czwartek, 9 kwietnia 2015

Rozdział 13



Perspektywa Liama :
Trochę się bałem jak reszta zareaguje na to, że zaprosiłem Dianę… ale co mi tam. Najwyżej Lou postraszę wampirami to nie będzie marudził.
- Nie przestrasz się jeśli Harry będzie na podłodze, Niall z kanapką w buzi, a Louis na stole dobrze ?
- Hahaha serio ? Matko co wy robicie w dzień.
- O wiele więcej, niż myślisz – zaśmiałem się.
Gdy weszliśmy do willi nikogo nie było. Pewnie chłopaki znów coś odwalą.
- Nie chowajcie się.
W pewnym momencie wyskoczyli na nas z pistoletami na wodę. Nie minęła sekunda i Diana była cała mokra – zresztą ja też.
- Dosyć tego – rzuciłem w Hazzę wazonem od kwiatów.
- Ajajaja jak chcesz się zemścić woda jest w łazience ! Zaraz… co ona tu robi ?
- Ona ma imię i skopie wam tyłki – mówiąc to Di pobiegła do kuchni, złapała butelkę z wodą i wylała Harremu na głowę.
- Zaczynasz ze mną ? Dawaj Louis.
Lou złapał ją i powalił na kanapę.
- Rusz się, a będziesz musiała wyciskać mokre ciuchy przez miesiąc.
- Zaryzykuję – popchnęła Tomlinsona i rzuciła się na Nialla.
 - Pomocy ona spałuje mnie wodą ! – wrzeszczał Horan.
- Należy ci się – powiedziałem.
Wbiegłem do kuchni i wziąłem bitą śmietanę. W tej chwili rozsądny Liam się ma prawo się zabawić.
- Masz Styles ! – napsikałem mu śmietaną za koszulkę.
- Aaaaaa ! Kokooko – położył się na podłodze – Teraz jestem bezpieczny.
- Zobaczymy na jak długo.
Nagle przyleciał Louis z papierem toaletowym i owinął nim Dianę.
- Co ty wyprawiasz ? Lampka ci się przepaliła ? – spytała wściekła.
- Teraz ty będziesz płakać – wylał na nią zawartość pistoletu.
Podbiegłem do niego i napchałem mu bitej śmietany w gacie.
- Ty idioto !
- Haahaha chyba wygrałem.
- Pożałujesz – wyjął ze spodni łyżeczkę.
- Błagam nie ! Wiesz, iż boję się łyżek – skuliłem się.
- Liam myślałam, że jesteś poważniejszy w przeciwieństwie do nich !
Niall złapał Dianę i nie chciał jej puścić. Louis przejął władzę, a Hazza nadal leżał na podłodze.
Chwilę później cały salon był polem bitwy. Ja i Diana to drużyna orłów, a tamci to jadowite pytony.
- Giń ! – krzyknął Tommo i rzucił we mnie pilotem od telewizora.
- Teraz ja rządzę ! Oglądamy Toy Story !
- Nieeee proszę ! – rozpłakał się Horan.
- Na mnie to nie działa. Wybacz.
- Mam lepszy pomysł – powiedział Harry - Nawalamy się chrupkami.
- Chyba musisz iść do sklepu po te ‘’chrupki’’.
- Nie !  – otworzył szafkę w, której było ok.50 paczek Cheetosów .
- O matko. Kto tyle je ? – zaśmiała się Diana.
- A masz – Louis wysypał jej na głowę pierwszą paczkę.
Po chwili zaczęła się prawdziwa bitwa. Dalszej części nie pamiętam bo wszyscy usnęliśmy na kanapie.

Perspektywa Farley:
Po tym jak Diana wyszła, poszłam zrobić późne śniadanie. Albo raczej zalać płatki mlekiem, wstawić tosty do tostera, wyciągnąć dżem i nalać sok.
Z talerzem usiadłam do stołu i zaczęłam machać łyżką, kiedy nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Jak poparzona wstałam i pobiegłam do drzwi. Otworzyłam je.
Stał z nimi wysoki blondyn. Miał duże zielone oczy,prosty, zgrabny nos i wąskie usta.
-Cześć-uśmiechnął się-Cześć Farley.
-Quinncy?Ale jak?Przecież 1527...ty żyjesz!
-Po pierwsze, tak to ja, po drugie, ja urodziłem się człowiekiem, po trzecie, wtedy porwały mnie wampiry i upozorowały moją śmierć.
-Boże braciszku-objęłam go-myślałam że nie żyjesz.Gdzie ty byłeś?
-Szwajcaria, Grecja,Egipt,Indie, Japonia i wkońcu padło na Australię. Pewnego dnia dowiedziałem się że moja młodsza siostra pracuje w agencji reklamowej. I cię znalazłem.
-To ja może się ubiorę i wyjdziemy gdzieś? Znam świetne miejsce.
-Z chęcią.
-To może wejdziesz? Zapraszam cię do środka.
-Dziękuję-wszedł do holu i od razu się rozgościł, zdjął buty i usiadł na sofie. Ja pobiegłam na górę. Miałam mieszane uczucia. Mój brat, który zaginął ponad 300 lat temu, jest tutaj i jest wampirem. Zawsze był temu przeciwny, wytykał ojcu, że jest człowiekiem i przez niego nie jest wilkiem. Dobra, ale on Quinncy O'Hara, mój zaginiony brat, jest tutaj w moim domu i żyje. Ubrałam się w to:

Zbiegłam na dół i zabrałam go do "Cheese breakfast".
 Perspektywa Diany :
Obudziłam się cała mokra na kanapie tych dupków, a co gorsza w ich rezydencji ! Nie miałam ubrań na zmianę, a te nadają się na kompost więc zerwałam się do drzwi. Wczoraj widać było nieźle. Nagle złapał mnie Louis i przyciągnął do siebie.
- Co ty robisz ? – spytałam.
- Hahaha mam dziewczynę.
- Spadaj – odepchnęłam go.
- Gdzie się wybierasz ?
- Daleko stąd.
- Jak Malik wyjdzie ze szpitala może chcesz wbić na nasz koncert w Berlinie ? Bilet za darmo.
- Hahaha no nie wiem. Trochę się boję bo widziałam co robicie na ‘’koncertach’’
- Taaa Harry bez gaci – niezapomniane. Ale to nie byłem ja tylko Liam !
- Ty też jesteś do tego zdolny – zaśmiałam się.
- No raczej. Powiedzieć reszcie, że poszłaś ?
- Tak.
Szybko udałam się do domu Far i Klausa po swoje rzeczy. Boję się co Farley sobie pomyśli o tym, że zniknęłam na całą noc i wracam z wyglądem szablaka krwistego (takiej ważki). Nikt nie otwierał drzwi, więc postanowiłam do niej zadzwonić.
- Halo Far ?
- Hej co się stało ?
- Dziś się wyprowadzam i muszę zabrać swoje rzeczy, a nikogo nie ma w domu.
- Chyba mówiłam ci gdzie chowamy zapasowe klucze.
- Zapomniałam.
- W doniczce obok drzwi, musisz sobie na razie poradzić sama. Nie mogę teraz wrócić.
- Okej – rozłączyłam się.
Wygrzebałam klucz, otworzyłam drzwi i pobiegłam na górę. Szybki prysznic, śniadanie i sprawa o wiele lepiej wygląda. Muszę znaleźć nową pracę. Podobno w BBC News zwolniło się miejsce dla nowej dziennikarki. Jeśli tak to jest wielka szansa, której nie mogę zaprzepaścić. Ubrałam się w to:


Obrałam nowy kierunek - BBC News. Budynek był ogromny.Obrałam nowy kierunek – BBC News. Budynek był ogromny. Pokój nr 34 – tam poszukują nowej pracownicy. Złożyłam papiery. Powiedzieli mi, że odezwą się wkrótce. Każdy tak mówi. Teraz musiałam poszukać jakiegoś hotelu. Nagle dostałam wiadomość od… Liama. No tak. Zapomniałam dałam mu swój numer . Dlaczego ja to robię ? 
‘’ Przepraszam cię za tych idiotów. Głupio wyszło’’ 
Szybko mu odpisałam.
‘’Hahaha czemu ? Było śmiesznie i oto chodzi’’.
W pewnym momencie zobaczyłam przy mojej ulubionej kafejce… Perrie ?!
Perspektywa Quinnciego:
Siedzieliśmy w tej knajpie,którą lubi Farley.
-Więc kogo była ta koszula?-zaśmiałem się.
-Dużo się zadziało kiedy byłeś w tej Australii. Pamiętasz Klausa?
-To jego? Myślałem że go nienawidzisz.
-"...nie da się po prostu przestać kochać, albo nigdy nie kochałeś, albo kochasz nadal"
-No tak twój ulubiony cytat. 
-Co podać?-podeszła do nas uśmiechnięta kelnerka-Polecić coś?
-Ja poproszę słatakę z makaronem.
-Ja chcę duże frytki, schabowego i jakąś surówkę.
-Dobrze będzie za 30 minut.
-Dziękujemy-odeszła i znów zostałem sam z siostrą-No to od kiedy się odchudzasz?
-Moja tendencja do tycia, zdecydowała o tym za mnie w 1889 kiedy ten włoch upiekł pierwszą pizzę-zaśmiała się.
-Ty tyjesz? Zawsze byłaś chuda i drobna.
-A no widzisz.
Po 40 minutach kelnerka przyniosła nasze jedzenie. Zjedliśmy, zapłaciliśmy i teraz już szliśmy sobie chodnikiem i rozmawialiśmy. Nie widzieliśmy się 493 lat, byłem bardzo ciekawy jej życia. Pod kafejką zobaczyliśmy brunetkę, która patrzyła na jakąś blondynkę.
-Cześć Diana-prawie wykrzyczała do brunetki, która szybko się obróciła.
-Hej.
-Dzień dobry-cicho powiedziałem i wycofałem się za siostrę, ona była ta towarzyska.
-Spadaj gościu, nie mam czasu i nie znam cię-to było strasznie chamskie, już jej nie lubię.
-Diana! To mój brat-odpowiedziała Farley i popchnęła mnie delikatnie do przodu.
-Super masz brata, a ja nic o tym nie wiem!-wykrzyczała.
-W 1527 został porwany i myślałam że nie żyje, sorry że o nim nie wspomniałam tak jakoś wyszło.
-Sorry spadam tak jakoś wyszło-dodała z ironią i odwróciła się.
Farley już kipiała ze złości, złapałem ją za rękę i pociągnąłem do tyłu.
-Miałam jeszcze trzy siostry, sorry tak wyszło, nara.
-Spierdalaj.
Teraj już brunetka się odwróciła i poszła sobie. Przytrzymałem Farley żeby przypadkiem się na nią nie rzuciła. Lavena, Derry i Keira były rówieśniczkami Farley, je wszystkie określano jako cztery żywioły. 
Farley, ogień-ze względu na charakter. Lavena, woda- zawsze potrafiła "ostudzić" Farley. Derry i Keira bliźniaczki- ziemia i powietrze, nigdy nie przepadały za sobą, Derry uwielbiała naturę i znosiła do domu robaki, zwierzęta i inne korzonki, Keirze zawsze to przeszkadzało i jej to wytykała. Była cicha, spokojna, kochała porządek, spokój i książki.
-Patrzyłam jak moje siostry umierają ze starości, to chyba normalne że nie lubię o nich mówić!-wybuchła Farley gdy stanęliśmy pod jej domem- Lavena umarła pierwsza, po niej Derry i Keira, wszystkie tylko ze starości.
-Przestań je rozpamiętywać.
-Chciałabym. Jakby były mieszańcami, takimi jak ja były by tu i z chęcią bym o nich mówiła.
-Już daj spokój.
-Ale...
-Farley, jestem starszy, wiem lepiej.
-Po pierwsze tylko o te cztery lata i po drugie będę robić co mi się podoba.
-Jak chcesz, ja idę do hotelu, pa.
-No na razie-powiedziała po czym odwróciłem się i poszedłem do hotelu.
********************************************************************************
Czytasz=komentujesz!
To bardzo motywuje.
SoMe&LenaX

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz