sobota, 11 kwietnia 2015

Rozdział 14

Perspektywa Harrego :
Jak zawsze ranek zaczyna się świrowaniem Louisa. Liam był strasznie wściekły. Obraził się za to co wczoraj odwaliliśmy. Przypominam, że to oni mnie wrobili w numer z ciężarną dziennikarką, więc jeszcze się zemszczę ! (chodzi o Lou i Zayna) Do tej pory się trzęsę. Wziąłem prysznic i wparowałem do kuchni.
- Niall ! Zjadłeś wszystkie gofry – wysyczałem.
- Głodny byłem.
- Jak zawsze. Spadam na miasto. Tam nikt mi nie zje śniadania.
- Idziesz na miasto ? – spytał Payne.
- Tak, a co ?
- Jak spotkasz Dianę to powiedz jej, że przepraszamy Klausa i Farley za swoje zachowanie. Jasne?!
- Zaraz…co ?! O nie ja nie przeproszę Klausa.
- Przeprosisz albo zdejmę ci bokserki  na koncercie, a jestem do tego zdolny !
- Spadaj.
- Spaść to ci mogą gacie. Uprzedzam.
- Dobra… niech ci będzie.
Poszedłem do tej kafejki co zawsze. Oczywiście po drodze gonili mnie fani i dostałem damskimi majtkami w twarz ale to taki szczegół bo zdarza się prawie na każdym koncercie. O kurde to chyba ta cała laska ze szpitala…ta wampirzyca i jej nienormalny chłopak !
- Hej. Nie widziałaś Diany ?
- Nie. – odpowiedziała ozięble.
-A jak tam twój narzeczony ?
-Dobrze.
-Przekaż temu "Lou" ,że odstawił zabijanie-poklepała mnie po ramieniu.
- Dobra. Liam kazał przekazać, iż przepraszamy za swoje w szpitalu i takie tam.
-Normalne.
- Mam pytanie.
-Jakie?
-Czy to jest tajemnica ?
-Ale co?
- To, że posiadacie kiełki i takie tam.
-Nie, czasami piszemy sobie to na czołach i rozdajemy ludziom kołki-powiedziała kpiącym tonem.
- Diana nie jest wampirem ?
-Nie.
- Ok. Spadam bo zaraz pojawi się milion fanek i dziennikarzy.
Oczywiście jakaś nastolatka ukradła mi kapelusz i rozdałem ok. trzy tysiące autografów. O dzwoni Zayn. Ciekawe czego on chce…

Perspektywa Diany :
Wściekła postanowiłam zignorować Perrie. Nagle dostałam wiadomość, aby przyjść do siedziby BBC News. Może to szansa dla mnie ? Udałam się do budynku i stało się coś czego się nie spodziewałam. Dostałam posadę dziennikarki w Australii noi tak jakby ją przyjęłam. Mam porzucić taką szansę dla jakiejś wampirki i dupków z popowego zespołu ? W życiu. Musiałam tylko do niej iść i wziąć swoje rzeczy. Jutro mam samolot. Pożegnam się ze wszystkimi. Nienawidzę pożegnań no ale co. I tak Farley już za mną nie przepada. Minęło 10 minut i byłam już pod domem. Zapukałam.
- Wpuścisz mnie czy nadal fochasz się jak małe dziecko ?
Drzwi otworzył Quinn i skinął abym weszła do środka. Tylko jego tu brakowało.
- Jest Farley ?!
- Na górze.
Weszłam na górę.
- Far zabieram resztę swoich szmat i spadam chyba, że znów masz problem.
-Ja mam problem?
- Nie wiem, więc się chyba pytam ?
-W czym znów mam problem? W tym że nie chciałam mówić o mojej dawno nie żyjącej rodzinie, bo sprawia mi to ból? Nie, nie mam.
- Widać nie powinnyśmy się przyjaźnić. Ja człowiek, ty wampir. Wybacz ale coś się popsuło w naszej znajomości.
-Chyba masz rację, nie powinnyśmy, nie powinnyśmy nawet próbować. Ok zostańmy typowymi znajomymi raz na jakiś czas pomachasz mi na ulicy a ja raz na jakiś czas zapytam się co u ciebie.
- Nie sądzę abyśmy się spotkały nawet na ulicy. Jadę do Australii. Na zawsze.
-Jeszcze lepiej.
- Rada na przyszłość. Zawsze chciałam ci to powiedzieć. Klaus nie jest dla ciebie.
-Ja przynajmniej jestem pewna swoich uczuć i panuje nad emocjami.
- Co masz na myśli ?!
-Właśnie to. Zawsze się bulwersujesz z byle powodu, praktycznie każdemu karzesz spierdalać albo na nich wrzeszczysz!
- Ja ? Popatrz na siebie. Typowa sierotka Marysia. Klaus cię uderzył i nie wykręcaj się bo wiem wszystko ! I ty jeszcze z nim jesteś ?! Błagam.
-Wiesz co lepiej zabieraj te swoje rzeczy i wynoś się stąd!
- Ooo panna O'Hara się zdenerwowała. Jak mi przykro. Jedyna potrafię powiedzieć ci to w twarz ale wszyscy to wiedzą moja droga.
-Zabieraj to i wynoś się- rzuciła mi pod nogi torbę.
- Nie tak ostro bo ci żyłka pęknie - zaśmiała się - Mistrzynią ciętej riposty to ty nie zostaniesz.
Podbiegła do mnie, złapała za rękę i wyrzuciła za drzwi z moimi rzeczami - Myślałam że jesteśmy przyjaciółkami, najwyraźniej ostatnie dwa lata były jednym wielkim kłamstwem. Żegnam cię -zatrzasnęła drzwi.
- Hahaha dla mnie nie były kłamstwem tylko udręką i marnotractwem czasu.
Drzwi otworzył Quinn i wyszedł przez nie. Zamknął za sobą i stanął ze mną twarzą w twarz.
-Dobrze wiesz, że gdyby chciała wyrwałaby ci serce, wydłubała oczy albo wypiła z ciebie resztki krwi. Ale dobrze wiesz także, że nie zrobiłaby tego bo dużo dla niej znaczysz. Nie widziałaś jak powstrzymywała się od tego. Jej oczy mieniły się w złocie, najchętniej rozszarpałaby cię. Moje cztery siostry były wilkami więc wiem co mówię. Wiem też że tobie również bardzo na niej zależ i nie zaprzeczaj. Do widzenia- wślizgnął się do domu i zostawił mnie samą na chodniku.
- Mam to gdzieś panie ładny.
-Mi też podoba się mój typ urody. – powiedział przez drzwi.
- Na twoim miejscu zainwestowałabym w edytora grafiki i przerobiła w nim ryj.
-Jesteś całkiem ładna ale charakterek masz chujowy.
- Chujowy to masz umysł.
-Mam 522 lata i skończyłem wszystkie kierunki studiów. Słyszałem, że wyjeżdżasz do Australii, drobna rada uważaj na Shasę, do widzenia.
Idioci. Bardzo dobrze w życiu ich już więcej nie zobaczę. Napiszę Liamowi wiadomość ‘’Żegnam was’’ i dogadam się z nowym szefem. To trudne ale trzeba dać radę. Trzeba…

 Perspektywa Eleanor :
Dziś jest wspaniały dzień.Dostałam propozycję w branży modelingowej w Wielkiej Brytanii.Tu! W Londynie.Teraz mogę widzieć się z Louisem.Moje miejsce w Nowym Yorku zajmie jakaś dziewczyna z Chicago.Udałam się do sklepu i wybrałam taki zestaw :


Jednak moje miejsce w kolejce zostało zajęte przez wysoką blondynkę.
- Przepraszam ale ja tu stałam.
- Spoko - odsunęła się.
- Eleanor jestem jakby coś - uśmiechnęłam się.
- Farley - odwzajemniła uśmiech.
- Czekaj...znam cię z gazety.To ty byłaś z Louisem w szpitalu ?
-Ta, moja teraz już była przyjaciółka tam wylądowała z Zaynem. Chłopcy przyjechali do niego, ja do Diany.
- Nie znam Diany i przykro mi.Podobno Lou dostał ataku płaczu.Pytałam się go o co chodzi ale powiedział,że chodziło o Zayna, lecz mu nie wierzę.Może ty wiesz coś więcej ?
-Niestety nie.
- Mam wrażenie, że ostatnio nic mi nie mówi.Tak jakby się czegoś obawiał.
-Tak już bywa z tymi facetami-delikatnie się zaśmiała.
- Haha tylko Lou ma miliony fanek, które chętnie by się mnie pozbyły.
-Mój jest strasznie zazdrosny i nad bardzo troskliwy.
- Ja z moim widzę się tylko raz na pół roku.Jestem modelką, a on gwiazdą.Kocham go ale zastanawiam się czy to ma sens.
-Jeśli oboje czujecie to samo to ma sens "Albo nigdy go nie kochałaś, albo kochasz nadal" - tak już jest.
- Ja kocham go i to bardzo ale widzę go parę razy w roku.Skype nie jest wystarczający.
- Nie bardzo wiem co ci poradzić, ze mną i Klausem jest zupełnie inaczej. Raz rzucił pracę bo widzieliśmy się tylko 3 godziny dziennie.
- Ile bym dała aby móc widzieć się tyle z Lou.
-Trzeba tylko czekać aż będzie lepiej, a teraz już stoisz przy kasie.
- To prawda.Miło było cię poznać.
-Pa i trzymam za was kciuki-wyszła.
Może ona ma rację? Kupiłam to co chciałam i zadzwoniłam do Louisa.Powiedział,że nie ma czasu rozmawiać.Pewnie fanki czy coś.Przechodziłam obok kafejki i zobaczyłam Tomlinsona przytulającego jakąś brunetkę.Już wszystko jasne dlaczego nie ma czasu.Zauważył mnie ale ja uciekłam z płaczem.

Perspektywa Klausa:
 Wracałem do domu z kolejnego spotkania z moim ukochanym rodzeństwem, jak zawsze "boże po co ci ona?", "porzuć ją, nie chodzi ci chyba o miłość" i "jak możesz taki być"? Postanowiłem kupić jej kwiaty, w sumie dawno tego nie robiłem. Wszedłem do pobliskiej kwiaciarni i ustawiłem się w kolejce za jakąś brunetką. Chyba skaleczyła się w coś, bo cały czas czułem od niej krew.Nie, odstawiłem zabijanie, ale ona pachnie tak zajebiście. Zakupiłem bukiet żółtych tulipanów, Farley je uwielbia. Teraz już kierowałem się do domu kiedy spotkałem znowu tą dziewczynę. nie mogłem się powstrzymać, złapałem ją za rękę i ukazałem kły.
-Zostaw mnie, ty...morderco!-wyrwała się z uścisku i pobiegła przed siebie. Nie, nie mogę za nią biec, nieważne jak bardzo tego chcę, nie mogę, obiecałem to Farley. Schowałem uzębienie i ruszyłem do domu.
-Farli, wróciłem!-otworzyłem drzwi, zdjąłem buty i usłyszałem szloch

-Fari?-pobiegłem na piętro i zobaczyłem płaczącą Farley w objęciach jakiegoś lalusia, od razu pomyślałem,że to Damon, ale zwiodły mnie jego blond włosy i zielone oczy. Gdy tylko mnie zobaczył, puścił ją i spojrzał na mnie. Położyłem kwiaty na stoliku obok mnie i podbiegłem do Farley, już nawet nie zwracałem uwagi na tego faceta. Przytuliłem ją i otarłem policzki.
-Faruś, co się stało?
-Pokłóciłam się z Dianą...
-I to jest powód do płaczu-przerwałem jej-znajdziemy ci nową przyjaciółkę, czarownice albo sy...
-Klaus-teraz to ona przerwała mi-Klaus ja, ja jestem w ciąży...
Teraz to zupełnie mnie zatkało, Farley w ciąży? I jeszcze jest w połowie wilkiem, będzie ich co najmniej dwójka. Ja jako ojciec? No chyba nie. Ten facet cały czas się nam przyglądał, kim on jest?
-Farley- wyszeptałem -kim on jest?-spojrzałem na gościa, który mam wrażenie wszystko słyszał.
-To jest Quinncy, mój brat.
-Quinncy...Quinncy, my chyba się już znamy.
-Ta, to ze mną Farley przyjechała do Anglii.
-Aha, Farli-przycisnąłem ją do siebie mocniej i pogładziłem po włosach-nie płacz, poradzimy sobie-wstałem, wziąłem ją na ręce i zaniosłem do sypialni. Delikatnie położyłem na łóżku i kucnąłem przy jej twarzy, pogładziłem jej policzki.
-Wszystko będzie dobrze, poradzimy sobie-sam nie wierzę w co mówię, ja ojciec? Czarna magia. Dziewczyna przytłoczona emocjami zasnęła. Spokojnie wyślizgnąłem się z sypialni i zamknąłem drzwi.
-No to mamy do pogadania, szkockiej?

***************************************************************************
Czytasz = komentujesz. To bardzo motywuje
Some&LenaX

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz