzyła usta i wydobył się z nich piękny, delikatny, perlisty, słodki syreni śpiew. Nawet nie pamiętam kiedy ja i brat Farley staliśmy pod szpitalem.
-Kurde, syreni śpiew.
-Takiej babce się nie oprzesz, widziałeś jej tyłek?
-Serio? Nawet 16-sto wieczny wampir patrzy dziewczyną na tyłki?
-Eeee Da, w 16 wieku nie było na czym oka zawiesić.
-Daj spokój idę do domu
*************************************************************************
Czytasz=komentujesz. To bardzo motywuje :)
Some&LenaX
Subskrybuj:
Posty (Atom)