Wstałem dziś o piątej rano. To dziś ! 18 sierpnia czyli…. dzień ‘’Jedz Ile Chcesz’’ ustanowionym przez Nialla Jamesa Horana rok temu. Taa… to był kiepski dzień. Wylądowałem w szpitalu i lekarze mnie zamęczyli na śmierć. Pobiegłem do kuchni i złapałem się za pucharek lodów. Obok mnie siedział Harry układający sobie włosy oraz Liam czytający gazetę.
- Gdzie Louis – spytałem z pełną buzią.
- Od wczoraj siedzi na portalu randkowym. Chce dokopać Eleanor. Totalny idiota – warknął Payne.
- Ja tam jestem singlem i dobrze mi z tym no nie Niall ?
- Oczywiście.
2,3,4 pucharek – do pokoju przybył Zayn i Louis.
- Jak tam Liam ? Gdzie twoja dziewczyna – spytał łobuzersko.
- Mogłaby być twoja.
- Nie dzięki.
- Ja nadal szukam nowej laski. Eleanor to zwykła świnia i mam nadzieję, że nigdy więcej już jej nie spotkam.
- Każdy tak mówi.
5,6,7 pucharek – robi mi się nie dobrze.
- Ej Nialler czy ty nie przesadzasz ?
- Nie. Dziś jest ten dzień kiedy jem ile chcę.
- Pamiętasz bo było rok temu ?Ja nie dałbym rady zjeść dwa, a ty wcinasz już siódmy.
- Oj tam, oj tam.
8,9,10 – robi mi się ciemno przed oczami. Dalszej części już niestety nie pamiętam…
Obudziłem się w białej sali. Czy to…szpital ? Do mojego pokoju weszła ładna brunetka.
- Czy usuniecie mi żołądek ? - spytałem przerażony.
-Nie, tylko zszyją, ale wyglądasz na dzielnego chłopca-delikatnie się zaśmiała.
- O matko ale będę mógł jeść ile chcę ???
-Nie, nie będziesz mógł jeść.
- Moje życie w takim razie traci sens. To jest druga najważniejsza rzecz w moim życiu !
-Przecież żartowałam-zaśmiała się i rozczochrała mi czuprynę-Tylko zaszyją, raczej będziesz mógł, ale nie przesadź, tak jak teraz!
- To nie moja wina tylko kalendarza. Zawsze 18 sierpnia, lutego i maja mam dzień, że jem ile chcę.
-Hahhahah słodki jesteś-uśmiechnęła się do mnie.
- Słodkie to są lody, które zjadłem. Masz może paczkę żelków gdzieś na zapleczu ?
-Może mam. Ale po operacji!
- Proszę. Wyślij sms o treści Pomagam na numer mojego żołądka.
-Nie ma mowy! Zaraz trzeba będzie wyciąć ci żołądek!
- Dla żelków przeżyję. Członek One Direction musi być wytrzymały. Gdyby nie to byłbym już martwy przez te wszystkie psychofanki.
-Nie ma mowy, zaraz operacja, chyba dasz rade. Członek One Direction musi być wytrzymały.
- Jednak nie. Ja chcę żelki !!!
-Dasz radę, już zmykam, zobaczymy się po zabiegu -pomachała do mnie i wyszła.
- Czekaj !!! A wody mi chociaż trochę dasz ? Zaraz uschnę i zwiędnę jak roślinka !
-To mogę zrobić-usłyszałem zza drzwi -Zaraz przyjdę.
-Już jestem i mam wodę- weszła do pokoju ze szklanką w dłoni.
Już miała podać mi szklankę, gdy upadła jej i oblała się wodą.
-O nie,nie,nie,nie!
- To tylko woda. Chyba, że masz stracha jak Zayn.
Upadła na ziemię, a jej nogi zamieniły się w ogon.
-Proszę pomóż mi to jakoś wysuszyć...Proszę!
- Jesteś syreną ?! O matko nie wierzę ! Masz szczęście, że jesteśmy w tej sali sami.
-Nie mów mi nic o szczęściu, tylko mi pomóż!
- Ale jak ?
-No nie wiem daj mi ręczni...ściągaj koszulkę.
- Co ? Nie masz zbyt wielkich wymagań ? Znamy się tylko 10 minut - zaśmiałem się.
-To zamiast ręcznika! Mówiłam, że jesteś słodki,ale bez przesady!
- Dobra masz- podałem jej moją koszulkę. Wampiry,syreny.... co jeszcze ? Wiedźmy ? Czarownice ? Elfy ?
-Wiedźmy tak, a elfa nikt nie widział od 82.
- Ja chciałbym być wampirem bo żyją wiecznie. Wtedy mógłbym jeść w nieskończoność !
-Życie nie polega tylko na jedzeniu.
- Moje na jedzeniu,śpiewaniu i spaniu.
-Pływanie i uciekanie przed Shasą, zamienimy się?-jej nogi znów się pojawiły i rzuciła we mnie koszulką -Masz i ubieraj się.
- Ha, nie możesz ją zatrzymać - puściłem jej oczko.
-Hahahah , a ja chciałam dać ci żelka!-wytknęła mi język.
- O daj żelka !
Wyciągnęła paczkę żelków i pomachała mi nią przed nosem -mówiłam, po operacji!
-Bez żelków operacji mogę nie dożyć !
-Jeśli dam ci żelka, wytną ci żołądek i nie zjesz już niczego!
-Dzień dobry, pan Horan?
- Tak to ja.
-Czas na operację, panno Williams proszę przygotować leki dla pacjenta spod 30 znowu skarży się na bóle głowy – powiedział lekarz.
-Dobrze proszę pana -powiedziała i wyleciała z pokoju jak burza.
Perspektywa Katherine:
Wstała dzisiaj rano. Jest strasznie ciepło jak na sierpień w Londynie. Dobra jest normalnie, po prostu bez porannej kawy żyję w innej rzeczywistości. Zsunęłam się z mego łoża, związałam włosy i wsunęłam stopy w kapcie, jest 6 rano, o luju pierwszy raz tak wcześnie wstałam z własnej woli. Weszłam do kuchni i rzuciłam się na ekspres.
-Kath? Co ty robisz o tej porze na nogach?
-Elka daj spokój, kawę robię....czekaj Elka co ty tu robisz? Ty tu nie mieszkasz.
-Ale kiedyś dałaś mi klucze, sobowtóry powinny trzymać się razem, sama to powiedziałaś.
-Czego chcesz?
-Stephan, podobał ci się kiedyś, nie?
-No trochę go w sobie porozkochiwałam w 1887-zaśmiałam się i wyciągnęłam kubek.
-Mam plan, chcę żeby był cały mój. Miał rozstać się z Dianą i być ze mną, teraz chce ją odzyskać, a ja jestem panną, którą się woła z nudów. Chcę się z tobą zamienić.
-Co sugerujesz? Zamianka?
-Dokładnie, wcielisz się we mnie i znów rozkochasz Stephana we mnie.
-Chyba nie myślisz,że pomogę ci tylko dlatego że jesteś moim sobowtórem-wzięłam duży łyk kawy i od razu świat mi się rozjaśnił.
-Sobowtór...
-Nie mam pojęcia po co ci to powiedziałam!-trzasnęłam kubkiem o blat stołu.
-Dobrze że sprzedają kubki wzmacniane czystą stalą, nie rozwalisz ich sobie.
-Zamknij się i iść do salonu, po oglądaj telewizję czy coś.
-Czyli się zgadzasz?
-A mam wybór? Potem będzie że ci nie pomogłam i ja wyląduje w kompletnej dupie.
-Tak, jak z kryptą?
-Dokładnie, nie wierzę, że zabiłaś swoją przyjaciółkę,żeby mnie zniej wydostać.
-Kto powiedział że jestem miła?
-Ja! Pamiętasz ty i Stephanek? Mój były i mój sobowtór? Dla niego zabiłaś Elaijhę, ale po tem okazałaś się taką idiotką i go ożywiłaś!
-Zamknij się!
-Te Elena, bo ostatni raz ci pomagam! Sama sobie nie poradzisz z rozkochiwaniem w sobie faceta, mamy takie same ciała, ale ja umiem nim omotać!
-Dobra!-pobiegła do salonu i rzuciła się na kanapę.
Dopiłam kawę, wrzuciłam kubek do zlewu i poszłam do sypialni...mam wyglądać jak Elena...ona nie ma za grosz gustu! Wrrrr...Ubrałam się w to:
i wyszłam.
Szukałam Stephana z godzinę, może dwie. Nienawidzę jej.
-Hej Stephi- zaczepiłam go i pocałowałam w policzek.
-Odwal się.
-Ale Steph co ci się stało?
-Gówno.Przez ciebie Diana mnie zostawiła i teraz spotyka się z tym gejem z One Direction !
-Nie potrzebujesz jej, masz mnie. Nie wystarczam ci?
-Jesteś śmieszna. Lepiej spadaj chyba, że chcesz mnie wkurzyć.
-Ale Steph, pamiętasz jak zabrałeś mnie nad jezioro, do chaty moich rodziców i było tak romantycznie i miło-objęłam go.
-Weź te łapy i zostaw mnie.I nie nie pamiętam mam to gdzieś ! Zaloguj się na ''Jestem Singlem'' i znajdź sobie drugą połówkę, a mnie daj spokój !!!
-Debilu, Elka zapłaciła mi, żebym cie w sobie z powrotem rozkochała, ale ty jesteś strasznie ograniczony dla tej Diany!
-Katherine ? Taa... sama jesteś ograniczona ale chyba umysłowo.
-Nie pozwalaj sobie-odrzuciłam nonszalancko włosy do tyłu.
-Jesteś strasznie płytka. Sorry nie mam czasu.Nara.
-Jak chcesz-złapał go za gardło i uniosła do góry-Jak chcesz zostaw Elenę, ale nie masz prawa obrażać, mnie!-rzuciłam nim o ziemię i sobie poszłam.
-Idiotka.
-Powtórz-złapała gałąź jakiegoś drzewa i urwała ją.
-Słuchaj mam to gdzieś. Nie obchodzisz mnie ty i Elka. Chcę się zemścić na 1D i tylko to się dla mnie liczy.Dianę też mam w głębokim poważaniu. Dziś liczy się zemsta !
-Kiedyś zrobiłbyś dla mnie wszystko i nagle cię nie obchodzę-podeszłam do niego i zaostrzony kawałem przystawiła do jego brzucha-Pamiętasz? Zginąłeś bo chciałeś mnie ratować,więc następnym razem zastanów się co mówisz-wbiłam patyk w jego brzuch, odrzuciłam znowu włosy i zostawiłam tego idiotę leżącego na chodniku, dlaczego uczepił się tej Diany? Skoro mógłby mieć takie ciało? Przejrzałam się w witrynie sklepowej.
No cóż Elena musi się z tym pogodzić, wybrałam jej numer i weszłam do sklepu.
-Halo?
-Nie wyszło.
-Słucham?
-Stephan cię nie chce i nie będzie chciał.
-Kath co ty zrobiłaś!?
-Chciałam go znowu w tobie rozkochać, ale on ma cie gdzieś. O i pożyczyłam sobie twoją kartę kredytową, zajebiście gówniano chodzi się w twoich butach.
-Co!?
-Buziaczki papa.
Wybrałam to:
Perspektywa Anastasi :Nie ma to jak praca stylistki. Muszę iść do pracy na szóstą rano bo Justin Bieber nie wie w co się ubrać. Mało tego szef przydzielił mi kolejną gwiazdę – Harry Styles . Nienawidzę popu! Sto razy bardziej wolałabym zająć się wyglądem Chestera z Linkin Park, niż jakiś gwiazdek na, których widok mdleje tysiące dziewcząt. Musiałam iść na elegancki bankiet bo odbywał się zjazd stylistów z całego świata, więc ubrałam się w to:
Przechodziłam obok szpitala jak spinka zsunęła mi się z włosów. Ukucnęłam, aby ją podnieść i jakiś gościu potknął się o mnie.
- Matko przepraszam ! Nic ci nie jest ?
- Oprócz tego, że krew mi leci z ryja to nic !!! – warknął.
O nie. To był Harry Styles z One Direction. Nie jestem zdziwiona, że mnie wezwali w sprawie jego wyglądu. Ubiera się fatalnie.
- Spokojnie panie gwiazdor. Przecież stoisz pod szpitalem i masz pod nosem lekarzy. Uspokój się trochę bo ci żyłka pęknie.
- Ogarnij się bo zajęty jestem i nie mam czasu na pogaduszki z rudymi morderczyniami i uzurpatorkami.
- Hahahaha. Jestem twoją nową stylistką.
- CO ?????!! W takim razie zwalniam cię.
- Miło mi się pracowało drogi szefie – powiedziałam z ironią.
- Wypowiedzenie dostaniesz jutro, a teraz żegnam.
- Ja, również. Ozięble i lekceważąco. Pasuje ?
- Jak najbardziej. Do nie zobaczenia.
Co za ułomny ciota. Wściekła biegłam to domu tego idioty Justina. Zapukałam,żeby nie było.
- Panie Bieber, gwiazdo najdroższa światowego formatu tu twoja stylistka o ile pamiętasz, że ją masz.
Cisza…
- Nie wygłupiaj się tylko mnie wypuść. Chyba, że chcesz iść w piżamie na spotkanie z prezydentem Obamą.
-Właź.
- W czym ci doradzić ?
-No chyba wiesz, nie mam się w co ubrać na spotkanie z Obamą.
- Co powiesz na zwykły, czarny garnitur z białą muszką ? Prezydent uwielbia skromność... uwierz.
-Może być.
- To ja wpadam na tego debila Stylesa, wstaję o siódmej rano abyś mi powiedział ''Może być'' ?!
-Tak, nie ma nic specjalnego w garniaku.
- Może lepiej załóż sukienkę. Będziesz się wyróżniać, a paparazzi chętnie się tobą zainteresują tego wieczoru.
-Hahahah.
- Mi nie jest do żartów. To wszystko na dziś z mojej strony. – trzasnęłam drzwiami i wyszłam.
Jak te idiotyczne gwiazdy pop mnie irytują. Jeszcze ten żałosny wieczór. No cóż jak trzeba to trzeba.
Perspektywa Alicii :
Ten blondyn jest całkiem uroczy i słodki, ale jak mógł pomyśleś o jedzeniu żelków z pękniętym żołądkiem. Złapałam przeciwbólowe i wyszłam z pokoju lekarzy, znowu się zamyśliłam i wpadłam na jakiegoś bruneta.
-Bardzo pana przepraszam, mam dzisiaj zły dzień, przepraszam.
-Jeśli jesteś stylistką to spadaj,jeśli fanką to masz autograf, a jak żadną z wyżej wymienionych to spoko też mam zły dzień.
-Jestem wolontariuszką i właśnie wysypałam wszystkie talbetki na podłogę, pomożesz mi?-rozejrzałam się po podłodze pełnej małych białych tabletek, które miałam zanieść pacjentowi.
-Ale mnie tak plecy boląąą i się uklęknąć nie mogę-zaśmiał się
-Hahaha, dawaj nie masz 60-sięciu lat.
-Jak ładnie poprosisz to może.
-Proszę-popatrzyłam na niego oczkami zbitego psiaka.
- Hahaha mam słabość do dziewczyn w różowym więc musisz się bardzie postarać
-Jak mi pomożesz, dam ci bilet na wycieczkę jachtem-zaproponowałam i jak zawsze promiennie się uśmiechnęłam.
-To raczej ja mogę dać ci bilet na wycieczkę jachtem ale mam coś lepszego.
-Co masz?
-Chcesz darmowy bilet na nasz koncert w Niemczech ?
-Aha czyli ty pomożesz mi i jeszcze dostane bilet na koncert?
-Nie możesz chyba opuścić takiej okazji, aby posłuchać One Direction na żywo - wybuchł śmiechem
-One Direction? Powiem ci że nigdy o tym nie słyszałam.
-Haha nie no w cale .
-Ej no serio mówię, to jakiś zespół? Albo może wokalista?
-Nie to fabryka czekolady.
-Hahaha, Alicia jestem-wyciągnęłam do niego łapkę-i nigdy nie słyszałam o One Direction.
-Harry. Szczerze też nigdy nie słyszałem o One Direction. Ten zespół to straszny chłam i nie polecam kupować płyty. Strasznie wieśniackie.
-Czekaj ten blondyn z pękniętym żołądkiem coś o tym wspominał.
-Żołądek raczej pęknąć nie może ale w przypadku Nialla to bardzo możliwe.
-Znasz go? Prawie się obraził bo nie chciałam dać mu żelka.
-Nie, nie znam go tylko mieszkam z nim 24 h na dobę.
-To co z tymi tabletkami? Pozwolimy im tak leżeć?-powiedziałam i zaczęłam je zbierać.
-Dobra -ukląkł na kolanach i pomógł mi w zbieraniu.
-To kiedy jest ten koncert w Niemczech?-zaczepiła go.
-No wiesz to koncert otwierający naszą trasę koncertową.
-Ale kiedy jest? Nie znam się na rozkładach koncertów.
-6 września.
-Ok chyba dam rade przyjść, dziękuję za zaproszenie.
-Przyjść ? O ile się nie mylę jesteśmy w Londynie, a na piechotę do Berlina nie dojdziesz tak szybko.
-Popły...nie ważne.
-Dlatego zjawiłem się ja i Niall !
-Słucham?
-Teraz masz jedyną okazję polecieć prywatnym odrzutowcem One Direction !
-Serio? Miły jesteś, ale nigdy jeszcze nie leciałam samolotem.
-Więc teraz polecisz po raz pierwszy.
-Tak szczerze trochę się tego obawiam.
-Czego ? No może raz jak lecieliśmy do Japonii prawie się rozbiliśmy ale,przecież nam nie pozwoliliby zginąć.
-Zawsze płynęłam...statkiem rzecz jasna.
-Noo to teraz zamiast statkiem polecisz samolotem. Dobra spadam do Nialla zaraz przyjdzie reszta chłopaków ale najpierw muszą odbyć rozmowę z właścicielem łodzi i Simonem.
-Za parę minut powinna się skończyć operacja, jak się obudzi daj mu to-wyciąnęła z kieszeni paczkę żelków-Obiecałam mu ją, a zaraz kończę zmianę.
-Okej. Nara.
-Do zobaczenia-zabrałam tabletki i ruszyłam do pokoju lekarzy, nie podam nikomu tabletek z podłogi!
Co do tej rozmowy, Harry wydaje się miły, zawsze gdy z kimś rozmawiam robię z siebie idiotkę, chcę powiedzieć o tym kim jestem, ale nie mogę się wychylać. To wszystko jest takie zagmatwane!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz