poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Rozdział 8

Perspektywa Zayna :
Koncert był zajebisty. Tyle osób przyszło i możemy pomóc wielu chorym dzieciom. Dobra Malik nie zgrywaj dobrego chłopca bo nim nie jesteś. Wykonaliśmy Best Song Ever, Kiss You oraz Steal My Girl.Później chwila na foty, wywiady i inne pierdoły. Szybko w tym tłumie znalazłem Dianę z…tą wampirką Farley ! Miała się z nią nie spotykać. Zaraz jej coś powiem.
- Hej Diana. Widzę, że przyszłaś z tą em kobietą. Mam wiadomość dla twojego narzeczonego. Harry jest mega wściekły i lepiej daj mu spokój.
-Em kobieta ma imię i była dla ciebie miła, do póki nie wyzwałeś jej przyjaciółki. A Harrego pogryzł Klaus, nie ja.-skrzyżowała ręce na piersiach -Coś jeszcze mam wyjaśniać?
-Zayn nie rób afery tam gdzie jej nie ma - krzyknęła Di
- Ja ? Sorry miałem nadzieję, że z tego coś będzie ale z bandą nadludzi zadawać się nie będę. Wybacz.
- Myślałam,że jesteś inny niż Stephan ale jesteś tylko kolejną pustą, myślącą tylko o sobie gwiazdą pop !
-Chyba nie potrzebnie tu przychodziłyśmy, chodź Di nie jesteśmy tu mile widziane!
- I bardzo dobrze wracajcie do nocnego życia i mordowania innych ludzi w celu napicia się ich krwi !
-Jak chcesz!-podbiegła złapała Dianę za rękę i zniknęły.
- Żegnam.
Po chwili Payne i Nialler zagrodzili mi drogę.
- Co ty wyprawiasz ? – wrzasnął Liam.
- Nie wtrącaj się Daddy.
- Myślałem, że podoba ci się ta dziewczyna. – pisnął Horan
- Podobała. Nie zadaję się z wampirami.
- Hah za dużo horrorów ?
- Nie jak nie wierzysz spytaj Hazzę ma on nawet ślad po jednym z nich ! 
 Potwierdzam – za mną pojawił się Harry i odsłonił swój ślad.
- Nie wierzę w to – chrząknął Lou. – Ale sam święty nie jesteś.
- O czym to gadasz Tommo ?
- O tym, że Zayn ćpa !

Perspektywa Nialla :
To straszne ! Dziennikarka z naszego wywiadu zadaje się z w-wampirami ! O i Zayn znów ćpa. Jak ktoś się dowie nasza kariera skończona. Obudziłem się o szóstej rano, więc poczłapałem do kuchni. Postanowiłem zrobić naleśniki. O nie ! Zabrakło bitej śmietany. Szybko udałem się do sklepu. Zastałem tam jakiegoś dziwnego gostka w płaszczu, który mi się przyglądał.
- Ej stary w czymś ci pomóc ? Jakiś blady jesteś.
-Mówisz tak jakby było to czymś złym.
- No wybacz jestem bardzo przewrażliwiony i myślałem, że się źle czujesz .
-Moja dziewczyna nie wróciła na noc i nawet nie zadzwoniła, więc jak mam się czuć?
- Uuu przykro mi. Niall Horan jestem.
- Klaus Mikaelson.
-Czekaj czy to nie ty ... o matko to ty jesteś tym wampirem co pogryzł Hazzę !
-Tak to ja. Ale jakoś nie mam ochoty dzisiaj nikogo gryźć, możesz czuć się bezpiecznie.
-Okej....emm to jak to jest być ... takim ... nadnaturalnym stworzeniem ?
-Wszystko jest normalne, poza tym, że pomagałem przy wymyślaniu hieroglifów, budowaniu łodzi Kolumba i innych pierdołach.
- O, a jak smakuje krew ? Wiesz jestem bardzo łakomy i  bardzo otwarty na nowe smaki - zaśmiałem się.
-Metalicznie-mówił całkiem poważnie- nie wypijesz? Uschniesz. Fajnie?
- Aha. Wydajecie się całkiem spoko nie wiem czemu reszta mojego zespołu się was boi.
-Wczoraj wieczorem zabiliśmy dwie osoby i zostawiliśmy ich ciała na drodze, może dlatego.
- Hahaha...ale chyba znajomych nie zabijacie prawda ''kumplu'' ? - spytałem lekko przerażony
-Kto powiedział że jesteśmy kumplami?-obnażył kły
- N-N-No... zawsze możemy zostać no nie ?
-Uroczo, się boisz-schował uzębienie-Dzięki, uśmiałem się z ciebie-zaśmiał się-Poprawiłeś mi humor.
- Ja się boję ? Nialler nie zna tego słowa !
Nagle podbiegł do mnie, złapał za szyję uniósł do góry i obnażył kły -Aż szkoda mi, że cię zabiję.
-AAAAAAAAAA! Dobra boję się jestem tylko głupim piosenkarzem pop i na niczym się nie znam ! Pomocy ! – krzyczałem jak poparzony, a kasjer schował się za ladą i popłakał się ze strachu.
-Właśnie o tym mówiłem-zaśmiał się i postawił się z powrotem na ziemi-Dzięki kumplu-uśmiechnął się, schował kły i wyszedł ze sklepu.
- O Boże chłopaki pewnie będą mieli mnie za głupca, że moim ''kumplem'' jest wampir, który chciał mnie zabić !
- Dzwonię na policję – krzyknął kasjer.
- Ej ty nie waż się tego zrobić – wrzasnąłem.
Poleciałem do domu i nawet nie kupiłem artykułów. Zastałem Liama, który sprzątał po moich kuchennych wyczynach.
-Posprzątać nie łaska ?! – huknął
-Mam dla ciebie informację roku !
-Odchudzasz się ?
- Nie. Mam nowego kumpla !
- Ale mi wiadomość.
- I to wampir! Ten co pogryzł Stylesa !
- CO ?! CZY TOBIE JUŻ SŁAWA NA MÓZG PADŁA ?!
- Mało tego chciał mnie zabić w sklepie.
- Pewnie Diana mu kazała. Tylko ona ma kontakty z nimi. – odezwał się Malik.
 Perspektywa Farley :
Weszłam do domu. Trzasnęłam drzwiami i rzuciłam torebką o ziemię.
-Klaus wróciłam!
-Gdzie byłaś!?-wściekły zszedł ze schodów -Nie było cię całą noc!
-Poszłam na noc do Damona, ja i Diana pogodziłyśmy się i...
-Czekaj co?!
-Pogodziłam się z Dianą.
 Zawarczał i zrzucił zdjęcia z komody.
-Klaus, co ty robisz?!
Nie zwracał na mnie uwagi.
-Co jest nie tak?! Miałaś nie pamiętać, mieliśmy wyjechać, a Diana miała już nigdy więcej nie pojawiać się w naszym życiu!
-Klaus!- zrzucił kolejne ramki tym razem z półki.
-Klaus!
-Kto ci przypomniał?! Pewnie ten twój kolega Damon! Już dawno powinienem go przebić!-kopnął buty stojące w holu.
-Uspokój się!
-Czemu wszystko idzie nie po mojej myśli-zamachnął się na lustro, ale złapałam go za rękę...wtedy mnie uderzył. Spoliczkował mnie
 Tak Klaus mnie uderzył. Nie mogłam opanować łez. Podniosłam się z podłogi i pobiegłam do sypialni. Usiadłam na łóżku i ukryłam twarz w dłoniach. Uderzył mnie. On mnie uderzył.
-Far? Przepraszam to nie powinno tak wyjść! Fari wpuść mnie, porozmawiajmy. Przepraszam!
Ale ja nie ruszałam się z miejsca, pogładziłam opuchnięty policzek, złapałam torbę i wrzuciłam do niej parę ubrań. Chwyciłam komórkę, otworzyłam okno i usiadłam na parapecie. Przełożyłam przez niego nogi i zsunęłam się na dach, następnie wylądowałam na trawie. Chwyciłam telefon i wykręciłam numer do Diany. -Diana mogę się u ciebie parę dni?-powiedzałam łamiącym się głosem.
- Hej Far. Wybacz ale ja nie mam domu.Wyprowadziłam się od Stephana i aktualnie mieszkam w hotelu, a co się stało ?
-Nieważne. Potrzebuję się gdzieś zatrzymać na dzień może dwa, może być hotel. 
-Mogę zarezerwować ci pokój. 
-Jeśli możesz to proszę, będę za dwie minuty.
Perspektywa Klausa:
-Farli proszę otwórz te drzwi...przepraszam...nie chciałem, po prostu byłem wściekły, przepraszam-siedziałem pod drzwiami i skamlałem jak pies-Pewnie i tak uciekłaś przez okno, a ja gadam do ściany, ale żałuję-wstałem i poszedłem do kuchni. Chwyciłem butelkę ze szkocką i wlałem, jeden kieliszek, drugi, trzeci, czwarty i w końcu piłem prosto z butelki. Wyszedłem na ulicę i rozmiłem pustą butelkę na jezdni. Pobiegłem przed siebie, chiałem być jak najdalej od tego miejsca. W końcu znalazłem się na jakiejś autostradzie w Manchesterze. Zakręciło mi się w głowie i upadłem na jezdnię, leżałem może 10 minut, aż nadjechało duże czerwone auto.
-Przepraszam, pan dobrze się czuje? Mam zadzwonić na pogotowie?-wstałem.
-Tak, bardzo źle się czuję, ale nie dzwon po pogotowie. Muszę się przed kimś wygadać, pozwoli pani?
-Pan jest pijany, ja lepiej zadzwonię...nie mogę się ruszyć!
-Więc droga...jak ci na imię?
-Jessica-odpowiedziała przestraszona dziewczyna.
-Więc Jessico, jestem mordercą, zabiłem tysiące ludzi aż spotkałem ją. Była piękna, długie zadbane blond włosy, nieskazitelna twarz, zadbana, miła, dobra, niesamowita. Nienaganne maniery, sposób mówienia i poruszania się. A do tego pokochała mnie, prawie tak mocno jak ja ją. Była chora na likantropię-spojrzałem na zdziwioną kobietę- była wilkołakiem. Ona kiedyś by umarła, nie mogłem się z tym pogodzić, zamieniłem ją w mieszańca. Ona o tym nie wiedziała i się ostro wkurzyła. Zostawiła mnie i wróciła do Irlandii. Szukałem jej czterdzieści lat a następne pół wieku przepraszałem. Byliśmy razem 404 lat, a teraz wszystko z pieprzyłem. Uderzyłem ją, a ślubowałem jej, że nigdy nie podniosę na nią ręki. Widzisz droga Jessico to ceniła najbardziej i nie mam bladego pojęcia czy mi wybaczy i ile będę musiał ją przepraszać. Jestem dupkiem i najlepiej by był gdybym się zabił, ale nie mogę, bo jestem nieśmiertelny!Dobrze skończyłem, możesz odjechać.
Dziewczyna szybko wsiadła do samochodu, a ja zszedłem jej z drogi. Odjechała, a ja wróciłem do domu, gdzie zasnąłem na kanapie.
**************************************************************************
Czytasz=komentujesz!
SoMe&LenaX

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz