piątek, 24 kwietnia 2015

Rozdział 21

Perspektywa Nialla :
Obudziłem się wcześnie rano. Zjadłem naleśniki i postanowiłem odwiedzić Alicię w szpitalu. Czemu musi pracować w tak strasznym miejscu ? Chłopaki nie mogą nic wiedzieć bo mnie zabiją jak się dowiedzą, ,że ona jest syreną. Mam pomysł ! Udam, iż coś mi się stało, aby mnie przyjęli ! Gdy udałem się do budynku zaczęło się przedstawienie.
- Witam jestem Niall Horan i coś mi dolega.
-A co panu dokładnie dolega?
- Tak jakby mi słabo.
-O cześć Niall-zza rogu wyłoniła się Alicia.
- Hej jakoś tu gorąco - osunąłem się na ziemię ,żeby lekarze uwierzyli, że coś mi jest.
-Czekaj-  podbiegła do mnie i przyłożyła rękę do czoła -Ale z ciebie kłamca.
- Ze mnie?! To poważne oskarżenia !
-Jakby było ci gorąco, sam też byłbyś gorący.
- O jednak jest mi letnio.
-Ok wstawaj, ja się przebiorę i idziemy.
- Mogę ci pomóc jak chcesz- zaśmiałem się.
-Dam radę, jestem dużą dziewczynką!-także się zaśmiała.
- Mam pewność? Dowodzik poproszę.
-Zostawiłam w pokoju lekarzy.
- Dobra idź się przebrać, poczekam o ile fanki mnie nie porwą.
-Dziękuję panie komendancie, wrócę za pięć minut-zasalutowała i odeszła.
W międzyczasie zabrałem uniform jakiegoś lekarza. W tym stroju na pewno nikt mnie nie rozpozna !
- Patrz co zwinąłem !
-Niall ściągaj to! To doktora Reynolldsa jeśli zwiną cię na jakąś operacje to uduszę cię własnymi rękami!
- Spokojnie. Idziemy ?
-Panie doktorze, czas na operację pacjenta! Gdzie pan był! – skierowała się w moją stronę kobieta wyglądem i sylwetką przypominająca pączka w czekoladzie.
- Emm na kawę musiałem wyjść.
-No panie Reynollds idziemy-złapała go za rękę i zabrała na salę operacyjną.
- Z czym mamy do czynienia proszę panią?
-Wycinanie wyrostka robaczkowego.
- Proszę wyciąć nerkę i będzie po sprawie.Albo migdałki. Zależy co tam pacjent chce.
-Ale to pan ma dokonać operacji.
- Ja się na tym nie znam.
-Przecież ukończył pan dwukrotnie medycynę!
- Ja śpiewam w One Direction i ukończyłem X-factora z trzecim miejscem na koncie !
- Jak to ?
-Niall! Co ty odwalasz!? Przepraszam panią za niego, to nie jest doktor Reynollds.
-Wiesz chłopcze, że za podszywanie się pod lekarza można trafić do więzienie, dzwonię na policję.
- Nie proszę tego nie robić bo nasz manager mnie zabije !
-Proszę natychmiast zdjąć uniform doktora Reynolldsa i zmiatać z mojego szpitala.
- To chyba nie jest pani szpital.
-Otóż mój drogi ten szpital jest własnością moją i mojego męża.
- Dobrze,dobrze pani pączek.
-Dzięki Niall,wrócę do domu sama!-wrzasnęła i wybiegła ze szpitala.
- Czekaj ! – dogoniłem ją i zatrzymałem.
-Nie wiem czy wiesz, ale ten wolontariat jest dla mnie ważny ,a ty obrażasz moją przełożoną!
- To co? Przecież nie wyrzuci cię bezpodstawnie.
-Może mnie nie wyrzucą, ale będę miała gorzej, bo pokazałam się tam z kimś kto nie okaże skruchy, choćby miał iść do więzienia!
- I tak bym tam nie trafił bo Simon by na to nie pozwolił.
-Najmądrzejszy, sorry spadam-odeszła od niego.
- Miliony dziewczyn na świecie chciałoby spotkać mnie na żywo, ba porozmawiać, a ty się jeszcze obrażasz!
-Masz milion, wybierz sobie jedną z nich!
-Ciekawe, powodzenia życzę!
- Ciebie.
-Brawo, udało ci się-zniknęła za zakrętem.
Smutny wróciłem do domu.
 Perspektywa Rebbecki :
Ja i Elijah wracaliśmy z kolejnego spotkania z Klausem, na prawdę nie umie przestać trąbić o tym, jaka to Farley jest cudowna i nigdy jej nie zostawi. Zawsze robi nam na złość, nie widzi tego jaka jest, jest łasa na jego pieniądze i ta ciąża, złożę się,że Klaus się nią znudził i chce ją zostawić, a ona wymyśliła sobie te dzieci.
-Mam plan-odezwał się mój brat i zatrzymaliśmy się.
-Ciekawe, znowu idziemy przebić sobie ręce kołkami, iść do szpitala i straszyć pacjentów?
-Nie, wiem jak pozbyć się O'Hary.
-To dobrze, bo ostatnim razem wzywali egzorcystę.
-Zapłacimy tej cize, przecież nie jest z nim z miłości, rzygać mi się chcę jak tylko to słyszę.
-Ile?
-Nie wiem, z 20 tysięcy?
-A masz tyle?
-Nie rozśmieszaj mnie, zbieramy kasę od tysięcy lat, wiesz ile dadzą za kwintona?
-Masz kwintony, i się nie chwaliłeś!
-Wydałabyś wszystko na zakupy!
-Jak ty mnie dobrze znasz -uśmiechnęłam się, poklepałam po ramieniu i wyciągnęłam telefon.
-Halo?
-Bez zbędnych ceregieli jesteśmy gotowi dać ci 20 tysięcy, ale masz zostawić Klausa.
-Yyyy...nie ma mowy, kocham go.
-Nie rozśmieszaj mnie moja droga, jesteś z nim bo nasza rodzina jest bogata, kiedy w końcu to przyznasz?
-Kocham Klausa i w przeciwieństwie do ciebie, nie jestem materialistką!-rozłączyła się.
-I co? Twój genialny plan zawiódł, co teraz?
-Czekaj, droga siostrzyczko, ona oddzwoni. Mam nadzieję, że nie będę musiał usuwać Klausa z jej pamięci.
-Dawno już mogliśmy to zrobić!
-Trzeba najpierw ją złapać mądralo, nie zostaliśmy zaproszeni do domu Klausa.
-Cierpliwość złotem,tak? Wiesz, że jestem z natury nie cierpliwa. Sama to załatwię, też potrafię bawić się w hipnozę!-wrzasnęłam i pobiegłam pod dom mojego drugiego brata, stanęłam przed drzwiami, poprawiłam spódniczkę i zapukałam. Otworzyła zaspana Farley.
-Czego chcesz?
-Chodź.
-Gdzie?
-No tutaj.
-No chyba nie.
-Chodź tutaj!-stanęłam bliżej bariery.
-Czy jeśli to zrobię to przestaniesz wrzeszczeć pod moim domem?
-Tak-wyszła stanęła przede mną, złapałam ją za rękę, zrzuciłam ze schodów, wyciągnęłam wcześniej przygotowaną butelkę z verbeną i oblałam nią Farley, po minucie może dwóch, straciła przytomność.

-No kochanieńka, było nie wychodzić -Elijah przerzucił ją przez ramię i odeszliśmy.
Perspektywa Eleanor :
Wczoraj wybudziłam się ze śpiączki i wróciłam do Louisa.Lepiej być nie mogło prawda ? Nagle do mojej sali wszedł Tomlinson.
- Witaj piękna.
- Spadaj brzydki - zaśmialiśmy się.
W pewnym momencie przypomniałam sobie o Quinnie.Złapałam za telefon i wybrałam jego numer.
- Halo ?
- Hej tu Eleanor.
-Eleanor? Boże, wszystko w porządku, jak się czujesz? Martwiłem się o ciebie.
- Dobrze.Chciałabym cię przeprosić za sytuację.Pogodziłam się z Louisem.
- Aha...to świetnie.
-Wybacz.Wiem,że liczyłeś na coś więcej...- Louis wybuchł śmiechem - Lou uspokój się ! -Przepraszam cię za Tomlinsona.Straszny z niego dzieciak.
-Widziałem jego zachowanie, uwierz mi doskonale to wiem.
 -Widzisz Louis zachowujesz się gorzej niż dziecko !
- Gdybyś nie była tutaj udowodniłbym ci co potrafię - zrobił minę pedofila

-Powiedź mu żeby przestał tak na ciebie patrzeć, bo wygląda jak idiota.
- Zaraz skąd wiesz jak na mnie patrzy?
-Dzień dobry-wszedł do pokoju-Mój znajomy trafił do szpitala i postanowiłem go odwiedzić.
- Cześć.Lou błagam wyglądasz jak niewyżyty seksualnie szesnastolatek.
Quinn klepnął go w tył głowy, uśmiechnął się i usiadł na łóżku Eleanor.
- Hola,hola ja tu jestem niewyżyty?
-Dokładnie-wziął rękę Eleanor-kiedy cię wypiszą?
- Jutro- przytuliłam Quinnciego na złość Tomlinsonowi i posłałam mu złośliwy uśmieszek.
- Mógłbym przyjść po ciebie, jeśli oczywiście sobie tego życzysz, moja droga.
-Oczywiście...- Louis odepchnął go i sam usiadł obok mnie.
- Wybacz ale El wprowadza się do mnie.
- Kto by pomyślał, ja wracam do Australii - zepchnął Lou z łóżka i przysunął się bliżej mnie.
- Kiedy będziesz ze mną mieszkała będę miał cię na oku i będziemy mieli więcej czasu dla siebie,a zawsze tego chciałaś. - popatrzył się wrednie na Quinnciego.
-Słyszałem,że zerwaliście.
- To się przesłyszałeś. - popchnął go.
-Tacy się tylko bić umieją, jak powiedziałem mu że umówiliśmy się na kawę, to rzucił się na mnie z pięściami.mi
- Witam pani Calder - do pokoju weszła pielęgniarka - Ooo dwóch tatusiów,jedna mama ?
- Słucham?
- N-nie,a o czym?
- Przecież pani jest w trzecim miesiącu ciąży !
- Ej, serio?
- Co? - zrobiło mi się słabo,a Tommo całkowicie zbladł.
- To jak pani myśli? Chłopiec czy dziewczynka?
- Ja pierdolę.
- Nie pierdol przy moim dziecku - uniósł się.
- To nie możliwe !
- Czekaj,dlaczego pani kłamie ?
- Na żartach się nie znacie - zaśmiała się i wyszła.
- To był żart ?!
- Ta baba jest nienormalna - rzuciłam wazonem z kwiatami o podłogę tak,że roztrzaskał się na części.
-Ej, bez przesady-podniósł kwiaty i pozbierał największe kawałki szkła-Ważne że to był żart, a ty nie będziesz mieć dzieci, póki co.
- Ale ja chciałem mieć dzieci ! Wyobrażasz sobie Louiska Juniora i Little Direction ?
- Hahaha,nie.
- Dobra muszę spadać bo zaraz mam wywiad - wyszedł i zamknął drzwi.
Wrzucił kawałki szkła do kosza -Louisek Junior-wyszeptał pod nosem i zaśmiał się
Louis był nienormalny no ale cóż poradzić.
-Ty i on..wróciliście do siebie?
-Tak.Wiesz trudno zapomnieć o tych trzech latach razem.
-Aha...fajnie...to pa-wyszedł.
Zdziwiona jego zachowaniem wróciłam do przeglądania jakiś bzdur w internecie.
***************************************************************************
Czytasz=komentujesz. To bardzo motywuje ;)
SoMe&LenaX






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz