wtorek, 14 kwietnia 2015

Rozdział 17

Perspektywa Zayna :
Wstałem po dziewiątej. Matko ten szpital mnie wykończył. Każdy pewnie powie – w szpitalu się odpoczywa ! No nie za bardzo. Od szóstej rano do dwudziestej drugiej w nocy dobijały się do mnie fanki. Masakra. Dzisiaj Tomlinson na szczęście nie świrował i mogłem spać do kiedy chcę. Pierwsze co zrobiłem to pozbyłem się prochów z mojej szafki. Zbyt dużo problemów. Ogarnąłem się i zbiegłem na dół. W salonie siedział wściekły Louis, Niall z naleśnikiem w gębie i Liam dyskutujący z Lou.
- Idioto ! Teraz na bank do ciebie nie wróci !
- Bardzo dobrze. Powiedziałem jej to co myślę.
- Co jest ?
- Eleanor zerwała z Louisem, a on powiedział jej, że była z nim tylko dla sławy i kasy, więc El nie chcę go znać i odwrotnie.
- Dziewczyny to same problemy. Gdzie Harry ?
- Poszedł do sklepu kupić nowe ciuchy.
- Taaa to ja idę do ogrodu. Tutaj raczej nie odpocznę.
- Mam pomysł ! – krzyknął Niall
- Jaki ?
- Pamiętacie jak zwinęliśmy wózek golfowy ?
- Tak i?
- Możemy teraz ukraść  łódź podwodną !
- Po co ?
- Dla jaj. Dawno tego nie robiliśmy.
- Nie ma mowy. Simon nas zabije – odwarknął Payne.
- A ja się na to piszę. Jak masz problem Liam to idź do Diany. Ona z pewnością cię wysłucha.
- Zamknij się. Ja mogę iść z wami ale zostanę z boku. Nie chcę mieć problemu.
- Spoko. Czekamy na Harrego ?
- Po co ? Niech kupuje to co ma kupić, a my się zabawimy – zaśmiał się Lou.
- Świetnie.
Następnie pojechaliśmy moim samochodem nad przystań. Będzie niezły ubaw.
- Którą zwijamy ?
- Tą – Horan wskazał na niezłe cacko.
- Okej. Niall zagada właściciela łodzi, a ja i Tommo zajmiemy się zdobyczą.
Nie minęły cztery minuty i uciekaliśmy pojazdem wodnym przed glinami. Niestety nas złapali. Pech.
- Dzwonię do waszego managera ! – oznajmił policjant – A teraz jazda na komisariat.
- Mówiłem ale nikt nie chciał mnie słuchać.
- Ty też Payne. Wszyscy.
- Co ?! Nie miałem z tym nic wspólnego !
- Każdy tak mówi. No prędko do radiowozu.
- I co panie tato ? Chyba jedziemy na tym samym wózku – zaśmiałem się.
- To są chyba jakieś żarty.

Perspektywa Alicii:
Pierwszy dzień w szpitalu Świętego Pawła, pierwszy dzień w Londynie. Wszystko jest takie nowe, inne. Wyczuwam inną, weselszą, a nawet inną, dziwną atmosferę.Pamiętaj Alicia, głowa do góry i uważaj na wodę, nie mogę jej dotknąć, nikt nie może się dowiedzieć o mojej inności. Ubrałam swój nowy i całkiem uroczy uniform i ruszyłam do pacjentów. Weszłam do pokoju lekarzy, po leki.
-Dzień dobry-powiedziałam od przodu i szeroko się uśmiechnęłam.
-Ty pewnie jesteś nową wolontariuszką, tak?... Alicia Williams?
-Tak, to ja.
-Świetnie, tu masz krew, trzeba wymienić ją w kroplówce pacjentki w 16. Potem zaniesiesz obiad pacjentowi spod 19 i zmienisz opatrunek pacjentce w 14.
-Tak jest - uśmiechnęłam się, ale lekarz zbył mnie miną pełną powagi -To znaczy już się robi-złapałam woreczek z krwią i postanowiłam od razu zabrać ze sobą tackę z jedzeniem. Podeszłam pod salę numer 16 i radośnie zapukałam.
-Proszę-usłyszałam i weszłam do środka.
-Dzień dobry-powiedziałam i położyłam tackę na stoliku. Dziewczyna, mniej więcej w moim wieku oblana kwasem, aż przykro patrzeć, ale krew do kroplówki? Wampir-Jestem Alicia, nowa wolontariuszka-przedstawiłam się i dorwałam do kroplówki -Verbena tak?
-Dokładnie, Farley O'Hara- wyciągnęła do mnie rękę, a ja odwzajemniłam gest. Uścisk miała mocny i zdecydowany, wampir, miałam racje.
-Ok, już wymieniłam kroplówkę. Jakby się skończyła proszę wołać-złapałam za tackę i odwróciłam głowę w stronę stolika Farley - nowy Glamour? Myślałam że...-wtedy walnęłam w drzwi, cały obiad wylądował na mnie i były tam tabletki do połknięcia...butelka z wodą walnęła o ziemię i rozprysnęła się. Oooo nie. Jak zawsze w takich sytuacjach, dostałam ogon i twarde lądowanie na ziemi.
-Ojej, chyba jesteś straszną niezdarą-zaśmiała się Farley, wstała z łóżka i podeszła do mnie-czekaj, pomogę usiąść ci na krześle i pójdę po ręcznik, ok?


-Ale ty chyba nie powinnaś...
-Dam sobie radę, spokojnie, przecież nie umieram-uśmiechnęła się do mnie i wyszła. Wróciła po pięciu minutach i podała mi ręcznik, sama zajęła się wytarciem podłogi i zebrała resztki obiadu z podłogi. Już wytarłam ogon do sucha, w ciągu paru sekund znowu zyskałam nogi.
-Dzięki, kiepsko jak na pierwszy dzień-powiedziałam zabierając od niej tackę.
-Każdemu może się zdążyć-uśmiechnęła się, wróciła do łóżka i podłączyła znów kroplówkę.
-Niezła jesteś w te klocki, niewiele ludzi wie jak podłączyć kroplówkę.
-Trzy razy studiowałam medycynę, chyba musisz już iść.
-Masz rację pa- wyszłam z pokoju i zamknęłam drzwi. Mam nadzieję, że nikomu nie powie, jak na wampira jest całkiem miła.

Perspektywa Diany :
Obudziłam się w pokoju hotelowym.Powinnam coś w końcu kupić.Może willę?Haha niezły pomysł.Miałam zamiar przeleżeć cały dzień w łóżku ale dostałam wiadomość od Liama - ''Jestem na policji. Wpadniesz ? :D''. Matko. Co znów odwalił ? Nie chcę mi się ale pojadę. Zrobię na złość Malikowi.
Za nim jednak udam się po niego wypadałoby zadzwonić do Farley.No cóż...mus to mus.
- Hej O'Hara.Jak tam życie ?
- A jak myślisz ?
- Dziennikarz nie jest od myślenia tylko od zadawania pytań.
- Masz rację.Powinnam być milsza.Uratowałaś mnie. Dziękuję.
- Mogłaby być to niezła historia to TV. Dostałabym milion propozycji.
- A no widzisz.
- Ale tego nie zrobię bo nie jestem taką świnią. Słyszałam, że zostaniesz mamą.
- Taaaa nawet mi nie przypominaj.
- Nie cieszysz się ?
- Średnio. Jakby były planowane to bym się ucieszyła.
- Dobra muszę kończyć.Muszę pojechać po Payne'a bo jest na policji.
- Pa.
Uczesałam się,zjadłam śniadanie i ubrałam w to:
Po drodze natknęłam się na Perrie.O dziwo nie posłała mi żadnego wrogiego spojrzenia.Może jej przeszło?
Gdy dotarłam do budynku spotkałam jakiegoś policjanta.
- Przepraszam gdzie jest Liam Payne ?
- Kolejna psychofanka One Srakejszyn ?
- Nie.Dziennikarka z BBC News.Diana Davis.Jestem tu w sprawie służbowej - skłamałam.
- Dobrze. Proszę poczekać. Mają przesłuchanie i zaraz powinien być tu ich manager. O już jest - wskazał na Cowella.
- Co pani tu robi ? - spytał Simon.
- Witam.Ja jestem po Liama.
- Obyś była tylko po niego, a nie po jakieś nowe kłamstwa do prasy.
- Spokojnie.Czy pan wie o co chodzi ?
- Liam,Niall,Zayn i Louis ukradli łódź podwodną.
- Sława im totalnie odbija. A Harry ?
- Jest w sklepie. Jedyny mądry nie miesza się w takie rzeczy.
 Nagle z pokoju wyszli winni.Oczywiście zaczęła się afera.
- Myślałem, że jesteś choć trochę mądrzejszy Liam !
- Mówiłem im, iż to zły pomysł, a ja nie kradłem tylko stałem na brzegu ! - bronił się Payne.
- Tylko winni się tłumaczą.
- Mam tego dość.
- Spokojnie - objęłam go na złość Malikowi.
- Idę stąd - powiedział wkurzony Zayn.
- Musimy porozmawiać.
- Dobrze.
Udałam się z Liamem do parku.
- Czy ty serio chcesz ze mną być ?
- Oczywiście. Gdybym nie chciała to nie zrobiłabym tego - pocałowałam go.
- Mam rozumieć, że jesteśmy parą ?
- Tak.
Perspektywa Damona:
Nigdy, prze nigdy o nikogo się tak nie martwiłem, Farley jest dla mnie mega ważna i właśnie dowiedziałem się, że jest w szpitalu. Przechadzałem się po szpitalnym korytarzu, szukając pokoju dziewczyny. Stanąłem przed jej drzwiami i dziarsko zapukałem. Złapałem klamkę i wszedłem do środka. Zobaczyłem jakiegoś no przystojnego, ale gejem nie jestem, blondyna patrzącego na śpiącą Farley. Podbiegłem do niego, złapałem za gardło i przycisnąłem do ściany.
-Facet co ty robisz?!
-A co ty robisz!?
-Pilnuję swojej młodszej siostry!
-Co?-postawiłem go-Co?
-Farley i ja jesteśmy rodzeństwem.
-Serio?Ten...Quinncy, tak?
-Dokładnie.
-Co z nią jest?-spojrzałem na blondynkę, teraz już wyraźniej było widać ślady na jej twarzy-Matko-podbiegłem do niej i jeszcze lepiej jej się przyjrzałem -Verbena?
-Dokładnie, zgadnij kto wrócił.
-Nie, nie mów że Shasa.
-Dokładnie on.
-Przepraszam panowie -odwróciliśmy do drzwi-pacjenta zasnęła i powinni już panowie iść, takie są zasady szpitala.
-Patrz rybka nas wyprasza.
-Słucham?
-Słonko doskonale czujemy twoją krew.
-Dobra, spadówa ok? Takie są zasady.
-Jeszcze nigdy nie piłem z hybrydy.
-Już wole rybkę, wynocha-otworzyła usta i wydobył się z nich piękny, delikatny, perlisty, słodki syreni śpiew. Nawet nie pamiętam kiedy ja i brat Farley staliśmy pod szpitalem.
-Kurde, syreni śpiew.
-Takiej babce się nie oprzesz, widziałeś jej tyłek?
-Serio? Nawet 16-sto wieczny wampir patrzy dziewczyną na tyłki?
-Eeee Da, w 16 wieku nie było na czym oka zawiesić.
-Daj spokój idę do domu

*************************************************************************
Czytasz=komentujesz. To bardzo motywuje :)
Some&LenaX





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz