poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Rozdział 16

Perspektywa Klausa :
Nie mam pojęcia co stało się z Farley. Mam wrażenie że coś jest nie tak, obleciałem całą Anglię, Irlandię, wszystkie miejsca, ktróre lubi. Obdzwoniłem wszystkich znajomych, została mi tylko Diana, może się pogodziły i tam jest. Ale nie to mi nie pasuje, jeszcze dziesięć minut temu jakaś baba przyniosła jej torebkę. Far nie rozstaje się z nią. Złapałem telefon i wybrałem numer Diany.
-Halo?Diana? Nie rozłączaj się tu Klaus.
-Gadaj szybko, nie mam czasu.
-Farley zniknęła i jestem prawie pewny że wiesz gdzie jest.
-To prawie się mylisz. Nie wiem gdzie ona jest i nie chcę wiedzieć.
-Obiegłem całą Anglię i Irlandię, nigdzie jej nie ma! To bardzo poważna sprawa, prawdopodobieństwo, że Shasa wrócił jest zbyt duże. Jeśli ją ma, zginie.
-Od przed wczoraj Farley to moja przeszłość. Shasa to dla mnie obcy człowiek, a jak istota nadnaturalna to tym bardziej.
-Twoja przeszłość ratowała ci dupę ponad cztery razy, teraz zginie. Stracę ją i nasze dzieci!-wściekły rozłączyłem się i rzuciłem telefonem o sofę. Pewnie oblewają ją verbeną albo tojadem, a jedyne co mogę zrobić to dogadać się ze śmiertelnikiem, super. Mam jednak nadzieję,że to nie Shasa.Wtedy mnie oświeciło gdzie jest...


Perspektywa Diany:
Obudziłam się wcześnie rano.To dziś.Jadę do Australii.Zjadłam płatki z mlekiem i ubrałam się w to:

Gdy miałam zamawiać taksówkę zadzwonił do mnie Klaus.Powiedział,że Farley porwał jakiś Shasa.Nie mam zamiaru się w to mieszać.Nagle targnęły mną emocje i wybrałam numer Mikealsona.
- Słuchaj mój drogi.Jak niby mam wam pomóc ?!
-Shasa może zabić tylko nadnaturalnego, ciebie nie tknie nawet jakby chciał, ale co z tego? Farley to twoja przeszłość.
- Zamknij się.Daj mi jakieś współrzędne tego łowcy.
-Shasa Shellfield 5768 lat, kiedyś upodobał sobie kościół, dobrze wie,że nadnaturalni tam nie wejdą. On może, jest pierwszym wampirem w historii świata, może wszystko oprócz zabicia śmiertelnika.
-Fajnie może napisz o tym książkę ale to,później.Gdzie on może być?!
-No w kościele.Z kim ja pracuję? Ulica Hildden Spring 45.
- Uważaj na słowa bo w każdej chwili mogę się wycofać.
-Ale tego nie zrobisz, bo nadal zależy ci na Farley.
- Jesteś pewien?Zawsze pozostaje ci Tomlinson,którego możesz poprosić - powiedziałam z ironią w głosie.
-Serio? Mówisz o tej cipie? Prosze cię, nie w takiej sytuacji - zaśmiał się.
- Powtarzam kolejny raz.Zważaj na słownictwo - rozłączyłam się.
Pobiegłam do wyznaczonego miejsca.Już dawno powninna byłam być w samolocie.Weszłam do opuszczonego kościoła.
-Jest tu kto?
Nikt się nie odzywał,więc poszłam w głąb ławek i usłyszałam kroki.
- Długo ci to zajmie?
-Owszem.Nie tak łatwo jest odczarować mieszańca.
-Kto to powiedział?! - syknęłam.
-Nie da się tego przyśpieszyć?Ona jest w ciąży, jeśli ją odczaruje zginie, dzieci również!
-Ile ich jest?
-Pięcioro.
-Trudno, nie jestem z tych ,którzy oszczędzają, choćby dzieci.
-Jesteś bez duszny, gdyby nie to że uratowałeś moją siostrę nie pomogłabym ci!
Mam tego dość.Wściekła pobiegłam do zachrystii.
-Czy ona myśli,że ją uratuje? Prędzej czy, później dopadniemy Mikaelsonów, Salvatoreów i O'Harów.
-Davis ma rację, ja skończyłam.W niczym więcej ci nie pomogę.
-Zaraz...skąd znasz moje imię?
-Jestem czarownicą, wyczuwam twoją obecność i to kim jesteś. Diana Davis, 22 lata, zakochana w Liamie Paynie ale nadal czujesz coś do Zayna Malika.
- Cooo to kłamstwo,a przyszłam tu po Farley.Masz ją wypuścić !
-Weź ją sobie i tak w końcu ją zabiję, a ty Tiara pójdziesz ze mną-złapał czarownicę i zniknęli.
Zdziwiło mnie jak to szybko poszło.
-Ała-usłyszałam z drugiego końca pomieszczenia - Gdzie ja jestem? Ała, pełno tu verbeny, aaaała to wypala mi skórę, pomocy! -teraz już wołanie zamieniło się w rozpacz i błaganie o pomoc.
Podbiegłam do niej.
- Witaj O'Hara czyżbyś chciała pomocy?- spytałam z uśmieszkiem.
Upadła na ziemię i zaczęła się dusić, nie miałam pojęcia o co chodzi, w powietrzu unosił się tylko zapach kwiatów.
- Lepiej zadzwonię po Klausa.
Szybko do niego zadzwoniłam.
-Halo?
- Mikealson ? Przyjedź tu i zabierz Far.Wszędzie pachnie kwiatami,a to mnie drażni.Ja już skończyłam robotę.
-Czekaj, jakie kwiaty?
- Nie wiem.Przyjedź to sam się dowiesz.
Po chwili stanął obok mnie.
-Nie,nie,nie!-wrzasnął.-Ona się zaraz udusi!-wbiegł między kwiaty i wziął na ręce i po chwili stał już przed kościołem. Farley wyglądała tak jakby ktoś oblał ją kwasem.
- To może ja lepiej już pójdę.
-Czekaj-złapał mnie za rękę- Dziękuję. - po tych słowach oboje zniknęli.
W pewnym momencie zadzwonił mój nowy szef.Mam przechlapane...
 Perspektywa Nialla :
Jestem podekscytowany. Zayn wraca do domu. Trzeba zrobić powitanie. Oczywiście nie byle jakie ! Zrobię pizzę ! Dziś Lou mnie nie obudził. Jest załamany i cały czas siedzi z Eleanor. Coś za często pojawiamy się w szpitalu. Mam nadzieję, że dziennikarze dadzą nam spokój. Zbiegłem na dół i wleciałem do kuchni jak poparzony. Wszystkie składniki są…. co ?! Nie ma ananasów! Jak zrobię pizzę bez tak ważnego składnika ???
- Hej Liam mógłbyś iść do sklepu ? – spytałem.
- W jakim celu ?
- Kupisz ananasy. Robię pizzę z okazji powrotu Zayna.
- Błagam możemy, przecież iść na miasto.
- Ty zawsze wszystko psujesz – wysypałem na niego pół opakowania mąki.
- Phphf jesteś nienormlany ! – rzucił się na mnie.
Nawalaliśmy się z dziesięć minut. Nagle odezwał się znajomy głos.
- Ile jeszcze będziecie zachowywać się jak małe dzieci ?
- Zayn ! Myślałem, że wrócisz, później.
- Jak widać jestem teraz – odparł ozięble.
- Dobra nie ważne. Miałem robić pizzę ale zabrakło ananasów, więc idziemy na miasto.
- Nigdzie nie idę. Zmęczony jestem.
- Wyśpisz się w trumnie. Zaraz koniec wakacji, zacznie się wrzesień i masa koncertów. Co ci szkodzi ?
- Niech ci będzie ale idziemy do Pizzeri  Pappagone. Nie chcę natknąć się na Davis.
- To ci raczej nie grozi. Wyprowadziła się do Australii – powiedział smutno Payne.
- Co ?! To znaczy… wyśmienicie. Przynajmniej nikt nam już reputacji nie popsuje.
-  Dobra dzwonię po Hazzę.
Pobiegłem na górę i wziąłem kwaśne żelki. Muszę coś przekąsić w drodze. Postanowiliśmy, że pójdziemy pieszo. Jakaś fanka napadła Zayna i powiedziała, iż podcięła sobie żyły jak dowiedziała się o tym, że Zayn trafił do szpitala. Wow. Ja takich fanów jeszcze nie mam. Dotarliśmy do pizzerii. Zamówiłem sobie pizzę, sałatkę, hot-doga i cały talerz frytek. Chłopcy patrzyli się na mnie jak na kosmitę. W pewnym momencie zauważyłem Perrie.
- O nie Perrie tu jest ! – pisnąłem.
-Cześć chłopcy.
- Co ty tu robisz ? - syknął Zayn
-Mówisz tak jakbym nie mogła iść na pizzę. Kiedy stałeś się moim ojcem?-zaśmiała się.
- Nie mam ochoty na żarty. Dzisiaj wyszedłem ze szpitala i zgadnij czemu tam trafiłem !
-Ojej zaszkodziło ci to?-wbiła nóż w blat stołu.
- Wow... Perrie może lepiej zajmiesz się zajadaniem pizzy albo pójdziesz do spa czy coś? - spytał zaniepokojony Liam.
-Dobry pomysł Liamku, pa moi drodzy.
Otworzyła drzwi i stanęła w progu.
-Uważajcie na siebie-wyszła.
- Czy to była groźba ?
- Nie wiem.
- Tej psycholce się nigdy nie znudzi – powiedziała dziennikarka.
-  Diana co ty tu robisz ? – przytulił ją Payne – Myślałem, że jesteś w Australii !
- Szef zadzwonił i powiedział, iż w ostatniej chwili zwolniło się miejsce tutaj.
- A co wy parą jesteście ?! – spytał oburzony Malik.
- Tak – pocałowała Payne – Prawda Liam ?
- O-oczywiście.
- No nie wierzę ! Znacie się dwa tygodnie i jesteście już razem ?!
- Jakiś problem ?
- W żadnym razie – dodał i wyszedł.
Harry pobiegł za nim, a ja za Stylesem. Coś mi się zdaje, że Zayn jest bardzo zazdrosny.

Perspektywa Stephana :
Stałem sobie obok pizzeri,gdy nagle zobaczyłem Dianę całującą się z tym całym Liamem. Co to ma znaczyć ? Malik dostaje kosę w brzuch, a Payne umawia się z Di ? O nie. Dopilnuję tego, aby oboje zniknęli z jej życia na zawsze.Wtedy będzie tylko ze mną.Muszę spotkać się z Perrie. Trzeba ustalić następny plan działania.Tylko gdzie ona mieszkała ? Chyba mam jej adres w telefonie. Dobra jest.Musi mnie tylko wpuścić. Uroki bycia wampirem. Wsiadłem do samochodu i udałem się pod jej dom.
- Wpuścisz mnie ?
- Jasne właź.
- Pewnie interesuje cię plan zniszczenia One Direction ?
- Dajesz.
- Zayn spodziewa się,że następny atak będzie na niego lub Dianę.A gdyby tak uderzyć w kogoś innego?Czy jakiś członek zespołu ma dziewczynę?
- Louis, Eleanor Calder.
- Świetnie.Porwiemy ją.Wtedy zespół obwini za to Malika,rozpadną się.Zayn wróci do ciebie,Diana do mnie,a Liam zostanie sam.Tym razem musimy użyć czegoś innego,niż noża bo policja ma na nas haka.Może spluwa?
- Mam w domu trzy rewolwery. Pozwolenie chyba nie potrzebne.
-Chyba nie potrzebne? Jeśli znajdą je w twoim aucie...ten pomysł jest poroniony.
-Oj tam.Zróbmy to jutro wieczorem.Potrzymamy ją ok.tydzień,a potem ranną porzucimy.
-Mam dosyć, nie możemy po prostu odpuścić? Ułożyć sobie życia na nowo?
-Wiedziałem.Odezwała się miła Perrie.Dobrze rób jak chcesz.Sam to załatwię.
Wściekły opuściłem jej posesję. Baby zawsze wymiękają.Będę działać potajemnie. Jeśli Edwards się komuś wygada bez wahania zabiję ją. Mam ułożony plan i będę się go trzymać...
***********************************************************************
Czytasz = komentujesz. To bardzo motywuje ;)
Some&LenaX

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz